Upalne, lipcowe popołudnie, z dworca Warszawa Centralna odjeżdża Expres Słupia, łączący stolicę z Wybrzeżem Środkowym. W jednym z przedziałów instaluje się mama, babcia i dwoje maluchów w wieku 2 i 3 lata. Kiedy miejsca są już zajęte, a pociąg powoli nabiera rozpędu, maluchy przylegają noskami do szyby; ile ciekawych rzeczy dzieje się za oknem! Jednak mijające z dużą prędkością obrazy powoli zaczynają nudzić.
Już w pierwszej godzinie podróży, osiem osób upchanych na niewielkiej powierzchni przedziału zaczyna dotkliwie odczuwać obecność małych pasażerów. Dzieciaki usiłują zorganizować sobie czas: najpierw z hałasem zamykają i otwierają małe stoliczki, potem kolejno, depcząc nogi współtowarzyszy podróży, wydostają się na korytarz, licząc na to, że okna z drugiej strony wagonu pokażą inne, nieznane widoki. Strzelanie z rozkładanych krzeseł i hałaśliwa gonitwa po wąskiej powierzchni, zaglądanie do przedziałów i walka z wahadłowymi drzwiami, to tylko kilka pomysłów na wypełnienie podróży.
W tym czasie babcia maluchów ucięła sobie krzepiącą drzemkę, a mama nadrobiła zaległości w czytaniu kobiecej prasy. Obie od czasu do czasu zadawały dzieciom retoryczne pytania w stylu: „Czy wy nie możecie być cicho?” i próbowały zatkać rozwrzeszczane buzie słodkimi bułkami, chipsami i soczkiem, który w tajemniczy sposób uciekał z jednorazowych kubeczków. Niestety nic z tego, dzieci jak dwa małe tajfuny czyniły spustoszenie w przedziale, obficie znacząc tłustymi łapkami esy floresy na siedzeniach i rozchlapując dookoła sok. Kilka osób wyszło z przedziału do wagonu restauracyjnego, część stanęła na korytarzu sąsiedniego wagonu i przyglądało się zniszczeniom z bezpiecznej odległości, przesyłając sobie spojrzenia pełne dezaprobaty. Mama czytała dalej, babcia drzemała…. Osiem godzin podróży zmieniło się w mini piekiełko. Mimo wypchanych podróżnych pakunków, śmiem twierdzić, że obie panie nie spakowały się dokładnie, bo cóż z tego, że odzież, że obuwie, że aprowizacja, jeśli organizacja ogólna szwankuje? A wystarczyło tak niewiele…
Jedzie pociąg z daleka
Gdy wybieramy się na wczasy pociągiem, musimy wziąć pod uwagę obecność innych osób. Kupując bilet poprośmy o miejsca w wagonie z przedziałami, przy oknie, lub przy drzwiach i najlepiej obok siebie. Wagony otwarte są wygodniejsze, ale ograniczają powierzchnię, po której dziecko może się poruszać do miejsca siedzącego i przejścia między rzędami siedzeń. W przedziale 6-8 osobowym, młody człowiek ma nie tylko możliwość swobodnego wyglądania przez okno, ale także wyjścia na korytarz i obserwowania innych pasażerów.
Kiedy mamy już zaplanowane wakacje, zarezerwowane miejsca w pensjonacie i kupiony bilet to zadbajmy o to, żeby nasze pociechy miały czym się zająć podczas długich godzin jazdy. Pamiętajmy, że dziecko znajdzie się w nowej, lub rzadko spotykanej sytuacji i zainteresowanie go czymkolwiek będzie trudne ze względu na podenerwowanie i podniecenie. Chaos w małej główce ciężko okiełznać, trzeba się do tego dobrze przygotować. Nie wystarczą kolorowanki, czy kredki i blok rysunkowy, trzeba czegoś więcej, żeby niespożyta energia małego podróżnika została okiełznana. Czytanie na głos książeczek odpada, bo ani nasze struny głosowe nie wytrzymają tyle czasu, ani nerwy współpasażerów nie są przystosowane do przyjmowania takiej ilości informacji o koziołku Matołku czy Batmanie.
