Coaching matki z matką. Język miłości naszym paliwem

A czy wiecie, że?


Nie tylko samochody różnią się rodzajem paliwa, którym są napędzane. Każde dziecko posiada wewnętrzny zbiornik, w którym gromadzone jest jego emocjonalne paliwo, napędzające je do przeżywania różnorodnych wyzwań w okresie dzieciństwa i dojrzewania. Każdego dnia Dzieci czerpią energie ze swoich emocjonalnych zasobów. Dlatego tak ważne, abyśmy regularnie napełniali te  zbiorniki, aby dzieci mogły rozwijać się prawidłowo i osiągnąć pełnię swoich możliwości. 
 
Kiedy dziecko czuje się kochane, o wiele łatwiej jest je dyscyplinować i wychowywać, niż wtedy, kiedy jego wewnętrzny zbiornik emocjonalny jest niemal pusty.
 
Czym napełniać te zbiorniki?
Tylko bezwarunkową miłością.

Wydawałoby się, nic prostszego. Przecież każdy rodzic najbardziej na świecie kocha swoje dziecko i wydawałoby się, że każdy wie, jak sprawić, aby nasze dzieci czuły się kochane. Przecież je przytulamy, całujemy, dbamy o nie, powtarzamy im, jak bardzo je kochamy i jakie są wspaniałe, kupujemy im prezenty, poświęcamy swój czas, niesiemy pomoc w trudnych chwilach. 

Szczególnie łatwo przychodzi nam to w najmłodszych latach życia dziecka, w okresie niemowlęcym. W miarę rozwoju dziecko zdobywa coraz większą samodzielność i  nie jest już tylko biernym odbiorcą, ale potrafi również samo na miłość odpowiadać. 
 
Czy zawsze okazujemy dzieciom swoją miłość bezwarunkowo?
A co to w ogóle znaczy bezwarunkowo?

To, że kochamy dzieci za to, że są, za to jakie są, nie podlega nawet dyskusji. Niestety sposób, w jaki okazujemy dzieciom miłość, staje się często przysłowiową marchewką, aby zmotywować dziecko do działania, abyśmy my, rodzice, byli skuteczni w swoich metodach wychowawczych.
 
 
Język miłości
 
 
Horror, czyż nie? 
Któż robi taką krzywdę swoim dzieciom?
 
My rodzice, nawet jak już wiemy, że to zła metoda, że to droga, która prowadzi donikąd, a konkretnej, do zaniżonej samooceny naszego dziecka. To w  sytuacjach kryzysowych, gdy czas nagli nas do pracy, sklepu, lekarza, sięgamy po te narzędzia, które mamy pod ręką. Chcemy być szybcy i skuteczni. Tego wymaga dzisiejsze tempo życia. Takie czasy. Działając automatycznie, sięgamy po to, co dostaliśmy w spadku, sięgamy po przekonania, jakimi byliśmy karmieni, a teraz sami przekazujemy je dzieciom. Będą to ich korzenie. Czy rozkwitną i jak ułożą sobie życie, zależy od nich. Ale na to, co im przekażemy jako ich fundament, już nie mają wpływu, tak jak my nie mieliśmy wpływu na to, co przekazali nam nasi rodzice.
 
Różnica jest taka, że dziś łatwiej być rodzicem, który zamiast za cel bycia skutecznym i szybkim, postawi sobie stania się świadomym i uważnym. Takie czasy. Dziś wiemy więcej, jest większy dostęp do informacji, nie tylko dotyczących wyższości ciemnego pieczywa nad kajzerką i trującą właściwością cukru, który podawano jeszcze niedawno dzieciom zaraz po urodzeniu w formie glukozy, ale również na temat świadomego wychowywania dzieci. O traktowaniu dzieci podmiotowo, a nie przedmiotowo. 
 
Czy to trudne?
Wcale nie. 

Jeżeli zrobimy miejsce, przestrzeń w głowie na nowe narzędzie i dodamy do niego nowe, nasze osobiste przekonanie, a nie wpojone nam przez rodziców, będziemy na drodze do zmiany. Początki, jak we wszystkim, dają rezultaty na poziomie początkującym. Na 10 sytuacji z 9 możesz ponieść porażkę, lecz jeżeli raz zadziałałeś świadomie, nie skupiaj się na tym, co nie wyszło, a na tym, co jest dobre. Twój wynik sukcesywnie będzie się zwiększał. Wskoczysz na poziom średniozaawansowany i okaże się, że już 5:5 sytuacji masz wygranych. Tak jak z nauką angielskiego i każdego innego języka, systematyczna nauka języka miłości wprowadzi cię na poziom zaawansowany, gdzie okaże się, że 9 sytuacji na 10 jesteś wygrany i przychodzi ci to bez większego wysiłku, że to twój nowy nawyk.

A Ty co chcesz przekazać swoim dzieciom? 

Autorki: Zuzanna Sentkowska i Katarzyna Lejkam
 
Więcej informacji o budowaniu dobrych relacji w rodzinie znajdziesz na stronie Akademii Rodzinnej www.akademiarodzinna.wix.com/home i www.facebook.com/coachingrodzicielski.