Kciuk kontra smoczek, czy można wybrać mniejsze zło? Z rozważań terapeuty mowy

Przyznam, że decyzję o pożegnaniu tego silikonowego „przyjaciela” przeciągaliśmy z mężem w nieskończoność, w związku z obawą o reakcję naszego dziecka. Jednak pewnego dnia, przez pośpiech i ogólne zamieszanie zapomnieliśmy o smoczku, wyruszając w daleką podróż. Denerwowaliśmy się, jak syn zniesie nagłe rozstanie, ale okazało się (na szczęście!), że szybko o smoczku zapomniał. Teraz jego mama może się już pochwalić całemu światu tym ważnym wydarzeniem!

Niestety nie zawsze rozstania ze smoczkiem odbywają się tak bezboleśnie. Przeprowadzając wywiad logopedyczny z rodzicami moich podopiecznych, często poznaję ciekawe historie „smoczkowe”. Jestem bardzo zaniepokojona, kiedy rodzice informują mnie, że ich trzyletnie dziecko nadal ssie smoczek lub pije mleko z butelki. Za to z podziwem patrzę na rodziców, którym udało się wychować dziecko bez podawania jakiegokolwiek „uspokajacza”. Spotykam też rodziców, których dzieci ssą palec – najczęściej kciuk.

Konsekwencje wynikające z nadużywania zarówno smoczka, jak i kciuka, bywają bardzo przykre. Logopedzi i ortodonci podkreślają, że podczas ich ssania dochodzi do zmiany napięcia mięśnia okrężnego warg, dziecko nie domyka buzi i oddycha przez usta. Sprzyja to częstym infekcjom górnych dróg oddechowych. Nadużywanie smoczków i kciuków powoduje też deformację zgryzu i przyczynia się do zaburzeń pionizacji języka – niezwykle istotnej między innymi przy prawidłowej wymowie głosek: sz, ż, cz, dż i r.

Dlaczego dzieci domagają się smoków i ssą kciuki? Otóż wszystkie te czynności związane są z układem limbicznym, odpowiedzialnym za emocje, którego zakończenia zlokalizowane są w podniebieniu dziecka. Dziecko pobudza pracę tego układu, przez co oddziałuje na swoje samopoczucie. Oznacza to, że ssie, żeby się uspokoić!

Badania wykazały, że kciuk ssą przede wszystkim dzieci matek, które w czasie ciąży przechodziły silne i długotrwałe stresy związane ze stanem dziecka. Dzieci te odczuwają niepokój wraz ze swoją matką i uspokajają się, wkładając palec do buzi. Interesujące jest to, że do 9. miesiąca życia dziecka ssanie kciuka pojawia się dokładnie w tym samym czasie, kiedy matka przeżywała sytuacje stresujące w ciąży.

Rodzice podejmują próby ograniczenia dziecku kontaktu z kciukiem, stosując różne metody, np.: zawiązywanie rękawów piżamy, bandażowanie kciuka, smarowanie gorzkimi specyfikami itp.  Metody te są jednak mało skuteczne i powodują nakładanie stresu na stres, a w rezultacie potęgują potrzebę ssania.

Jeśli dziecko ma silny odruch ssania, można podać mu smoczek. Trzeba jednak pamiętać, że smoczek dajemy tylko w ostateczności, kiedy nie zadziałają już żadne inne mechanizmy  uspokajające. Niektórzy rodzice próbują też zwalczyć ssanie kciuka i podają dziecku w zastępstwie pusty  smoczek. Skutkuje to jednak tym, że dziecko ssie zarówno palec, jak i kciuk.

Zmagania ze ssaniem palca są długotrwałe i wymagają wielkiej cierpliwości. Znam dorosłych ludzi, którzy w chwilach wielkiego napięcia sięgają po swój tajny „uspokajacz”. Znam też dzieci, które wygrały „walkę” z kciukiem i wyrosły z tego zwyczaju. Rodzice tychże dzieci podkreślają, że bliskość z dzieckiem pomogła zwalczyć ten zły nawyk.

Kiedy zawiodą już wszystkie sposoby na pozbycie się „uspokajacza”, warto zwrócić się o poradę do psychologa. To on zajmuje się emocjami dziecka, rola logopedy koncentruje się na zapobieganiu wadom zgryzu, a przez to wadom wymowy. Logopeda i psycholog muszą znaleźć wspólny mianownik, którym z pewnością jest dobro dziecka.

W życiu na wszystko przychodzi odpowiedni moment, na odstawienie smoka i zlekceważenie kciuka także. Czasami jednak trzeba uzbroić się w cierpliwość, żeby w dobrej wierze nie uczynić dziecku WIĘKSZEGO zła…   

Wszystkim małym amatorom zarówno smoczków, jak i kciuków, życzę szybkiego zerwania z „nałogiem”!

Dominika Kościelniak
pedagog specjalny-logopeda