Jestem w 22 tygodniu ciąży. Moje ciało zmienia się, nabiera innych kształtów, obserwuję to z delikatnym niepokojem, ale mam poczucie, że jestem dużo mądrzejsza niż podczas pierwszej ciąży. Wiem, na co mam się przygotować, mam swoją doulę – opiekunkę rodzących, z którą rozmawiam o wszystkim: o bólach kręgosłupa, o potrzebie relaksu, zmniejszenia liczby obowiązków, reorganizacji dnia, a przede wszystkim – o tym, jak wsłuchiwać się w swoje ciało. Gdy po raz pierwszy oczekiwałam dziecka, myślałam głównie o sobie; teraz rozważam wszystko w kategoriach: dobro moje oraz dziecka. Słucham potrzeb mojego nienarodzonego dziecka. Moja starsza córka Tosia ma już prawie pięć lat, a ja jestem bogatsza o sporą dawkę literatury i doświadczeń, o których chciałabym opowiedzieć.
Zacznijmy od fizjologii
Okres prenatalny to czas od momentu zapłodnienia, do chwili opuszczenia przez dziecko łona matki. Dzieli się on na 3 trymestry, z czego pierwszy cechuje najbardziej intensywny rozwój. Z zapłodnionej komórki jajowej powstaje istota przypominająca wyglądem miniaturowego człowieka z wszystkimi podstawowymi i rozpoczynającymi właśnie funkcjonowanie narządami wewnętrznymi. Drugi trymestr cechuje najbardziej intensywny wzrost oraz duże tempo rozwoju układu nerwowego. Aby pojawiały się połączenia nerwowe, niezbędne jest tzw. bodźcowanie. Dziecko odbiera wrażenia wszystkimi zmysłami: eksperymentuje z motoryką, słuchem, dotykiem, smakiem, wzrokiem i węchem. Trzeci trymestr to czas rosnącej możliwości przeżycia dziecka już poza organizmem matki. W tych ostatnich miesiącach zwiększa się powierzchnia kory mózgowej dziecka. Rozwój połączeń nerwowych (tzw. synapsy) jest już na tyle zaawansowany, iż dziecko uczy się zapamiętywać; nabywa nawyków, preferencji, doświadcza pierwotnych emocji. Dlatego będąc rodzicami powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, iż dziecko jeszcze przed narodzeniem jest istotą wrażliwą i odczuwającą. Nie należy koncentrować się wyłącznie na sobie i przewidywanych trudach porodu. Narządy dziecka rozpoczynają funkcjonowanie w tej oto kolejności: dotyk, równowaga, węch, smak, słuch i wzrok. Aby jednak zapewnić komfortowe warunki do rozwoju tych zmysłów należy pamiętać o tym, iż zarówno brak bodźców, jak również emitowanie bodźców o zbyt dużej sile w okresie krytycznym dla kształtowania się danego zmysłu, powoduje zahamowanie, bądź zaburzenie rozwoju danego zmysłu. Bodźców należy dostarczać dziecku rozsądnie, bo nie pozostają one obojętne na funkcjonowanie całego układu nerwowego.
Na potrzeby niniejszego artykułu zajmę się jedynie tematem kształtowania się zmysłu słuchu. Jest mi on też najbliższy ze względu na profesję, którą się zajmuję, czyli uprawianie muzyki.
Naukowcy udowodnili, iż człowiek zaczyna reagować na bicie serca matki już w 6. tygodniu życia płodowego. Natomiast jego ośrodek nerwowy, odpowiedzialny za zmysł słuchu osiąga gotowość do odbioru bodźców dźwiękowych między 16 – 20 tygodniem ciąży. Dziecko w pierwszej kolejności słucha wszystkiego, co dzieje się w organizmie matki – odgłosów bicia serca, krążenia krwi, pracy trzewi. Następnie zaczynają docierać do niego również dźwięki ze środowiska zewnętrznego: przede wszystkim głos mamy, który będzie mu najbliższy jeszcze długo po urodzeniu, a także np. odgłosy ulicy, wykonywanych przez nas czynności, czy też dźwięki muzyki. I właśnie te wrażenia słuchowe docierające z zewnątrz są bardzo istotne, bo możemy nimi kierować w sposób świadomy, tak by dostarczać dziecku wrażeń właściwie wpływających na jego rozwój.
Jak i dlaczego należy manipulować dźwiękami?
