Perfekcja kontra kreatywność, czyli tworzymy dom

 
Dom to przede wszystkim ludzie, dlatego musimy pamiętać o podstawowej zasadzie – dążenia do konsensusu, czyli zdrowego kompromisu. W naszą dyskusję o domu zawsze powinniśmy włączyć wszystkie zainteresowane strony, w tym również, a może przede wszystkim – dzieci.
 
„Mój dom – moja twierdza”?
 
To jedno z bardziej znanych powiedzeń dotyczących „koncepcji” domu. Co czujemy, gdy wypowiadamy te słowa? Z jednej strony – pojawia się poczucie bezpieczeństwa, z drugiej – izolacji, zamknięcia, być może nawet potrzeby ucieczki od świata zewnętrznego. 
 
Czy chcielibyśmy żyć w „twierdzach”, między którymi nie zachodzą żadne relacje? Na pewno takie rozwiązanie nie jest najlepsze, gdy wychowujemy dzieci. 
 
Nawet jeśli sami lubimy „zaszyć” się w domu, nie zaniedbujmy naturalnych, społecznych potrzeb, ujawniających się wyraźnie już u kilkulatków. Niby jest to oczywiste – zastanówmy się jednak, czy koledzy z chęcią odwiedzają nasze dziecko, czy są bardzo rzadkimi gośćmi?
 
„Dom otwarty”
 
Ze skrajności w skrajność? Pewnego rodzaju kontrą dla „domowej twierdzy” jest tzw. dom otwarty.
 
To miejsca wyjątkowo aktywne, pełne gości, emanujące energią, bywa, że również swego rodzaju artystycznym luzem. W niczym nie przypominają wspomnianych wyżej „twierdz”. Dom, w którym wszystko zmienia się zbyt intensywnie, może jednak nie dawać tak istotnego dla wielu ludzi (szczególnie dzieci) poczucia stabilizacji, prywatności i bezpieczeństwa. 
 
Jakie kolory kojarzą się z domem z pierwszego przykładu? „Twierdza” – grube mury, mało światła, stonowane, może nawet nadmiernie, barwy.
 
„Dom otwarty”. Co widzimy oczami wyobraźni? Jasne kolory, przestrzeń, światło? 
 
Na pewno w takich skojarzeniach ujawnia się wiele prawdy, a szczególnie jedna – urządzenie mieszkania, dominujący styl (niezależnie od możliwości finansowych, i co za tym idzie, bardziej lub mniej zamożnie prezentującej się aranżacji) mówi wiele o nas samych.
 
Domowa harmonia – jedność w różnorodności
 
Między skrajnościami zazwyczaj „mieszka” to, o co tak naprawdę w życiu chodzi – sprawdzająca się równie dobrze w starożytności, jak i współcześnie, zasada „złotego środka”. 
 
Im starsi jesteśmy, tym bardziej doceniamy tę wielowiekową mądrość, która ma przełożenie na wszelkie aspekty życia, nie wyłączając z tego całej sfery relacji rodzinnych.
 
Czym więcej osób (reprezentujących różne pokolenia), tym bardziej siatka wzajemnych powiązań, ale również potencjalnych konfliktów – zagęszcza się. To właśnie w domu uczymy się negocjowania, rozwiązywania problemów, wyrażania siebie, słuchania… Całego katalogu codziennych psychologicznych wyzwań. 
 
Wszyscy to znamy, przerabiamy na bieżąco i zdajemy sobie (na ogół) sprawę, że wiele można zmienić i poprawić, ale nie stanie się to samo i bez choćby minimalnego wkładu naszej pracy. 
 
W tej naturalnej różnorodności warto odnaleźć jedność i harmonię, a te uzyskamy, budując kompromis. 
 
Dla ludzi wywodzących się z kultury Wschodu nie ma nic szczególnie odkrywczego w stwierdzeniu, że wszystkie porządki życia wzajemnie się przenikają i wpływają na siebie, a znajdują swoje odzwierciedlenie właśnie w domu – w jego usytuowaniu w przestrzeni i w tym, w jaki sposób urządzamy wszystkie pomieszczenia.
 
Dla nas to wciąż pewne novum, a hasło „feng shui” u niektórych sceptyków wzbudza zbyt duży dystans. Niezależnie od tego, jakbyśmy nazwali sztukę atrakcyjnego i sprzyjającego nam aranżowania wnętrz, musimy się zgodzić, że różnym częściom domu przypisuje się inne role.
 
O ile te miejsca, w których pracujemy potrzebują dobrego i jasnego oświetlenia, o tyle niekoniecznie takie zdecydowane i szerokie światło będzie nam sprzyjało tam, gdzie chcemy się zrelaksować i ukoić nerwy. Pokój dziecięcy to nie salon (i odwrotnie). Swoimi prawami rządzi się też np. przedpokój, kuchnia czy łazienka. Co do tego chyba nikt z nas nie ma żadnych wątpliwości. Ale czy zwróciliśmy uwagę na to, jak bardzo na nasze samopoczucie (a nawet zdrowie) wpływają kolory, styl mebli i różnego rodzaju dekoracyjne akcesoria?
 
