Problematyka wpływu mediów cyfrowych na rozwój dziecka jest tematem bardzo aktualnym i budzącym wiele kontrowersji. Każdy z nas ma swoje zdanie na ten temat, a do publicznej debaty włączają się naukowcy prezentujący wyniki badań, politycy, a także przedstawiciele firm ze sprzętem elektronicznym. Rzetelność przedstawianych danych często budzi wątpliwości i jest ściśle związana z interesem osoby bądź organizacji, która je przedstawia. Ja postaram się przybliżyć kilka punktów widzenia tego tematu i liczę, że uda mi się zainteresować rodziców i pedagogów tym tematem i zachęcę ich do przeczytania kilku wartościowych publikacji.
Telewizja idealna dla dziecka?
Wielu rodziców stara się ograniczać czas spędzany przez dziecko przed telewizorem czy komputerem. Prawdopodobnie wszystkim znana jest ta pokusa – bajka czy gra zajmie na trochę dziecko, a rodzic będzie mógł odpocząć lub zająć się ważnymi dla siebie sprawami. Nie ma przecież nic złego w takim podejściu o ile czas spędzany przed telewizorem jest rozsądny i dostosowany do wieku dziecka. Problem zaczyna się, gdy telewizja i komputer stają się przeważającą rozrywką dla małego człowieka.
Usprawiedliwieniem przyzwolenia dorosłych na spędzanie przez kilkulatka wielu godzin przed ekranem telewizora jest fakt oglądania przez niego programów edukacyjnych. Pierwszym takim programem, który odniósł światowy sukces jest „Ulica Sezamkowa”. Dzieci ją pokochały, a rodzice mogli czuć się spokojnie, bo przecież, oglądając dziecko czegoś się uczy. Przekonanie to podważa amerykański filozof i krytyk kultury Neil Postman. W książce „Zabawić się na śmierć” przedstawia pogląd, iż telewizja nie jest efektywna w edukowaniu, ponieważ działa przede wszystkim na emocje, a nie na intelekt. Telewizja to przede wszystkim rozrywka, a w programach takich jak „Ulica Sezamkowa” brakuje interakcji, która jest niezbędna w efektywnym procesie edukacyjnym.
Wielu rodzicom znana jest seria programów dla dzieci „Baby-Einstein” wyprodukowana przez koncern Disneya. Tytuł zachęca do oglądania ich przez niemowlęta, a rodziców uspokaja nazwisko sławnego naukowca. Czy oglądając te programy, dziecko rzeczywiście wyrośnie na geniusza?
Amerykańscy naukowcy zbadali wpływ korzystania z mediów dla intelektualnego rozwoju dzieci[1]. W badaniu uczestniczyło ponad tysiąc niemowląt i ich rodziców. Pierwszym etapem było ustalenie przyzwyczajeń medialnych dzieci na podstawie rozmowy z rodzicami, a następnie wykonanie testu językowego wśród maluchów. Wyniki badań przedstawiają się niezbyt optymistycznie – dzieci oglądające telewizje codziennie znały znacznie mniej słów. Efekt ten był szczególnie widoczny w przypadku kanałów Baby-TV oraz programów dla niemowląt. Tymczasem codzienne czytanie przez rodziców książek bardzo korzystnie wpływa na rozwój języka najmłodszych.
Oczywiście powyższych badań nie należy traktować jako wyrocznie. Wpływ telewizji na dzieci zależy od czasu spędzanego przed ekranem oraz innych aktywności podejmowanych przez nie w ciągu dnia. Niestety bardzo często telewizor zastępuje dziecku opiekę i jest najciekawszą formą rozrywki oferowaną przez dorosłych.
Czy czeka nas cyfrowa demencja?
„Cyfrowa demencja” to tytuł książki niemieckiego psychiatry i neurologa Manfreda Spitzera. Jest to termin użyty przez południowokoreańskich lekarzy do opisania symptomów chorobowych, charakteryzujących się zakłóceniem uwagi, problemami z pamięcią, objawami zmęczenia, bezsennością i depresją. Wymienione objawy dotyczyły osób nadużywających cyfrowych mediów. Spitzer w swojej książce szczegółowo analizuje to zjawisko w oparciu o setki badań. Autor podkreśla przede wszystkim, iż nie ma naukowych dowodów na to, że cyfrowe media wywierają pozytywny wpływ na procesy mózgowe, zapamiętywanie oraz uczenie się. Ponadto technologie bardzo często zwalniają nas z myślenia (np. nawigacja satelitarna), co nie wpływa korzystnie na rozwój naszego intelektu. Niektórzy zarzucają badaczowi, że jest staromodny i nie idzie z duchem czasu. Warto więc podkreślić, że Manfred Spitzer nie jest przeciwnikiem nowoczesnych technologii – wręcz przeciwnie – dostrzega ich zalety, ale przestrzega przed zagrożeniami płynącymi z ich nadużywania, zwłaszcza przez dzieci.
Dr Marzena Żylińska zwraca uwagę na to, że książka Manfreda Spitzera jest bardzo niewygodna, ponieważ podkreśla jak duża odpowiedzialność spoczywa na dorosłych, którzy wychowują dziecko. Pierwsze lata życia dziecka to czas, którego nie można zmarnować. To czym „karmimy” mózgi nasze i dzieci ma odzwierciedlenie w potencjale intelektualnym. Czy warto więc marnować ten intensywny czas rozwoju mózgu dzieci na bezproduktywną rozrywkę? Przesłanie książki Spitzera odpowiada na to pytanie: zdecydowanie nie.
Neli Postman stwierdził, że każda nowa technologia jest zarówno przekleństwem jak i błogosławieństwem. Media i nowoczesny sprzęt multimedialny ułatwiają i umilają nasze życie. Choć obecnie trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie bez nich, mamy świadomość związanych z nimi zagrożeń. Chciałabym podkreślić jeszcze raz, że nie możemy być obojętni na wpływ cyfrowych mediów na rozwój najmłodszych. Pamiętajmy także, jak ważne są wzorce, przekazywane dzieciom. Rodzic namiętnie oglądający seriale z pewnością nie jest dobrym przykładem korzystania z dobrodziejstw postępu technologicznego. Gorąco zachęcam także do przeczytania choć jednej z wymienionych przeze mnie publikacji.
Literatura: