Dziś sama jestem mamą i w kwestii zabawek w zasadzie nie muszę się wysilać. Wystarczy, że pójdę do pierwszego lepszego sklepu i dysponując odpowiednimi środkami finansowymi mogę spełnić praktycznie każdą zachciankę mojego dziecka. Znamienną cechą dzisiejszych czasów jest nadmiar wszystkiego, w tym akcesoriów do zabawy. Dodatkowo producenci zabawek dokładają wszelkich starań, żeby przekonać rodziców do tego, że ich produkty zapewnią dziecku nie tylko świetną zabawę, ale też zadbają o jego wszechstronny rozwój. Wszystko pięknie, tylko dlaczego dziecko pomimo posiadania wielu zabawek tak szybko się nimi nudzi? Co więcej, wyniki badań wskazują na to, że nadmiar posiadania może wręcz szkodzić, dzieci zaczynają coraz rzadziej podejmować zabawy tematyczne, będące przecież jednym z przełomowych momentów w ich rozwoju, są też bardziej podatne na uzależnienia zarówno w dzieciństwie (zabawki, TV, komputer), jak i w późniejszym wieku.
Czy jest coś, co można dzieciom ofiarować w zamian, by ograniczyć negatywne skutki konsumpcjonizmu? Tak, możemy „wysłać zabawki dziecka na wakacje”. To jedno z założeń projektu „Przedszkole bez zabawek”, który został wymyślony i przetestowany po raz pierwszy przez dwóch niemieckich pedagogów, ale zaadaptowało go już kilka polskich przedszkoli. Jego głównym celem jest zmiana niekorzystnych nawyków i sposobów spędzania czasu przez dzieci. Zamiast gotowych zabawek dzieci dostają przeróżne materiały, najczęściej pochodzenia wtórnego oraz akcesoria niezbędne do tworzenia, takie jak nożyczki, klej, farby, taśma klejąca etc. W ten sposób zachęcane są do rozwijania twórczej aktywności, np. poprzez samodzielne wykonanie zabawek, gier czy książek. W czasie trwania projektu dzieci :
– uczą się, jak sobie radzić z nudą
– wzmacniają silne strony swojej psychiki, które uodparniają je na uzależnienia
– uczą się rozpoznawać swoje słabości oraz wzmacniają umiejętność zwracania się o pomoc
– doskonalą umiejętności komunikowania się z otoczeniem
– rozwijają fantazję
– kształtują umiejętności społeczne, w tym: radzenie sobie z sytuacjami trudnymi i wyzwaniami
– ćwiczą umiejętność nawiązywania i utrzymywania kontaktów z innymi dziećmi oraz dorosłymi
– uczą się trudnej sztuki negocjacji i rozwiązywania konfliktów
– uczą się szanować zabawki i pracę innych dzieci
– stają się bardziej wyciszone i łatwiej skupiają uwagę, także podczas zajęć dydaktycznych
– częściej bawią się w zabawy tematyczne, wykorzystując wyobraźnię
Czy zatem rodzice w trosce o rozwój dziecka powinni przestać kupować mu zabawki? Jestem daleka od namawiania kogokolwiek do przyjęcia tak rygorystycznej postawy, trzeba jednak zwracać uwagę na to, aby dziecko nie było zalewane przez bodźce – mam tu na myśli nadmierne oglądanie telewizji i dostarczanie dziecku zbyt wielu zabawek. Poza tym zamiast kolejnej wizyty w sklepie, warto przyjrzeć się uważnie temu, co mamy w domu i spróbować pobawić się inaczej niż dotychczas. Wyjdzie nie tylko oszczędniej i w zgodzie z ekologią, ale również z korzyścią dla rozwoju dziecka. Zabawki z surowców wtórnych spełniają bowiem większość kryteriów tzw. dobrej zabawki – nie determinują przebiegu zabawy, lecz dają wiele możliwości jej użycia, angażują emocje, rozwijają funkcje poznawcze oraz ruchowe, nie podlegają wpływowi programów telewizyjnych oglądanych przez dzieci, są atrakcyjne dla dzieci w różnym wieku i na różnym poziomie rozwoju. Możliwość tworzenia pobudza dziecko do kreatywności i samodzielności, a co za tym idzie, wpływa pozytywnie na samoocenę. Ponadto zdolność do tworzenia wyobrażeń w umyśle ma kolosalne znaczenie dla jakości późniejszego myślenia i uczenia się. Niech piątek będzie odtąd dniem, gdy wspólnie z dzieckiem tworzymy przysłowiowe coś z niczego. O tym, jak zacząć, opowiem następnym razem.
Tekst i zdjęcie Agnieszka Sroka – z wykształcenia psycholog dziecięcy, z zamiłowania fotograf i wielka entuzjastka tworzenia zabaw i zabawek z surowców wtórnych.