Kup mi mamo, kup mi tato

Asia siedzi w ławce z Zuzą. Ma książki i zeszyty równo obłożone w jednakowe okładki z kolorowymi naklejkami, prosty piórnik z podstawowym zestawem długopisów, flamastrów i kredek, oraz niezbędne dodatki typu pojemnik na kanapki i bidon na picie. Wszystko ozdobione osobiście przez Asię i mamę podczas wakacji. Obie zbierały rośliny i suszyły, potem powstały z tego zakładki do książek i ozdoby na okładki. Wszystko jest takie ładne i jednocześnie stanowi pamiątkę z wakacji. Jednak podczas lekcji wzrok Asi często wędruje w stronę przyborów Zuzki, gdzie na piórniku króluje tęczowy elf, okładki zeszytów pstrzą się brokatem, a tornister przypomina różową bezę. Asia cieszy się, że mogła wszystko zrobić z mamą, ale troszkę zazdrości Zuzce tych bajecznych gadżetów. O wyposażenie Zuzy, w zastępstwie zabieganej mamy, zadbał troszkę mniej zapracowany tata, który w pośpiechu wybierał raczej to, co przyciąga wzrok, zamiast kierować się zdrowym rozsądkiem.

Modne, ale czy dobre?

Mimo bogatej oferty wyposażenie malucha do szkoły czy zerówki wcale nie jest proste. W karnawale barw i wzorów nie łatwo jest wybrać coś, co będzie i ładne, ale też praktyczne i bezpieczne. Od czego zacząć? Od wprowadzenia granicy między zabawą, a nauką. Niełatwo dziś znaleźć proste, ładne, skromne i praktyczne przybory szkolne; większość z nich kapie brokatem, kłuje w oczy jaskrawymi kolorami i nie wytrzymuje dłużej niż kilka tygodni, ale dzieci wybierają właśnie takie, które przyciągają wzrok. Pewnie, że nic nie jest wieczne, a tym bardziej w rękach 6-latka, ale może chociaż do końca pierwszego półrocza mogłoby wytrzymać? Postarajmy się, mimo wszystko, wybrać takie produkty, które zgodnie z nazwą, będą przyborami szkolnymi, a nie zabawkami. Niech w tornistrze naszej pociechy wylądują przedmioty, które nie będą dekoncentrowały na zajęciach! Niech wszystko będzie ładne, kolorowe, ale nie krzykliwe, pstrokate.

Uwaga, kręgosłup!

Jadąc do pracy, z okna samochodu obserwuję idące do szkoły dzieci. Starsze niosą plecaki przerzucone przez jedno ramię, a ich sylwetka przypomina krzywą wieżę w Pizie. Większość maluchów ramiączka plecaków ma w prawdzie na obu barkach, ale za to każdy z nich pochyla się do przodu, tak jakby miał za chwilę podeprzeć się noskiem. W tornistrach obok książek wylądowały zeszyty, blok rysunkowy, kredki, mazaki, strój na WF i inne drobiazgi, które złożą się na całkiem spory ciężar. Modne ostatnio piórniki-kombajny, które śmiało mogą pomieścić kredki i ołówki dla całej klasy, zabierają tylko miejsce w tornistrze, a przecież nasze dziecko i tak będzie miało co dźwigać. Postarajmy się więc, żeby wszystkie przybory były jak najlżejsze. Ołówek, dwa długopisy czy pióro, śmiało zmieszczą się w niewielkim etui, a flamastry i kredki i tak będą w osobnych, niewielkich pudełkach. A dlaczego niewielkich? A po co dziecku wszystkie odcienie niebieskiego czy zielonego? Wystarczą podstawowe kolory… Mając na względzie dbałość o wagę tornistra bierzmy pod uwagę każdy detal wyposażenia, każdą okładkę, czy dodatkowy długopis, wszystko to składa się na obciążenie kręgosłupa naszego dziecka. Pamiętajmy, że wszelkiego rodzaju gadżety, breloczki czy wielkie pojemniki na drugie śniadanie to też zbędny balast.
Ręka lewa, ręka prawa – czyli którą mam pisać?

Jaś nigdy nie przepadał za rysowaniem. Pierwsze literki, które wyszły spod jego ręki nie były zbyt piękne. „Chyba będzie lekarzem, bo bazgrze jak kura pazurem” – powiedziała babcia. W szkole pierwsze kroki długopisu czy ołówka na papierze są bardzo nieporadne – paluszki wykręcają się na wszystkie strony, a pisak wije się jak wąż. Wybierając długopis sprawdźmy, czy nie ma śliskiej powierzchni, powinien dobrze leżeć w rączce dziecka i nie może być za cienki, ani za gruby. W poradniach psychologiczno-pedagogicznych i w niektórych sklepach papierniczych można kupić specjalne nakładki na długopisy, zapewniające właściwe ułożenie paluszków. Warto kupić przybory o trójkątnym kształcie, które dużo lepiej leżą w ręku dziecka, niż tradycyjne, okrągłe. Można też zaopatrzyć się w zeszyty z zaznaczoną mocniej liniaturą. Wyraźne linie i kratki pomogą dziecku w okiełznaniu szalejących literek i cyferek.

A jeśli jesteśmy rodzicami dziecka leworęcznego? Takie dzieci mają w szkole utrudniony start, nawet pisanie w zeszycie staje się problemem. Zauważmy, że dzieci piszące lewą ręką układają zeszyt ukośnie, zapewnijmy im więc zeszyty ze specjalną, skośną liniaturą. Przydadzą się też nożyczki przystosowane do trzymania w lewym ręku i nakładka na długopis zapewniająca odpowiednie ułożenie paluszków.

Porozmawiajmy o nauce

Przygotowanie do szkoły to nie tylko przeżywanie pierwszych dni w szkole i zakupy kolejnych przyborów – to także rozmowy. Nasze szkolne wspomnienia nijak się mają do współczesnego nauczania, co jednak nie znaczy, że nie mogą posłużyć za punkt wyjścia do rozmów o szkole, nowych obowiązkach i zmianach jakie następują w życiu młodego człowieka. Przygotujmy nasze dziecko nie tylko na sukcesy, ale też i na porażki – przecież nam też nie zawsze wszystko się udaje. Nie każda literka, czy cyferka musi być udana. Unikajmy porównań do starszego rodzeństwa, czy dzieci znajomych Życzenia typu: „popatrz na Anię cioci Ewy, ona to się uczy! Weź z niej przykład”, odłóżmy na półkę. Nasze dziecko odniesie swój sukces, na miarę swoich możliwości. Postarajmy się, żeby nasze pociechy w świat szkoły weszły z uśmiechem na ustach – niekoniecznie z brokatem na okładce zeszytu…

Katarzyna Lewańska-Tukaj – pedagog

playdoh_ego