Kolory – bajka dla dziecka, które musi być na diecie


Mama ukradkiem spojrzała na zaplątaną w rękaw kurtki Sówkę i uśmiechnęła się.

– … i nie zapomnij o szaliku i czapce – dodała.  – Pośpiesz się, bo spóźnimy się do lekarza.

– Jak ja nie lubię zimy – wymamrotała Sówka mrużąc oczy i nieudolnie wiążąc szalik.

W poczekalni u lekarza nie było tłoku. Usiadły i czekały na swoją kolej.  W pewnym momencie uchyliły się drzwi i zostały poproszone do gabinetu. Mama podała skrzydło małej Sówce i weszły do środka.

Miły Pan Doktor dokładnie zbadał  stworzonko i chwilkę porozmawiał z mamą. Sówka przysłuchiwała się tej rozmowie, ale niewiele z niej rozumiała. Ciągle zastanawiała się, co oznaczają słowa leki i dieta i dlaczego mama posmutniała. Potem powiedziała:

– Wiem, to wszystko dla zdrowia Sówki, będziemy przestrzegać zaleceń.
Pan Doktor pożegnał się i życzył zdrowia. Po wyjściu z gabinetu  mama nic nie mówiła, nawet nie kazała Sówce samej się ubrać.

Wracając do domu, wstąpiły do apteki. Pierwszy raz to małe stworzenie było w takim miejscu, pełnym małych buteleczek i kolorowych opakowań z różnymi napisami. Mama podała pani receptę, a ona przyniosła kilka kolorowych buteleczek.

Sówkę martwiło, że mama nic nie mówiła. Wydawało jej się nawet, że widzi małą łzę na jej policzku.

Kiedy wróciły do domu, mama wypakowała kolorowe buteleczki. Sówka wdrapała się na krzesło i zaczęła je oglądać.

– Od jutra, codziennie rano, będziesz musiała pamiętać, żeby pić ten zielony syrop z tej butelki. Po południu będziesz piła syrop niebieski, a przed snem syrop czerwony – powiedziała mama.

– Mamo, ale dlaczego tak dużo? – zapytała Sówka. – Nie mogę brać tylko tych ładnych kolorowych witamin?

– Niestety, kochanie – zaczęła tłumaczyć mama – w twoim ciałku coś zaczęło się psuć i nie pracuje tak, jak powinno. Te kolorowe syropy pomogą naprawić tę szkodę. Warunek jest taki, że nie wolno zapominać o syropach ani o diecie.

– A co to jest dieta? – spytała Sówka kręcąc łebkiem.

– Teraz będziesz musiała uważać na to, co jesz oraz jeść wolniej niż zawsze. Twój brzuszek będzie potrzebował więcej odpoczynku pomiędzy posiłkami.

– Uważać na to, co jem? – powtórzyła pytająco Sówka.

– To znaczy, że teraz będziemy troszkę inaczej gotować. A jedzenie będzie bardziej kolorowe.

– A co ze słodyczami? – zastanawiała się dalej Sówka.

– Będziesz mogła je jeść, ale nie w takich ilościach jak teraz, ty mały żarłoku. Ale będę potrzebowała dodatkowej pary skrzydełek przy pieczeniu ciasteczek – uśmiechnęła się mama i pocałowała Sówkę w główkę. – Jak wróci tata, to pojedziemy po zakupy, teraz idź się pobawić – dodała po chwili.

Sówka poszła do swojego pokoju, ciągle myśląc o rozmowie z mamą.

– Kolorowe jedzenie nie powinno być takie złe, bo przecież klocki są kolorowe, a ja lubię się nimi bawić. A te syropy są jeszcze bardziej kolorowe niż moje klocki. Martwi mnie tylko to, że nie będzie słodyczy, ale te ciastka też mogą być fajne… – rozmyślała na głos Sówka i poczuła nadchodzącą tęsknotę za słodyczami, po których dziób nie może się otworzyć.

Po jakimś czasie przyszedł do domu tata. Jednak jakoś ciszej niż zwykle rodzice rozmawiali w kuchni. Tata zasmucił się tak jak mama dziś rano, przytulił ją i pocałował w puchate czółko. Następnie wyszedł z kuchni, zawołał Sówkę i poszli wszyscy razem po zakupy.

Sówka dobrze znała ten sklep. Jednak dziś poszli innymi alejkami niż zwykle. Mama teraz uważnie przyglądała się opakowaniom i sprawdzała coś z kartką, którą trzymała w ręce. Tata szedł razem z Sówką i rozmawiali o wszystkim, tak jak zawsze. Powtórzył to samo co mama o lekach i diecie. Jednak z jego ust słowa te brzmiały inaczej, jakoś bezpieczniej i Sówka poczuła, że będzie dobrze.

Kiedy wrócili do domu, cała trójka zaczęła rozpakowywać zakupy. Na stole stało bardzo dużo kolorowych pudełek i paczuszek. Wcale nie wyglądało to tak, jakby ktoś miał być na diecie. Po wypakowaniu toreb, mama zaczęła szykować kolację, a tata gdzieś pojechał. Tymczasem Sówka poszła bawić się do swojego pokoju.

Pogrążona w zabawie nie słyszała, że ktoś wszedł do domu. I to nie była jedna osoba a kilka. Sówka, zdziwiona panującą ciszą, zeszła na dół. Żadne światło się nie paliło i nie było nigdzie nikogo. Drzwi do kuchni były uchylone. Sówka włożyła tam dzióbek i skrzydełko, by zapalić światło. Nagle rozległo się gromkie:

– Stoooo lat! Stooo lat! Niech żyje Sówka nam…! – śpiewał tłum.

W tym momencie Sówka przypomniała sobie, że ma dzisiaj urodziny. Duże oczy Sówki patrzyły na mamę, tatę, babcię, dziadka i kolegów ze szkoły. Uradowana  przytuliła się do rodziców. Tata zaprosił ją do stołu, na którym było wiele kolorowych potraw, innych niż dotąd jedli, ale tak samo smacznie wyglądających.
    
Przyjęcie trwało bardzo długo. Mała Sówka siedziała między rodzicami i spróbowała  wszystkiego po trochu. Jedno smakowało bardziej,  drugie mniej, ale nie miała czasu, aby się nad tym zastanawiać. Dostała dużo prezentów, którymi potem cały wieczór bawiła się z przyjaciółmi.
    
Tego dnia i już każdego następnego nie zastanawiała się nad tym, że musi pamiętać, kiedy pić syropy i uważać na to, co je. Życie Sówki stało się jeszcze bardziej kolorowe.

Malwina Musiałek – ukończyła Pedagogikę opiekuńczo – resocjalizacyjną na Karkonoskiej Państwowej Szkole Wyższej w Jeleniej Górze.W trakcie studiów ukończyła kurs języka migowego. Obecnie studentka Terapii pedagogicznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Od wielu lat działa jako harcerka i wolontariuszka. Obecnie pracuje jako opiekunka dziecięca w placówce w Gdyni. Wokalistka amatorka i animatorka czasu wolnego. W wolnych chwilach planuje wycieczki, zabawy i pisze bajki dla dzieci.

Adam Milian – narzeczony Malwiny. Pewnego dnia razem wymyślili postać Sówki, której przygody można czytać. Z wykształcenia biotechnolog i logistyk.