O empatycznej komunikacji – Języku Serca – z dziećmi

O co chodzi z tym głębokim kontaktem?

Jest to pragnienie, aby na relacje ze swoim dzieckiem patrzeć za każdym razem (albo jak najczęściej to się da!) z intencją podtrzymania i budowania więzi. Jest to więc poniekąd próba pozostawienia na boku naszych ról rodzica i dziecka, szczególnie w momentach konfrontacji, i przyjrzenia się temu, co każdą z osób kieruje.

Świat dziecka i rodzica jest pełen konfliktów, stawiania i przesuwania granic, jak każdy świat wspólnot. W czasie tych konfrontacji my dorośli, odpowiedzialni za relację z dzieckiem, z racji naszego wieku i doświadczenia (co w moim przekonaniu jest czymś innym niż poczucie bycia odpowiedzialnym za dziecko) staramy się, aby przebiegała ona w atmosferze wygrany-wygrany.

Jak to wygląda w rzeczywistości?

Przykład rozmowy prowadzonej Językiem Serca:

Rodzic wchodzi do domu, do salonu i widzi, że na drewnianych meblach napisane jest w zdrobnieniu imię ich dziecka, Joachima, i są porobione obwódki wokół krawędzi mebli, a wszystko to niezmywalnym pisakiem. Emocje rosną w rodzicu: złość, irytacja. Pojawiają się myśli: „Jak ten dzieciak mógł to zrobić?” Jest jednak  świadomy, że za każdym czynem stoją piękne potrzeby, które są napędem naszych działań. I wie (bo przepracował już to w sobie, czytał książki, był na warsztatach dla rodziców), że chce szanować te potrzeby. Bierze więc głęboki oddech, potem jeszcze trzy (co powoduje, że ma więcej tlenu we krwi, a więc i trochę spada mu ciśnienie na natychmiastowy atak) i idzie do domniemanego czteroletniego autora napisów.

Rodzic:     Joasiu, czy to ty rysowałeś po meblach w salonie?

Joaś:         Hmm.. [Patrzy niepewnie na rodzica. Być może dopiero w tym momencie po raz  pierwszy przeszło mu przez myśl, że napisy na meblach nie wszystkich ucieszą.]

Rodzic:     Chciałeś wypróbować, jak działa pisak na meblach? [Rodzic próbuje odgadnąć motywację dziecka]

Joaś:        Nie..

Rodzic:    [Rodzic czuje się zagubiony, myślał, że to o to chodzi, teraz nie ma pomysłu, czemu dziecko to zrobiło. Wyraża więc to głośno.] Aha, więc nie chodzi o ciekawość?

Joaś:        Nie… Przecież w przedszkolu wszystkie szafki są podpisane.

Rodzic:    [Uśmiecha się w duchu, na to nie wpadł! Czuje czułość. Mówi jednak nadal o dziecku] Aha, więc chciałeś podpisać meble jak w przedszkolu?

Joaś:        Tak, sam podpisałem!

Rodzic:    Aha, i dodatkowo cieszysz się, bo potrafisz już to zrobić sam? [Faktycznie Joaś ostatnio intensywnie ćwiczy pisanie swojego imienia i robi to wszędzie… po prostu przyszła kolei na meble. Rodzic czuje się trochę bardziej zrelaksowany, nawet potrafi popatrzeć na to z humorem. Wie, że dziecko zrobiło to, by ćwiczyć swoje umiejętności i odtwarza rzeczywistość, jaką poznał poza domem, w przedszkolu. Złość przerodziła się w czułość i radość. Teraz rodzic jest gotowy do wyrażenia siebie.]

Rodzic: 
   Joasiu, usłyszałam, że rysowałeś na meblach, bo chciałeś podpisać je tak, jak są podpisane szafki w przedszkolu, i cieszysz się, że udało ci się to zrobić samemu, tak?

Joaś:        Tak! [Joaś jest dumny, choć nadal lekko zaniepokojony]

Rodzic:    Szanuję to, to fantastyczne umieć napisać swoje imię! Ale jak to zobaczyłam, poczułam się zła. Meble w salonie są dla wszystkich i chcę, aby były czyste. Pomazałeś je niezmywalnym flamastrem i obawiam się, że nie uda nam się tego doczyścić. Zaraz to sprawdzimy. Chcę cię prosić, abyś nie rysował po meblach i ścianach poza swoim pokojem. Co ty na to?

Joaś:        Dobrze, nie będę. A u siebie mogę?

Rodzic:  
 To jest twój pokój, chcę, żebyś się w nim czuł dobrze. Jeśli chcesz podpisać swoje szafki, to mi nie przeszkadza.