Warto się nad tym zastanowić. Czasem wystarczy niewielka zmiana (np. pozbycie się kilku bibelotów zalegających na półkach), by atmosfera w naszym domu… rozjaśniła się (dosłownie i w przenośni).
 
Trendy i my
 
Design, czy też „dizajn” – jakiej wersji tego słowa byśmy nie użyli, jedno jest pewne – „zadomowiło” się na naszych metrażach. Nowoczesne, zazwyczaj minimalistyczne aranżacje wnętrz, to dziś niemal norma. 
 
Trudno odmówić temu stylowi atrakcyjności wizualnej i szczególnie cennej w naszych zabieganych czasach cechy – funkcjonalności. Aby jednak minimalizm prezentował się naprawdę domowo i miał w sobie choć trochę ciepła, powinniśmy postawić na indywidualne akcenty, nie odwzorowywać jedynie katalogowych wizualizacji (choć nie można im odmówić poprawności i gustu).
 
Pamiętajmy jednak, że dom to nie salon firmowy – dlatego nie obawiajmy się nieco ubarwić nawet najbardziej nowoczesnych i prostych, designerskich form.
 
Trendy? Czemu nie? Ale niech staną się dla nas inspiracją, nie obowiązkiem! Nie bójmy się włączyć naszej (i wszystkich domowników) inwencji, nawet jeśli jesteśmy orędownikami typowych rozwiązań.
 
Możemy jednak zgrabnie połączyć nowoczesne technologie z elementami klasyki i z dozą indywidualizmu. 
 
Jak to zrobić? Liczy się pomysłowość! 
 
Przykładowo – chcemy, by w naszym salonie zagościła kobieta słynąca z najbardziej tajemniczego uśmiechu świata – niejaka Mona Lisa… W tradycyjnym wydaniu (jako kopia na płótnie czy drewnie) wydaje się nam jednak zbyt staroświecka? A co powiedzielibyśmy na nowoczesny druk z Mona Lisą na szkle albo na wielkoformatowej fototapecie?
 
Podobnie – popularne abstrakcje i inne typowo katalogowe wzory – zastąpić może zdjęcie z naszej prywatnej kolekcji – odpowiednio powiększone, w bardzo dobrej jakości, w formie druku na dowolnie wybranej powierzchni.
 
Dziś bez większych problemów możemy zrealizować takie zamówienia – mając jednocześnie realny wpływ na kształt i charakter tego rodzaju projektów plastycznych.
 
Aranżowanie naszego domu ma być przede wszystkim zabawą i atrakcją samą w sobie – czymś, co łączy, a nie dzieli i  wywołuje niepotrzebne konflikty.
 
Czy z kilkulatka można zrobić domowego architekta wnętrz? Właściwie – wystarczy jedynie zagospodarować jego naturalną inwencję twórczą. Oczywiście musimy powściągnąć naszą własną, wyuczoną i często bezrefleksyjnie przyjmowaną potrzebę perfekcji.
 
Perfekcjonizm to jeden z przymiotów w pewien sposób pojmowanej dorosłości. Zazwyczaj ma na nas i na nasze otoczenie zgubny wpływ – dlatego zamiast zadręczać się detalami i podporządkowywać im wszystko (i wszystkich) postawmy na nieco większy dystans i tym samym stworzenie niezbędnego „pola manewru” dla twórczych możliwości domowników!
 
Zrób to sam, czyli DIY!
 
Trend, który jednocześnie jest „antytrendem”? Zapewne większości osób interesujących się wystrojem wnętrz termin DIY (Do It Yourself) jest już dobrze znany – a wraz z nim recykling, upcykling, czy po prostu styl eko…
 
Trzeba przyznać, że ten swoisty trend również w Polsce zaczyna się cieszyć coraz większą popularnością i należy się z tego zdecydowanie cieszyć!
 
Nawet najbardziej estetyczne, ale powtarzalne, a wręcz masowe akcesoria z katalogów pt. „wyposażenie wnętrz”, mogą się w końcu znudzić. Mając szeroki dostęp do wielu rynkowych możliwości, zaczynamy odczuwać naturalną chęć wyróżnienia się w tłumie i zaakcentowania własnej osobowości. 
 
I tu otwiera się całe pole do popisu dla trendów związanych z szeroko pojętym eko stylem. To nic innego, jak umiejętność nadania pozornie niepotrzebnym i bezużytecznym rzeczom drugiego życia… 
 
Taką aktywność podejmowaliśmy od pokoleń – dziś z angielska zwana bywa upcyklingiem. Jakkolwiek byśmy jej nie określili, na pewno wpływa na naszą kreatywność i jest godna polecenia, szczególnie dla dzieci. Warto poświęcić chwilę na taką wspólną, twórczą działalność. 
 
Zatem – do dzieła! 
 
Czekają na nas: pudełka, kolorowy papier, butelki szklane i plastikowe, kubki, tacki, muszelki, sznurki, wstążki, kapsle, puszki, stare ubrania… Nie zawsze muszą trafić do recyklingu – część z nich możemy ponownie włączyć w nasz domowy, designerski obieg!
 
Konsultacja: http://decoplanet.pl/