Chwalić czy nie chwalić, a jeśli tak, to jak?

To właśnie przekaz, jaki dziecko dostaje od nas wpływa na kształtowanie się zadowolenia, a także opinii na temat własnych umiejętności. Dlatego istotne jest, co i w jaki sposób do dziecka mówimy. Ważne jest mówienie o czynach, a nie o samym dziecku; opisywanie tego, co widzimy, bez wypowiadania oceny. Liczy się też, jak na dziecko patrzymy. Każdy maluch szuka u rodzica akceptacji, potwierdzenia własnej wartości i wyjątkowości; każdy potrzebuje widzieć i czuć aprobatę.

Kiedy córeczka pokazuje nam namalowanego kotka, odłóżmy na chwilę pisanie artykułu czy czytanie gazety, spójrzmy na dziecko i na rysunek i postarajmy się docenić to co nowe i inne. Jeśli dziecko pokazuje nam dziesiątą kartkę z gryzmołami, spróbujmy dostrzec w rysunku coś niepowtarzalnego i wyrazić swoje wrażenia, np.: „Widzę, że dzisiaj używasz koloru różowego” albo „Podobają mi się twoje długie kreski”.

Gdy dziecko posprząta przed pójściem spać zabawki, którymi się wcześniej bawiło, a my chcemy je pochwalić, nie mówmy: „Dobra dziewczynka” czy „Grzeczny chłopiec”. W ten sposób oceniamy dziecko. Jeśli zabawki, zamiast znaleźć się w pudełkach, zostały wrzucone byle jak do szafy i dziecko dostanie powyższy komunikat, to w jego głowie powstanie zamęt – „Jestem dobra/grzeczny, bo wepchnęłam zabawki do szafy?”

Dodatkowo określanie dziecka mianem: dobry, grzeczna, miła, śliczna, głupi sprawia, że przypinamy mu etykietę. Tworzymy obraz, do którego dziecko może chcieć się, nawet nieświadomie, dopasować. A przecież nie o to chodzi. Konieczne jest mówienie dziecku o tym, co się widzi, o tym, co zrobiło, a nie o nim samym. Dzięki takim komunikatom uczy się ono własnej skuteczności i zyskuje poczucie sprawstwa. Przekazując najmłodszym informacje zwrotne, unikajmy też zwrotów w stylu: „No nareszcie”. Zamiast mówić „Wreszcie posprzątałaś”, mówmy: „Sprzątnęłaś zabawki, jestem z ciebie dumna”. Rodzic powinien dostosowywać też pochwały do wieku dziecka. Jeśli trzylatkowi powiemy: „Widzę, że sam zapiąłeś guziki”, to będzie on zadowolony z siebie. Jeśli taki komunikat przekażemy dwunastolatkowi, poczuje się urażony.  

Chwalenie dziecka jest bardzo ważne, bo możemy w tym czasie przekazać też swoje uczucia: „Widzę, że sama umyłaś rączki, jestem zadowolona”. Pamiętajmy jednak, aby nasz komunikat był szczery, gdyż dzieci wyczuwają fałsz na kilometr. Nieszczere pochwały obracają się przeciwko nam, bo dziecko może poczuć się lekceważone albo nauczy się, że słowa dorosłego nie są zbyt wiele warte.

Odnoszę wrażenie, że rodzice w Polsce mają tendencję do zwracania uwagi na to, co negatywne; do wyłapywania złych zachowań, do koncentrowania się na błędach i słabościach. Co za tym idzie, brakuje pozytywnego wzmocnienia. Jeśli zależy nam, aby dziecko umiało dostrzegać to, co piękne i wartościowe w sobie, to koniecznie zmieńmy komunikat na pozytywny. Zwracajmy uwagę na to, co dziecko robi dobrze, co już potrafi i chwalmy je za to. Dostrzegajmy i doceniajmy nowe umiejętności naszych maluchów. Zamiast mówić: „Jazda na rowerze nie wychodzi ci zbyt dobrze”, powiedzmy: „Widzę, że umiesz już utrzymać równowagę na rowerku, cieszę się z tego”. Zwracajmy uwagę na konkretne umiejętności. Doceniajmy fakt, że nasze dziecko jeszcze kilka dni temu nie umiało zawiązać bucików, a dzisiaj już potrafi.  Podkreślajmy też to, co wymaga wysiłku, np.: „W zeszłym roku nie umiałaś wspiąć się na tę drabinkę, a w tym roku już to umiesz. Brawo”.

Mówmy o naszych uczuciach i zwracajmy uwagę na uczucia dzieci. Pamiętajmy jednak, aby niczego im nie wmawiać. Chwalmy je za to, co faktycznie robią. Łatwiej nam będzie nauczyć się chwalić nasze dzieci, jeśli też czasem sami siebie pochwalimy.

Marta Pociecha – psycholog, psychoterapeutka, specjalizuje się w pracy z matkami, więcej informacji na stronie www.laboratorium-procesu.pl