Joaś:        O fajnie! A tego nie da się zmyć? [Joaś ma wyraźnie zmartwioną minę, co dało rodzicowi pewność, że zrozumiał, iż pomalowane na czarno meble w salonie nie sprawiają rodzicowi radości.]

Rodzic:    Zaraz sprawdzę.

Flamaster okazał się trochę zmywalny. Nie udało się domyć całkowicie, ale jednak na pierwszy rzut oka nie było widać czarnych kresek. Jest to prawdziwa dyskusja, która odbyła się ponad rok temu. Joaś od tego czasu nie pomalował mebli ani innych sprzętów czy ścian spoza swojego pokoju.

Co wydarzyło się w tej rozmowie? Rodzic na bieżąco rozpoznawał i chwytał swoje uczucia, postanowił jednak najpierw zająć się uczuciami i potrzebami dziecka. Ciągle zgadywał, a nie twierdził, co się dzieje w dziecku. Dopiero jak się z nimi połączył, dotarł, co motywowało dziecko, złapał z nim kontakt, dopiero wtedy powiedział, jak się czuł i co dla niego jest ważne. W tym momencie dziecko mogło usłyszeć jego prośbę. Sprawa była zakończona, więź podtrzymana, wartości przekazane.

Często ta sama sytuacja jest rozwiązywana w inny sposób, na pozór krótszy:

Rodzic:    Joasiu, porysowałeś meble. Jestem zła. Jak mogłeś to zrobić?

Joaś:
        [Przestraszony – rodzic jest zły i zdziwiony – jak to jak mógł zrobić? Przecież to taka frajda] To nie… [chciałby skłamać, bo boi się kary] tak, to ja, ale… [chce wyjaśnić, dlaczego to zrobił]

Rodzic:
    Jakie ale, synu. To jest niezmywalny flamaster, czy ty umiesz myśleć? Co ja mam z tym zrobić? [Rodzic zajmuje się swoimi emocjami, naprawdę lubi te meble i ceni sobie czystość w domu]

Joaś:
        [Czuje się paskudnie. Chce rodzicowi powiedzieć, dlaczego to zrobił, ale rodzic nie chce słuchać. Usłyszał, że nie myśli i zaczyna w to wierzyć, w końcu mówi to rodzic. Zaczyna płakać.]

Rodzic:
    No tak, najlepiej teraz się rozbeczeć… Idź do swojego pokoju, jak się uspokoisz to pogadamy i zobaczymy, jaka będzie tego konsekwencja.

Joaś płacząc, wychodzi. Rodzic dalej pozostaje w uczuciu złości, zaczyna szorować meble. Sprawa nadal nie jest załatwiona, trzeba będzie ponownie się nią zająć, jak Joaś sam stawi czoła swoim emocjom.


Co wygrywamy, stosując empatyczną komunikację?

Empatyczna komunikacja uczy nas, jak zarządzać swoimi emocjami, jak o nich mówić i jak je łączyć z potrzebami. A to łączy nas ze sobą, z naszymi dziećmi, partnerami, światem. Małe dzieci naturalnie mówią Językiem Serca. Jasno mówią, czego pragną, a czego nie chcą. Z czasem uczą się naszego języka i zaczynają wraz z nami budować mury, zamiast otwierać okna na świat, parafrazując słowa twórcy metody, Marshalla B. Rosenberga. Język Serca te okna ponownie otwiera.

Magdalena Sendor

Jedna z pierwszych mam aktywnie i profesjonalnie promujących chustonoszenie w Polsce, współzałożycielka i trener Akademii Noszenia Dzieci, pierwszej polskiej szkoły dla doradców noszenia (2010) oraz autorka książki „Noś swoje dziecko. Dlaczego, jak i w czym” (wyd. Harmonia, 2008). Założycielka strony dla rodziców o alternatywnych sposobach bycia z dzieckiem – Ekodzieciak.pl, która działa od 2006 r. Od 2007 r. prowadzi różne warsztaty dla rodziców: chustonoszenia, masażu Shantala, Pozytywnego Rodzicielstwa – o komunikacji rodzic-dziecko.
Gorąca zwolenniczka świadomej, empatycznej komunikacji. Ukończyła Studium Porozumienie Bez Przemocy Marshalla B. Rosenberga  (2008-2009), Trening Skutecznego Rodzica Thomasa Gordona (2008), Intensywny Kurs Mediacji wg Porozumienia Bez Przemocy (2010-2011).
Mama dwójki dzieci – 5 i 2 lata. Wielbicielka jazzu, gór i tanga.

* Jest to potoczna nazwa metody komunikacji z ang. NonViolent Communication, po polsku przyjęła się nazwa Porozumienie Bez Przemocy.