Po pierwsze, powinniśmy chronić dziecko przed hałasem – środowisko wewnętrzne i tak dostarcza mu sporej dawki dźwięków. Po drugie zaś warto wiedzieć, że dzięki selekcji dźwięków możemy kształtować pozytywne relacje z dzieckiem. Informujemy je w ten sposób, że jest kochane i może czuć się bezpiecznie. W jaki sposób to osiągnąć?
Kiedy pierwszy raz spotkałam się z teorią nauki muzyki sformułowaną przez prof. Edwina E. Gordona, dowiedziałam się, że matka powinna już w czasie ciąży mówić do dziecka i mu śpiewać, gdyż malec zapamiętuje głos matki i wpływa to na powstawanie więzi między matką i dzieckiem. Jej głos dobrze wpływa to na jego rozwój.
W pierwszej ciąży bez opamiętania śpiewałam w chórze gospel (kilkugodzinne próby, dwa razy w tygodniu, sporo koncertów), często wybierałam się na koncerty do klubów (tylko dla niepalących, muzyka akustyczna), filharmonii i opery. Obserwując ruchy dziecka czułam, że pod wpływem muzyki, mojego śpiewu i łagodnego kołysania ciała dziecko jest spokojne i zadowolone. Tylko jeden wypad okazał się nietrafiony: myślałam, że będę uczestniczyć w kameralnym koncercie, ale natężenie dźwięków wygoniło mnie z sali. Dziecko energicznymi kopniakami dało mi wyraźnie do zrozumienia, że koncert mu się nie podoba. I miało rację – badania dowodzą, że nadmierne natężenie dźwięku działa niekorzystnie na aparat słuchu i układ nerwowy.
Jaką muzykę puszczać nienarodzonemu jeszcze dziecku? Taką, która lubi jego mama. Odpowiednią muzyką, zgodną z moimi upodobaniami wprawiałam się w dobry nastrój, a to co bezsprzecznie dobrze wpływało na Tosię. Dzieje się tak, ponieważ podczas słuchania ulubionej muzyki w organizmie wyzwalają się związki zwane opoidami, działające jak morfina. Co więcej, podczas słuchania ulubionej muzyki spada stężenie hormonów stresu, czyli hormonów kortykalnych.
Najlepsze jednak efekty daje nie tyle bierne słuchanie muzyki, co aktywność muzyczna matki: śpiewanie, taniec oraz rytmizowanie. Podczas śpiewu głęboko oddychamy, natleniając organizm, a dźwięki docierają do malca przez cały organizm, również poprzez kości. Matka uspokaja się wówczas, wprawia się w dobry nastrój i pozytywny efekt murowany. Nie ma sensu zastanawiać się nad jakością tego śpiewu – należy wyzbyć się kompleksów i ćwiczyć, bo bez tego nie da się rozwinąć śpiewaczych umiejętności. A dziecko nie jest przecież krytykiem muzycznym, czy zawodowym muzykiem, który będzie rygorystycznie oceniać te występy. Tym wokalizom może towarzyszyć akompaniament muzyki, by spiewając nie mylić tonacji, czy rytmu.
Im wcześniej, tym lepiej
Już na tym etapie możemy śmiało mówić o rozpoczęciu kształtowania zdolności muzycznych dziecka. Psychologowie muzyki i neurolodzy są zgodni: zdolności muzyczne kształtują się od początku funkcjonowania aparatu słuchu i trwają do ok. 9 roku życia. Potem następuje tzw. mielinizacja, czyli uszczelnianie błony komórkowej, co powoduje brak możliwości powstania nowych połączeń nerwowych. Dlatego tak ważne jest, abyśmy od początku tworzyli odpowiednie środowisko do rozwoju umiejętności muzycznych dziecka. Nie bez znaczenia jest tu aktywność muzyczna rodziców, w najwcześniejszym etapie życia dziecka nikt nie jest w stanie ich zastąpić w budowaniu tego środowiska. Drugą istotną kwestią jest kształtowanie postawy wobec muzyki – słuchanie muzyki różnorodnej (podobnie, jak nie karmimy dziecka tylko jednym rodzajem pokarmu, aby się rozwijało musi mieć odpowiednią, bogatą w składniki dietę) i uczestniczenie w życiu kulturalnym społeczeństwa.
Kiedyś malec doceni te działania (śpiewanie kołysanek, rytmiczanki z masażykami, słuchanie muzyki, uczęszczanie na koncerty) i być może będzie realizował się muzycznie w zespole. Muzyka stanie się jego hobby, dzięki czemu jego życie będzie dużo ciekawsze.
Jolanta GawryłkiewiczFundacja Kreatywnej Edukacji