Pomoc w rozładowywaniu emocji musi rozpocząć się od wskazania i nazwania tego, co dziecko przeżywa. Trudno jest przeciwdziałać czemuś, czego się nie zna. Tylko rozpoznanie może pozwolić na szybką reakcję. Innymi słowy – dziecko, które wie, że jest rozgniewane, a nie znudzone lub smutne, będzie wiedziało, co zrobić, żeby poradzić sobie ze złością (oczywiście tego też trzeba nauczyć).
Jak nazywać?
Nie wystarczą gotowe rozwiązania, podanie określenia, jak: smutek, radość czy złość. Nie można oczekiwać, że maluch nauczy się nowych słów jak wielu innych. Tu chodzi o coś więcej – najpierw o rozpoznanie, a potem nazwanie. Trzeba przede wszystkim opisywać, co się widzi, gdy dziecko lub ktoś inny przeżywa daną emocję. Pokazujemy, co dzieje się wtedy z ciałem, twarzą. Mówimy: „widzę, że rozzłościły cię klocki, z których nie możesz zbudować tunelu. Tak często się czujemy, gdy coś nie udaje się, jakbyśmy tego chcieli”. Rozmowy warto jest podeprzeć konkretnym przykładem. Świetnie sprawdzi się wtedy kostka z różnymi minami (łatwo ją zrobić samodzielnie). Można rzucać kostką na zmianę z dzieckiem i wypytywać o wybraną minę („zrób wesołą/smutną/zagniewaną minę”, „jaką minę robi mama, gdy się cieszy/smuci/złości?”, „jaka mina podoba ci się najbardziej?”).
Buźki przedstawiające różne miny warto jest rysować, malować, dużo przy tym rozmawiając. Świadomemu swoich emocji dziecku łatwiej będzie nad nimi zapanować. Oczywiście, nie możemy oczekiwać, że maluch najpierw przeanalizuje rodzaj uczuć, jakich doświadcza, a dopiero potem zareaguje. Nawet dorosłym taka refleksja dość trudno przychodzi w porę. U dzieci chodzi bardziej o rozpoznanie, co dzieje się z ich ciałem i czym zostało to wywołane.
Pozwalać na okazywanie emocji
Pomoc dziecku w radzeniu sobie z wybuchem uczuć nie będzie oznaczać braku akceptacji dorosłych na wystąpienie tych emocji. Rodzice mają zazwyczaj największą trudność z przyjęciem dziecięcej złości. Maluchy mają na nią najmniejsze przyzwolenie. Dorośli bardzo często uważają, że powody dziecięcej złości są niezwykle błahe, a reakcje przesadzone. Czy czerwone, a nie zielone spodnie mogą być końcem świata? Oj, mogą…
Aby malec mógł rozładować emocje, musi je najpierw przeżyć. Nieprawidłowe reakcje najbliższych potrafią wyrządzić wiele szkody. Mówienie „nic się nie stało” wprowadza zamęt. Bagatelizowanie, zaprzeczanie utrudnia dzieciom połapanie się w uczuciach. Trzeba też pamiętać o często powtarzanym „mama nie płacze” (gdy ewidentnie płacze). Repertuar emocji jest bogaty (to też zakłopotanie, duma, wstyd) i zdezorientowany malec może się pogubić.
Wreszcie rozładowywanie
Warto jest wypracować z dzieckiem sposoby radzenia sobie z burzą uczuć. Zazwyczaj rozładowywania wymaga złość, która u maluchów szybko narasta, doprowadzając do reakcji społecznie nieakceptowanych. Oczywiście, agresji nie można akceptować. Dzieciom proponujmy różne metody, z czasem zobaczymy, które sprawdzają się najlepiej:
– zaciekawienie czymś malucha – szczekającym psem, przejeżdżającym niedaleko motorem, lecącym samolotem, zabawką;
– zaproponowanie czynności – wrzucanie brudnych ubrań do pralki, rozwieszenie wypranych, rozmowa telefoniczna, na przykład z babcią, darcie gazet;
– ruch – skakanie, bieganie, itd.;
– głębokie oddychanie, liczenie.
Ważny jest spokój rodziców, ich opanowanie, niedopuszczalne natomiast agresja i przemoc fizyczna lub słowna. Nie można zapominać o pochwałach i docenianiu wysiłków i starań malucha, które podejmuje, by pohamować swe negatywne emocje.
Anna Chmielewska – pedagog, absolwentka pedagogiki opiekuńczo-wychowawczej oraz edukacji elementarnej i terapii pedagogicznej na UAM w Poznaniu