Najlepiej podzielić podróż na kilka etapów, zapewniając sobie przerwy potrzebne na zregenerowanie sił. Każdy etap powinien zawierać inną zabawę, chyba, że dziecko wyrazi wyjątkowe zainteresowanie poprzednią grą, czy rozrywką. Nie są godne polecenia zabawy brudzące, typu farby, czy plastelina, ze względu na zagrożenie jakie niosą dla odzienia sąsiadujących z nami towarzyszy podróży. Jednak w sklepach znajdziemy mnóstwo propozycji, które możemy wykorzystać podczas podróży: magnetyczne układanki, niewielkich rozmiarów puzzle, przestrzenne łamigłówki czy gazetki z rebusami i zagadkami. Z zabawek, które mogą towarzyszyć dziecku podczas podróży, polecam pacynki, które nie dość, że zabawią, to jeszcze zastąpią przytulanki potrzebne do zaśnięcia w nowym, często dość surowym, pensjonatowym pokoju. Tematów do scenariusza podróżnych spektakli teatralnych nie powinno zabraknąć, przecież Lewek może uciąć sobie pogawędkę o problemach pasących się przy torach krów, a Małpka chętnie przekaże informacje o mijanych miejscach. Każda zabawka-pacynka może stać się początkiem ciekawej dyskusji z dzieckiem, w której weźmie udział ono samo i my, ukryci za uśmiechnięta postacią. Możemy rozmawiać nie tylko o tym co widzimy w przesuwających się widokach zaokiennych, ale także o tym, jak zamierzamy spędzić czas w miejscowości do której jedziemy. W przygotowaniu do podróży może pomóc nam wcześniejsza, spokojna i rzeczowa rozmowa z dzieckiem, informująca o zasadach panujących podczas podróży i o tym, czego się od niego oczekuje.
Unikajmy zabawek, których drobne elementy mogą zagubić się w zakamarkach przedziału, narobić zamieszania wśród pasażerów i zmusić wszystkich do poszukiwań. Nie powinny to być też zabawki hałaśliwe – zmęczy to nie tylko nas i współpasażerów, ale i samo dziecko. Można zabrać w podróż kogoś z rodziny pana Kartoflana Głowa, który zapewnia wspaniałą rozrywkę na długi czas. Mimo, że są to zabawki wieloelementowe, to problem gubienia się drobnych części został rozwiązany: nie będzie kłopotu, jeśli nauczymy dziecko korzystać ze schowka w ich wnętrzu. Wesoła, kartoflana kompania może umilić podróż i wypełnić czas bez dręczenia innych pasażerów i nas samych.
Samochodowe wakacje
Odrębny problem stanowi podróż samochodem z dzieckiem, które przecież musi przez cały czas przebywać przypięte pasami, w foteliku. Jeśli podróżujących dorosłych jest dwoje, to warto, żeby jedno z nich siedziało na tylnym siedzeniu z pociechą. Trudno jest brać udział w zabawie lub w dyskusji z dzieckiem, prowadząc jednocześnie samochód. Większość dzieci zasypia natychmiast po uruchomieniu silnika, ale jeśli jest inaczej, to czeka nas dość męcząca podróż. Musimy zadbać o wypełnienie czasu dziecka tak, żeby nie musiało ono wychodzić z fotelika, ponieważ może to prowadzić do nieszczęścia. Dużym ułatwieniem jest wykorzystanie odtwarzacza płyt CD lub MP3, dzięki któremu możemy razem z dzieckiem śpiewać lub słuchać wesołych wierszyków i bajek.
Zabawki młodszych dzieci powinny być przymocowane do fotelika i nie mogą zawierać elementów, które łatwo ulegną zgubieniu. Szukanie ich podczas jazdy może być niebezpieczne. W aucie, podobnie jak w pociągu, świetnie sprawdzą się pacynki – jako zabawka i towarzysz.
Wiadomo też, że jadąc samochodem trzeba robić dłuższe i częstsze przerwy – starajmy się, żeby miały one miejsce w ciekawej okolicy. W ramach odpoczynku możemy zaserwować dziecku spacer ścieżką dydaktyczną, albo pokazać jakąś ciekawostkę – mini ZOO czy niewielki skansen. Możemy zatrzymać się nad wodą i zainscenizować piknik; w takiej scenerii smakuje każdy posiłek. Każdy postój, to też nabranie sił przez nas, więc wykorzystajmy go zapewniając dziecku maksimum rozrywek.
Rozważmy przez wyjazdem – pociąg czy samochód, bajka czy układanka, muzyka dla nas, czy dla dziecka, Pan Kartoflana Głowa, czy Małpka Pacynka.
Przebieg podróży zależy od nas; to my musimy przygotować się do niej tak jak do trudnej lekcji…
Katarzyna Lewańska-Tukaj – pedagog