Czy każda książka jest dobra dla dziecka?

Rzeczywistość jest jednak bardzo często całkowicie odmienna. Jako ilustrację prawdziwego oddziaływania umoralniających książek przytoczyć mogę anegdotę, którą podzielił się ze słuchaczami autor książek dla dzieci – Ulf Stark – podczas spotkania w Poznaniu. Opowiedział on, iż gdy był dzieckiem, ojciec pragnął go wychowywać poprzez lekturę właściwych książek. Za najwłaściwszą uznawał „Cudowną podróż” Selmy Lagerlof – a to z powodu kary, jaka spotyka głównego bohatera – za złe zachowanie zostaje uderzony w twarz, po czym kurczy się i wyrusza w podróż na grzbiecie gęsi. Ojciec nie mógł się nadziwić, dlaczego jego dotąd raczej grzeczne dziecko, nagle zaczęło zachowywać się nieakceptowalnie. Wyjaśnił mu to dopiero mały Ulf, gdy po którymś wybryku zaczął błagać tatę, by uderzył go w twarz. Książka, zamiast wychować, obudziła w chłopcu marzenie o wielkiej przygodzie. Poniekąd efekt był o wiele lepszy od spodziewanego, jednak zupełnie nie taki, jakiego oczekiwano.

Anegdota z całą pewnością jest zabawna, lecz wyniki badań przytoczone przez Po Bronsona i Ashley Merryman w książce „Rewolucja w wychowaniu” już takie nie są. Najmłodsi z książek, które teoretycznie mają korygować ich zachowanie, uczą się postępować w sposób jeszcze bardziej destruktywny. Dzieci, dotąd dobrze odnoszące się do rodzeństwa, nagle zaczynają się nad nim znęcać. Dlaczego tak się dzieje? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, jednakże wysunąć można kilka hipotez.

Po pierwsze dziecko podczas lektury spotyka się w książce z zachowaniami, które jemu samemu prawdopodobnie nie przeszły przez myśl, po prostu nie wiedziało, że tak też można postępować. Mają one zatem dla niego urok nowości, a więc nęcą, by je wypróbować. Działa to na tej samej zasadzie, na której każdy, kto usłyszy, że nie da się polizać własnego łokcia, natychmiast spróbuje to zrobić. Do tego dzieci, zwłaszcza małe, mogą nie postrzegać opowieści jako całości, gdyż dopiero uczą się dostrzegać zależności przyczynowo-skutkowe. Mogą nie umieć powiązać negatywnych zachowań z ich konsekwencjami. Do tego dochodzić może jeszcze chęć sprawdzenia, czy książka mówi prawdę i czy otoczenie rzeczywiście zareaguje w ten sam sposób. Jeżeli zareaguje inaczej – zachowania mogą się utrwalić.

Z przytoczonych wyżej powodów lepiej zastanowić się, co i w jakim celu czytamy naszym dzieciom. Być może lepiej przeczytać książkę koncentrującą się na emocjach i uczuciach bohaterów, a nie tylko ukazującą zachowania i ich konsekwencje. Lepiej pokazać najmłodszym bohaterów niekoniecznie całkiem „białych”, papierowych, lecz prawdziwych – dobrych, mimo, że nie zawsze wszystko im się udaje. Co innego popełniać błędy i robić rzeczy szalone, a co innego ukazywać zachowania jawnie naganne.

Przykładem książki, która miała działać dokładnie w opisany sposób, jest powieść „Oto jest Kasia”, po dziś dzień lektura szkolna. Ukazuje ona jednak przede wszystkim niewybaczalne błędy rodziców, zamiast dawać przykład dzieciom. Wśród tworzonych dziś książek również nie brakuje moralizatorstwa opartego o ten mechanizm. W „Tupcio Chrupcio. Kapryśna myszka” znów matka doprowadza do sytuacji, w której dziecko zachowuje się „nieznośnie” i ono samo ponosi tego konsekwencje.

Osobną kategorią są książeczki mające na celu przestrzec dzieci czy to przed niewłaściwymi zachowaniami, czy też przed zagrożeniami, takie, jak: „Uważaj, to niebezpieczne” oraz „Dobre wychowanie” z serii „Obrazki dla maluchów”. Prezentowane w nich sytuacje z jednej strony mogą wydawać się niebezpieczne, z drugiej jednak mogą być dla dziecka bardzo atrakcyjne, skłaniać je do eksperymentowania.

Biorąc pod uwagę przytoczone powyżej przykłady, warto się zastanowić, co czytamy naszym dzieciom i czy na pewno przyniesie to takie skutki, jakich oczekujemy. I, co ważne, warto wiedzieć, co dajemy do czytania dzieciom, które posiadły już umiejętność samodzielnej lektury.

Natalia Minge – psycholog specjalizujący się we wspieraniu rozwoju intelektualnego mniejszych i większych dzieci. Właścicielka Poradni Psychologicznej Hipokampus www.hipokampus.pl. Prywatnie mama trójki dzieci w wieku od pół do 4 i pół roku.