Pewnego dnia Króliki, Wiewiórki i Dzięcioł szybko wracali ze szkoły, bo chcieli jeszcze przed zmrokiem pograć w piłkę. Policzyli się i stwierdzili, że jest ich za mało. Postanowili zapytać małą Sówkę, czy nie weźmie udziału w meczu.
– Cześć Sówko – zagadnął Królik – może pograsz z nami dzisiaj w piłkę? Brakuje nam jednego gracza…
Jednak Sówka na te słowa spłoszyła się. Nie domyślała się, że ktoś widział, że idzie za nimi. W mgnieniu oka oderwała się od ziemi i poleciała wysoko, nie zwracając uwagi na nic. Nagle wpadła w gąszcz gałęzi, których nie zauważyła i zaklinowała się. Sówka utknęła w dziwnej pozie wśród gałęzi. Próbując wydostać się, dziobem zaczęła przegryzać gałązki i trzepotać skrzydełkami.
Po chwili mała Sówka z impetem spadła na ziemię. Tak niefortunnie upadła, że gdy otrząsnęła się z nieplanowanego lotu, poczuła mocny ból w nóżce. Spojrzała na nią. Była ułożona inaczej niż zawsze, a przy dotyku, nawet lekkim, bardzo bolało. Zaczęła płakać, malutkie łzy spływały po jej piórkach. Nie wiedziała, co robić, a do domu był jeszcze spory kawałek drogi. Nagle usłyszała śmiech i krzyki z pobliskiego boiska. Przecież to Króliki, Wiewiórki i Dzięcioł mieli grać dziś w piłkę! Nóżka coraz mocniej bolała, co przeszkadzało jej w długim rozmyślaniu nad sytuacją. Muszę poprosić kogoś o pomoc, bo inaczej nie dam sobie rady, pomyślała Sówka.
– Ratunku! – cichutko wołała Sówka, jednak nikt jej nie słyszał. Kolejnym razem spróbowała troszkę głośniej, jednak też nikt nie usłyszał. Nóżka bolała coraz bardziej. Wszystkie emocje zebrały się w Sówce, która w jednym momencie wydała z siebie głośny krzyk.
Zawodnicy na boisku przerwali grę i nasłuchiwali, z której strony dochodzi wołanie, jednak nastała cisza. Wspólnie zastanawiali się, jak rozdzielić się w poszukiwaniach, kiedy nawoływanie powtórzyło się. Wszyscy zgodnie biegiem ruszyli w stronę wielkich drzew i krzaków.
Tam zobaczyli małą Sówkę. Zapłakaną, roztrzęsioną i smutną. Dzieci wiedząc, że Sówka nie lubi rozmawiać, bez pytania skonstruowały z patyków nosze, na których ją posadziły i zaniosły do domu.
Rodzice małej Sówki bardzo zmartwili się tym wypadkiem i od razu polecieli do szpitala, gdzie miły Pan Doktor Borsuk założył Sówce zielony gips. Na dodatek miała spędzić jeszcze dwa tygodnie w domu.
Następnego dnia, kiedy Sówka leżała w łóżku, odwiedzili ją goście. Byli to jej wybawiciele – Króliki, Wiewiórki i Dzięcioł. Mama Sowa przyniosła wielki dzbanek ciepłej herbaty i ciastka. Na początku mała Sówka była onieśmielona, jednak pod wpływem rozmowy postanowiła opowiedzieć o niefortunnym zdarzeniu. Wszyscy obecni słuchali z uwagą i zapewniali ją o swojej przyjaźni.
Od tej pory mała Sówka miała nowych przyjaciół. Bardzo lubiła chodzić z nimi na spacery oraz grać w piłkę. Musiała jeszcze oszczędzać nóżkę, dlatego dzielnie stawała na bramce. Okazało się, że w tej funkcji bardzo dobrze sobie radzi i odkryła, że przydatne są skrzydła, które rosły razem z nią.
Malwina Musiałek – ukończyła Pedagogikę opiekuńczo – resocjalizacyjną na Karkonoskiej Państwowej Szkole Wyższej w Jeleniej Górze.W trakcie studiów ukończyła kurs języka migowego. Obecnie studentka Terapii pedagogicznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Od wielu lat działa jako harcerka i wolontariuszka. Obecnie pracuje jako opiekunka dziecięca w placówce w Gdyni. Wokalistka amatorka i animatorka czasu wolnego. W wolnych chwilach planuje wycieczki, zabawy i pisze bajki dla dzieci.