Jak polubić sprzątanie?
NARRATOR (mama): Była sobie pewna mama, która miała wspaniałą córeczkę; miłą i bardzo grzeczną. Bardzo ją kochała. Ale córeczka miała za przyjaciółkę małą, śmieszną małpkę, która nieraz robiła różne psoty: a to rozchlapała wodę w łazience i nie chciała po sobie wytrzeć, albo porozrzucała zabawki i nie chciała posprzątać. Smuciła się mama, że córeczka ma taką przyjaciółkę, która jej tylko przysparza kłopotów i poszła do wróżki, żeby ta znalazła na małpkę sposób.
LEŚNA MAMA: Dobra wróżko, pomóż mi proszę, jestem już zmęczona tym ciągłym sprzątaniem po małej małpce. Co mam zrobić?
Rolę Córeczki i Wróżki, mama powierzyła córeczce i dowiedziała się dużo ciekawych rzeczy, które po odcedzeniu od dziecięcej fantazji stały się świetnym źródłem informacji o dziewczynce. Kiedy mama przyszła do mnie po kilku tygodniach i powiedziała: „Wie pani w czym tkwił problem? Córka broniła się przed sprzątaniem zabawek, bo koniec zabawy kojarzył jej się to z przykrym podawaniem leków tuż przed snem, więc jak mogła opóźniała tą chwilę. To jedna przyczyna, a drugą był fakt, że ja jej KAŻĘ układać zabawki, a przecież ona doskonale wie co ma robić, przecież ma 4 lata!” Panie poradziły sobie z tym problemem same: leki podawano Ewie w krótkiej przerwie między jednym etapem zabawy, a drugim, a do sprzątania mama-czarodziejka zapraszała córkę–wróżkę za pomocą czarodziejskiej różdżki.
Szpinak na scenę!
Bohaterami „Scenek Rodzinnych” może być… kotlet mielony, wizyta u cioci, albo znienawidzone, niebieskie rajstopy w motylki – czyli wszystko to, co wzbudza w naszych pociechach ostry protest. Daję Państwu gwarancję, że „syndrom” szpinaku niewiele ma wspólnego z wrażeniami przenoszonymi przez kubki smakowe. Bunt wynika raczej z niewiedzy lub wydumanych uprzedzeń. Kto lubi szpinak ręka do góry? A kto jadł budyń ze szpinaku, albo zielony tort? A może ktoś miał okazję spróbować włoskich pierożków ze szpinakiem i serem? Tylko kilka osób? To znaczy, że o szpinaku, oprócz anegdotki o zawartości żelaza, wiemy niewiele. To samo dotyczy innych dziecięcych protestów. Może zabawa w teatr pomoże rozwiązać te problemy?
Idziemy do teatru
W wielu miastach funkcjonują teatry lalkowe. Wyjście na przedstawienie to świetne urozmaicenie weekendu. Atmosfera teatru, bezpośredni kontakt ze sztuką, ludzkim głosem i „żywą” lalką, pobudzają wyobraźnię i są pożywką dla własnej twórczości. A przecież właśnie o to nam chodzi. Dziecko, naładowane pomysłami, z naszą pomocą, zacznie improwizować własne dialogi, z których można wyczytać więcej niż z bezpośredniej rozmowy. Oddajmy swój głos lalkom, kukiełkom, pacynkom czy marionetkom i posłuchajmy co opowiedzą nam nasze dzieci schowane za kurtyną z zasłonki.
Warto zaprosić do wspólnej zabawy dzieci znajomych, a samemu w większym gronie zasiąść na widowni.
Propozycja scenariusza:
TRAGEDIA O MARCHEWCE W JEDNYM AKCIE
AKT I ( i jedyny)
Scena I: (osoby : NIEJADEK, MAMA NIEJADKA, TATA NIEJADKA, BRAT NIEJADKA – JADEK, siedzą przy stole, jedzą obiad)
NIEJADEK: Dlaczego ta marchewka jest taka pomarańczowa? Nie lubię pomarańczowego koloru, nie będę jadł marchewki.
MAMA NIEJADKA: Jedz marchewkę, Niejadku, marchewka ma witaminy, będziesz zdrowy jak rybka!
NIEJADEK: Nie będę jadł, nie chcę być zdrowy, nie chcę być rybką!
TATA NIEJADKA: Popatrz, Twój brat, Jadek wcina marchewkę aż mu się uszy trzęsą i jaki duży urósł!
JADEK: Hehehe, Niejadek nie urośnie!
(15 minut trwa wymiana zdań przy stole)
MAMA NIEJADKA (bierze łyżkę, każe NIEJADKOWI otworzyć buzię, bo jak nie to… i wpycha mu marchewkę do buzi): Będziesz jadł, mój drogi NIEJADKU, bo ja się za twoje wystające żebra wstydzić w przedszkolu nie będę!
NIEJADEK: (wypluwa marchewkę i zaciska usta)
KURTYNA
SCENA II (osoby jak wyżej)
NIEJADEK: Dlaczego ta marchewka jest taka pomarańczowa? Nie lubię pomarańczowego koloru, nie będę jadł marchewki.
MAMA NIEJADKA: Nie jedz – nie musisz, nie każdy lubi marchewkę.
TATA NIEJADKA: Ja będę jadł marchewkę, bo chcę mieć marchewkowe sny.
JADEK: A wiecie, że pies Marka też je marchewkę? Pewnie dlatego nikt go nie może dogonić u nas na podwórku!
(Cała rodzina delektuje się marchewką pomrukując od czasu do czasu smakowicie, Niejadek zaczyna gmerać widelcem w ziemniaczkach, ale nie widząc zainteresowania ze strony współbiesiadników zajmuje się podziwianiem kompozycji dania. Nagle jedna marchewka, niby przypadkiem ląduje w buzi, po niej następna. Z talerzyka znikają kolejno wszystkie marchewki, po nich ziemniaczki i klopsik. Wszyscy wstają od stołu, dziękują i pomagają mamie sprzątać po posiłku.)
KURTYNA
Co różni te dwie odsłony? Jedna jest typową scenką rodzinną, od której marchewka od razu zaczyna smakować jak start kapeć, a druga to wyreżyserowane przedstawienie.
Podsumowując cały pedagogiczno–artystyczny wywód: jeśli mamy problem, to nie róbmy scen, zróbmy teatr!
Katarzyna Lewańska -Tukaj – pedagog