Szczęście działa jak Słońce – rozmowa z Krystyną Łukawską

Ewa Świerżewska: Co to znaczy być szczęśliwym?

Krystyna Łukawska: Być szczęśliwym to poczuć błogą tkliwość, wtulając się w ramiona kochanej osoby albo zachwycić się widokiem kropli rosy, albo poczuć błogą wdzięczność wąchając główkę dziecka. Być szczęśliwym to poczuć wolność w oddechu. Być szczęśliwym to również powiedzieć życiu „tak”, być zadowolonym i wdzięcznym za wszystko, co nam się przytrafia.

Dali Lama, w książce „Sztuka Szczęścia”, na pytanie, czy szczęście jest możliwe, odpowiedział: „Tak. Wierzę, że szczęście możemy osiągnąć poprzez trening umysłu”.
Zdarzają się momenty w życiu, w których przepełnia nas uczucie szczęścia. Możemy nauczyć się przywoływać i utrzymywać te momenty, tak aby zdarzały się częściej. Możemy też uczyć się optymistycznego patrzenia na świat.

EŚ: Dlaczego szczęście jest tak ważne dla prawidłowego rozwoju i dobrego życia?

KŁ: Szczęście działa jak Słońce – dodaje wiary, energii i entuzjazmu każdemu naszemu działaniu. Wszystko wydaje się wówczas piękniejsze, pełniejsze i lepsze. Kiedy jesteśmy szczęśliwi, patrzymy na świat z optymizmem.

Nastawienie do życia działa jak filtr, który wpływa na naszą percepcję świata i każdemu zdarzeniu nadaje odpowiednie zabarwienie. Nie przypadkiem mówimy: „patrzeć na świat przez różowe okulary”, chociaż tych kolorów i ich odcieni jest mnóstwo.

Rodzic, który ma w sobie dużo radości życia, inaczej zareaguje na niską ocenę przyniesioną przez dziecko, niż rodzic, który dużo się martwi. Wielu osobom wydaje się, że martwią się, bo mają ku temu powody. Tak nie jest – martwienie się jest tendencją umysłu, takim właśnie filtrem, przez który patrzymy na świat.

EŚ: Czy szczęście (lub jego przeciwieństwo) są „dziedziczne”?

KŁ: Zastanawianie się nad tym, czy jest tzw. gen szczęścia, może prowadzić do przekonania, że tylko niektórzy mogą być szczęśliwi. Przez wiele lat trwała w psychologii debata na temat tego, co jest ważniejsze – czy dziedziczenie, czy wychowanie.

Dzięki neuronauce i neuropsychologii wiemy, że mózg nie jest strukturą statyczną, jak kiedyś uważano. Mózg nieustannie przebudowuje się pod wpływem bieżących doświadczeń. Z tej perspektywy dziedziczność przestaje być obciążeniem czy stygmatem.

Warto jednak pamietać, że reakcje rodziców wpływają bezpośrednio na sposób, w jaki kształtuje się mózg dziecka.

EŚ: Jak rodzice mają ustrzec się przed powielaniem błędów swoich rodziców?

KŁ: Jeśli nie chcemy powtarzać  błędów rodziców, musimy je sobie najpierw uświadomić, a następnie nauczyć się nowego sposobu reagowania. Tematowi temu poświęciłam pierwszy rozdział książki. Myślę, że nie zdajemy sobie sprawy z tego, że powielamy błędy rodziców. Robimy to podświadomie. To są nasze automatyczne, a więc nieświadome reakcje. Uświadomienie polega na zrozumieniu całego mechanizmu, który doprowadza mnie do konkretnej reakcji. A następnie zbudowanie nowego nawyku reagowania w podobnej sytuacji.

EŚ: Czy szczęście w dzieciństwie determinuje dorosłe życie?

KŁ: Bez wątpienia nasze dzieciństwo ma wpływ na dorosłe życie. Nasze automatyczne reakcje w dorosłym życiu będą zdeterminowane przeżyciami z dzieciństwa, ale świadomie możemy je zmieniać. W każdym wieku możemy uczyć się szczęścia.

EŚ: Co może zrobić dorosły, któremu w życiu się nie ułożyło, by zapewnić swojemu dziecku prawidłowy rozwój i sprawić, by w przyszłości było szczęśliwe?

KŁ:
Nie powinniśmy nikogo przekreślać, a zwłaszcza siebie. Każdy ma szansę na zmianę swojego życia bez względu na wiek, status społeczny czy materialny. Najbardziej zatruwa nas marazm, czyli trwanie przez długi czas w sytuacji, która jest źródłem codziennego niezadowolenia, smutku czy goryczy, w przekonaniu, że nic się nie da zmienić. 

„Już nic w życiu nie osiągnę, jestem za stara, ale może moim dzieciom się powiedzie”, to jedno z najbardziej fałszywych przekonań.  Nie możemy nauczyć dzieci szczęścia, dopóki sami go nie poczujemy. Jeśli jesteśmy w trudnej sytuacji, to nie znaczy, że tak będzie do końca życia.

Mamy przykłady na to, że można być bezdomnym, a parę lat później sławnym nauczycielem i milionerem (jak np. Neale Donald Walsch). Skoro więc inni potrafili, dlaczego nie ja?

EŚ: Czy mogłaby Pani polecić książki – dzieciom i dorosłym, niekoniecznie poradniki, które pomagają w dążeniu do szczęści?

KŁ: Mogę wymienić autorów, których książki były dla mnie wielką inspiracją. Wśród autorów polskich byli to: Wojciech Eichelberger i Ewa Foley. Jeśli chodzi o książki anglojęzyczne, najbardziej inspirującymi autorami są dla mnie: Wayne Dyer, Jon Kabat-Zinn, Dalai Lama, Daniel Siegel, Eckhart Tolle, Pema Chodron, Sharon Salzberg.

EŚ: Dziękuję za rozmowę.

Krystyna Łukawska
– jak pisze na swojej stronie (www.holistycznamama.com) – kobieta, mama, psycholog. Absolwentka Instytutu Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Mieszka od wielu lat w USA, ma licencję psychoterapeuty klinicznego. Prowadzi terapię indywidualną, coaching oraz warsztaty i seminaria.