Czy dziecko musi mieć wszystko?


Bardzo często media, otoczenie, znajomi, reklamy wpędzają nas, rodziców, w poczucie winy. Stawiają znak równości pomiędzy troską o dziecko a zaspokajaniem wszystkich lub prawie wszystkich jego zachcianek. Ile razy spotykając się z innymi rodzicami słyszymy: „Twój syn (córka) jeszcze tego nie ma?”. Kochać zaczyna znaczyć dawać. Istnieje jednak istotna różnica pomiędzy dbałością o dziecko, a ślepym spełnianiem jego zachcianek. Taka miłość jest wręcz szkodliwa.

Po pierwsze musimy nauczyć naszą pociechę wybierać i podejmować samodzielne decyzje. Dając jej „wszystko”, kształtujemy w roszczeniową postawę wobec świata. Maluch zaczyna uważać, że wszystko mu się należy. Niestety ten tok myślenia „zabiera” ze sobą w dorosłość. A stąd tylko krok do frustracji i rozczarowań. Już teraz dziecko powinno umieć zadecydować, co naprawdę pragnie mieć, a z czego może zrezygnować. Ta kompetencja powinna rozwijać się z wiekiem. Małemu dziecku dajemy wybór między dwiema zabawkami, z których jedną możemy mu kupić. Dziecko w wieku szkolnym może samodzielnie podejmować decyzje dotyczące tego, co jest dla niego najważniejsze, czego najbardziej potrzebuje. Otwiera to także pole do negocjacji z rodzicami, uczy argumentacji, przedstawiania swoich racji.

Dobrym pomysłem jest sporządzenie z dzieckiem listy marzeń (nie tylko materialnych) i wspólne jej omówienie i przedyskutowanie. Być może samo stwierdzi, że nie wszystko mu jest potrzebne, że niektóre zabawki może na jakiś czas wymienić z kolegami, a na inne samodzielnie uzbierać pieniądze, odkładając je na przykład z kieszonkowego. Konsekwencją takiej listy powinno być ustalenie przez naszą pociechę gradacji potrzeb, a to już punkt wyjścia do ich spełniania…, ale powoli i z rozmysłem. Świat, w którym żyjemy, nieustannie bombarduje nas bodźcami, tworzy sztuczne potrzeby, stąd konieczność dokonywania świadomego wyboru i tego, jako rodzice powinniśmy przede wszystkim nauczyć nasze dzieci.

Rozmowa z dziećmi jest jak zwykle bezcenna. Możemy się w jej trakcie dowiedzieć, dlaczego nasz maluch tak bardzo czegoś pożąda. Praktyka pokazuje, że często dzieje się tak dlatego, że mają to inni. Dotyczy to zarówno ubranek, jak i zabawek, książek, gier planszowych. Często jednak argument „wszyscy”, tak nagminnie używany przez nasze pociechy, w rzeczywistości sprowadza się do jednej osoby. Uzmysłowienie tego dziecku może wpłynąć na jego decyzję dotyczącą posiadania danej rzeczy. Dobrze także skłonić je do myślenia, co nowa zabawka może mu „zaoferować”, jak może się nią bawić, ile stwarza możliwości, czy nie sprowadza się czasami do jednej funkcji, po której straci swoją atrakcyjność. Namawiajmy pociechy do kupna rzeczy „potencjalnych”, które przy odrobinie wyobraźni mogą stać się wszystkim, a o to przecież w zabawie chodzi. Tłumaczmy, że wszystkie zabawki kolekcjonerskie, wychodzące seriami, to ciągle to samo, tylko w nowej odsłonie, ubraniu, z nowymi akcesoriami. Dobrze wyjaśniać mechanizmy rządzące reklamą i uczyć, jak być świadomym (w miarę możliwości i wieku) konsumentem.
Bardzo ważny aspekt wizerunku starszych dzieci stanowią „ciuchy”. Pokażmy, że ubieranie się to pole do wykazania własnej kreatywności, a nie kopiowania gotowych wzorów i ich odtwarzania. Że odzież markowa nie zawsze, z definicji, znaczy fajna. Nie znaczy to oczywiście, że dziecko takich rzeczy mieć nie może, ale ważne by umiało łączyć ze sobą ciuchy markowe i „zwykłe”, odziedziczone po starszym rodzeństwie, rzeczy z ciucholandów. Niech zrozumie, że w modzie przede wszystkim liczy się pomysł, umiejętność łączenia rzeczy w zestawy, umiejętność doboru kolorów. To krok w stronę indywidualizmu, który tak trudno dzieciom w wieku szkolnym z siebie wykrzesać.
    
Warto także pokazać dziecku, że wiele wspaniałych rzeczy może mieć za darmo. Zamiast kolejnej „wypasionej” zabawki zalegającej w pokoju, ofiarujmy dziecku czas spędzony z nami. Zabawa, wspólne spędzanie wolnych chwil to rzeczy bezcenne z punktu widzenia rozwoju i nic ich nie zastąpi. W dobie deficytu wolnego czasu stawiajmy na jego jakość. Bycie rodzicem zobowiązuje. Jeżeli nie mamy zbyt wielu pomysłów na ciekawe zabawy z naszymi dziećmi, poszukujmy inspiracji na portalach tematycznych, w wydawnictwach dotyczących tego tematu, na forach. Budowanie więzi, bliskość, to wszystko procentuje w przyszłości.

Chodźmy z dziećmi do biblioteki, niech korzystają z zajęć dodatkowych oferowanych przez szkołę, niech należą do kółek zainteresowań, angażują się w wolontariat. Chodźmy na wycieczki po najbliższej okolicy, wyjeżdżajmy za miasto lub do miasta (w zależności od miejsca zamieszkania), aby coś wspólnie przeżyć. Czytajmy z dzieckiem książki, oglądajmy ciekawe programy i dyskutujmy on nich. To my mamy pokazywać i objaśniać naszemu dziecku świat.

Bardzo ważne jest, aby dziecko miało ulokowane poczucie własnej wartości wewnątrz, a nie na zewnątrz (nie budowało go poprzez to, co posiada, ale przez to, kim jest). Taki sposób myślenia pozwoli mu czuć się dobrze ze sobą niezależnie od stanu konta. W dobie kryzysu taki sposób myślenia nabiera szczególnej wartości.

Magdalena Lange-Rachwał – psycholog. Absolwentka filologii polskiej. Posiada wiedzę z zakresu logopedii, zdobytą w Podyplomowym Studium Logopedycznym UW. W swojej pracy wykorzystuje język jako ważny element wyrażania siebie. Kieruje się  mottem Ludwika Wittgensteina: „Granice mojego języka są granicami mojego świata”.