Dziecko i komputer – tak czy nie?

Na poparcie każdej z tych postaw można wytoczyć szereg trudnych do zbicia argumentów, jednak obie wydają się być błędne. Brak umiejętności posługiwania się komputerem czyni już z siedmio- ośmiolatka w pewnym sensie analfabetę, jednak nieograniczony dostęp do komputera czy urządzeń pokrewnych (takich jak na przykład tablety) nie gwarantuje, że użytkownik zyska jakiekolwiek przydatne kompetencje. Będąc rodzicem, można jednak znaleźć złoty środek i sprawić, że komputer stanie się już dla kilkulatka przydatnym narzędziem, a nie tylko zabawką i pożeraczem czasu.

Rzadko wspomina się o tym, co właściwie komputer i Internet mają do zaoferowania dziecku w wieku przedszkolnym, a wbrew pozorom, mają sporo. Mogą stać się świetnym narzędziem do nauki czytania. Dziecko, mając do czynienia z czytelnymi, powtarzającymi się komunikatami, może budować podstawy czytania globalnego przy niewielkim udziale rodziców. Co więcej, ma ono motywację do tego, by rozpoznawać i rozumieć pojawiające się komunikaty, bo jest mu to potrzebne. Trudno znaleźć sytuację, w której umiejętność czytania byłaby mu w równym stopniu przydatna.  Jeżeli rodzice włożą odrobinę pracy, z łatwością mogą sporządzić w programach do tworzenia prezentacji sesje czytania, które w sposób szybki i łatwy przyczynią się do opanowania tej niełatwej sztuki.

Jeszcze bardziej komputer może pomóc w nauce pisania. Niewielu czterolatków jest na tyle sprawnych manualnie, by samodzielnie kreślić litery w zeszycie, nie oznacza to bynajmniej, że nie są gotowi do pisania. Popularne programy do edycji tekstu dają im możliwość nauki, a przy tym, dzięki opcji podkreślania błędów – samodzielnej korekty. W dodatku jest to coś, do czego żadnego dziecka zmuszać nie trzeba. Wystarczy zostawić przy dwulatku otwarty edytor, by się o tym przekonać.

Korzystanie z Internetu jest świetnym sposobem, by zachęcić dziecko do nauki języków. Tu może na własnej skórze odczuć, do czego są mu one potrzebne. Służyć temu mogą także coraz ciekawsze i bardziej dopracowane programy komputerowe, które wyrastają na naszym rynku wydawniczym jak grzyby po deszczu.

Nie można zapomnieć też o tym, że Internet to niewyczerpane źródło informacji dla rodzica kilkulatka, który wszedł właśnie w fazę ciągłych pytań „dlaczego?”. Teraz nie ma już powodów, by wymyślać nieprawdziwe odpowiedzi lub by zbywać dziecko klasycznym „zapytaj tatę, babcię, dziadka, wujka, nauczycielkę”. Teraz przy odrobinie dobrych chęci można wspólnie dokopać się do odpowiedzi na najdziwniejsze nawet pytania. W razie braku odpowiedniej strony, bez większego kłopotu znaleźć można forum, na którym odpowie nam ekspert z danej dziedziny, nierzadko doktor czy nawet profesor. Przy okazji dziecko nauczy się poszukiwać informacji i dowie się od nas, że komputer to nie tylko facebook czy MMORPG , z którymi na pewno spotka się i to bardzo niedługo.

Z drugiej strony przeciwnicy dopuszczania maluchów do komputerów również mają swoje racje. Ich koronnym argumentem jest wpływ gier komputerowych na wzrost agresji (który, moim zdaniem, nie został potwierdzony żadnymi badaniami naukowymi), choć argumentów bardziej trafiających w sedno znaleźć można o wiele więcej. Dzieci, często spędzając samotnie czas przed komputerem, korzystają z łatwo dostępnego, a zatem popularnego serwisu z amatorskimi filmami,  obsługiwanego przy pomocy myszki, na którym znaleźć można ogromne ilości bajek, ale także filmów zdecydowanie niewskazanych dla przedszkolaka.

Grają także w gry przeglądarkowe, o których wiele można powiedzieć, lecz z pewnością nie to, że są mądre. Kuriozalnym przykładem jest symulacja pieczenia ciasteczek przy pomocy przesuwania produktów palcem po ekranie i potrząsania tabletem. Ciasteczka można było nawet wirtualnie zjeść. Trzylatek z łatwością może przenieść się w wirtualną rzeczywistość i poczuć się tam jak w domu. Problem jest taki, że nie do końca zauważa, że oderwał się od prawdziwego świata; dla niego ekran urządzenia staje się substytutem rzeczywistości. W przypadku małego dziecko ryzyko uzależnienia od nowoczesnych technologii może być o wiele większe, aniżeli u osób dorosłych, u których nie jest to wcale zjawisko szczególnie rzadkie.

Przesiadywanie przed ekranem nie pozostaje bez wpływu i na rozwój fizyczny. Ruch, który jest absolutnie niezbędny i wydaje się całkowicie naturalny u przedszkolaka, schodzi na dalszy plan i przegrywa z elektroniczną konkurencją. Prowadzić to może do tego, że epidemia otyłości i małej sprawności fizycznej wśród dzieci, o której donoszą media, rozkwitnie na dobre.

Zanim posadzi się dziecko przed komputerem czy udostępni mu tablet, trzeba zdać sobie sprawę z faktu, że urządzenia te, niewłaściwie używane, stanowić mogą duże zagrożenie dla rozwoju dziecka. Świadomość ta nie powinna jednak prowadzić do zamykania dziecka pod kloszem i unikania nowoczesnych technologii. Powinna być natomiast impulsem do tego, by samemu na tyle je opanować, że pozwolą nam bezpiecznie przeprowadzić dziecko przez gąszcz zbędnych stron i aplikacji, a także nauczyć je korzystania w sposób zdrowy i bezpieczny z dobrodziejstw, jakie przyniósł ludziom XXI wiek.

Natalia Minge – psycholog specjalizujący się we wspieraniu rozwoju intelektualnego mniejszych i większych dzieci. Właścicielka Poradni Psychologicznej Hipokampus. Prywatnie mama trójki dzieci w wieku od pół do 4 i pół roku.