Wesołe lato na wsi

My, pokolenie, które zazwyczaj spędzało wakacje po prostu na wsi – u babci, cioci czy w zaprzyjaźnionym gospodarstwie – do dziś czujemy zapach świeżo skoszonej trawy, smak świeżego mleka czy porzeczek prosto z krzaka… A ucieczka przed gąsiorem czy wyprawy na jagody do pobliskiego lasu? Kto by się wtedy przejmował kleszczami (Ixodes ricinus), czy bąblowcem (Echinococcus granulosus)! Jedynym zagrożeniem w lesie było zebranie niewłaściwego grzyba, ale nad tym, żeby do koszyka nie dostał się borowik szatański (Boletus satanas) zawsze czuwał ktoś dorosły.

Wieś – to pierwszy smak samodzielności, pierwsza pozaszkolna wiedza o życiu. Proste prawdy, które uświadamiały nam, że źródłem mleka jest krowa, a nie wizyta w hipermarkecie, jajko jest zasługą kury, a nie pani, która rozkłada plastikowe pojemniki na sklepowej półce. Być świadkiem wyklucia się kurcząt, pieczenia chleba czy wyrabiania masła, to coś więcej niż lekcja przyrody, chemii i zajęć praktyczno-technicznych w jednym.

Przebierając w ofertach biur podróży, chcemy zapewnić naszym dzieciom wspaniałe wakacje, chcemy, żeby wyjazd nad morze czy w góry zapadł im na długo w pamięć. Wyjeżdżamy za granicę, chcemy zapewnić naszym maluchom jak najlepsze warunki i dużo rozrywek. Tylko czy gdzieś w tym wszystkim nie umyka nam coś bardzo ważnego, coś co mamy bardzo blisko, a o czym zapomnieliśmy w ferworze wakacyjnego szaleństwa? Czym jest wycieczka do słynnego muzeum, w porównaniu do zanurzenia rąk w miękkim, chlebowym cieście? Czy można porównać smak lodów w eleganckiej kawiarni do smaku własnoręcznie wyrobionego masła? Świeżo zerwanych z drzewa wiśni, czy mokrych od porannej rosy jabłek, nigdy nie będzie można porównać do kupionych w sklepie owoców.

Zauważmy, że dla większości dzieci, które dorastają w miastach, wieś jest krainą z bajki, fantastycznym miejscem znanym jedynie z obrazków w książce. Pierwsze wyrazy naszych dzieci, to onomatopeje, maluch dowiaduje się, że kurka robi ko ko ko, krówka muuuu, a kózka meeeee, a piesek hau hau. I jeśli z tym ostatnim źródłem dźwięku nie powinniśmy mieć problemów, to o pozostałe w mieście trudno. Nie pozostaje nam nic innego, jak udać się na wieś i zapewnić naszemu dziecku wszystko to, czego nam, w czasie wakacyjnych wypadów na wieś nie brakowało. Nie martwmy się, że warunki na polskiej wsi mogą odbiegać od standardów w europejskich hotelach – cywilizacja już dawno zawitała pod strzechy i wygódki z serduszkiem można tylko spotkać w skansenach. Przeciętne gospodarstwo agroturystyczne oferuje nam nie tylko wiejskie atrakcje typu uczestniczenie w żniwach, ale także całkiem przyzwoite pokoje i co najważniejsze – łazienkę.

Co oprócz przyjemności obcowania z naturą może nam dać pobyt na wsi? Ciszę i spokój, o które tak trudno w mieście i co najważniejsze – pobyt z dzieckiem. Nie w modnym kurorcie, w tłumie na molo czy na zatłoczonym, górskim szlaku, ale w lesie, na zacisznej polanie, albo w schowanej pośród owocowych drzew altance. Z daleka od pełnych pokus sklepów, telewizyjnych seriali i komputerowych gier, możemy spędzić naprawdę przemiłe chwile. Zamiast gotowych rozrywek jakie serwuje nam miasto będziemy mogli skorzystać z własnej pomysłowości i ruszyć głową. Trzeba będzie przypomnieć sobie jak gotuje się zupę z zielska, czym należy karmić kaczki na stawie i że lepiej unikać spotkania z pokrzywą. Pobyt w eleganckim domu wczasowym kosztuje sporo, wczasy pod gruszą – niewiele, a czas spędzony z dzieckiem na łonie przyrody jest bezcenny.

Katarzyna Lewańska-Tukaj – pedagog

playdoh_ego