Matka i córka – lustrzane odbicie?


Modele przywiązania

To, co możemy dać swoim córkom na początku, pozostaje bezcenne. To poczucie bezpieczeństwa rzutujące na całe ich późniejsze życie. W psychologii istnieje pojęcie bezpiecznego przywiązania. Jego twórca – John Bowlby – twierdził, że to matka dająca swojemu dziecku dużo miłości, trafnie odczytująca jego potrzeby i emocje, tworzy bezpieczny wzorzec przywiązania. O takich dzieciach pisze Rudolf Schaffer, że na podstawie ich pierwotnych, pozytywnych doświadczeń można oczekiwać, że zarówno z dorosłymi, jak i rówieśnikami będą tworzyły związki charakteryzujące się wysokim stopniem bezpieczeństwa, stworzą ponadto odpowiedni do tego wizerunek własnego Ja, co z kolei okaże się przydatne w rozwiązywaniu zadań poznawczych, jakie napotkają w zabawie i szkole. To wspaniały emocjonalny posag, w jaki może wyposażyć swoją córkę.

Wzorzec kobiecości
    
Obserwując swoją matkę, dziewczynka próbuje odpowiedzieć sobie na pytanie, co to właściwie znaczy być kobietą, próbuje odnaleźć wzorzec i klucz kobiecości. Oczywiście potem w trakcie dorastania być może odetnie się od tego wzorca, zrewiduje go, będzie chciała żyć inaczej. Jednak wbrew wszystkiemu pozostanie w niej on bardzo głęboko.

Rolą matki jest nauczyć swoją córkę miłości i szacunku dla własnego ciała, jego akceptacji. Jeżeli dziewczynka postrzega matkę jako kobietę zadowoloną z własnej cielesności, prawdopodobnie również taka będzie. Jeżeli natomiast postrzega ją jako wiecznie sfrustrowaną, stosującą katorżnicze diety, niepogodzoną z upływem czasu – uczy się braku akceptacji. W jej umyśle rodzi się pewność, że tylko sprostanie wyśrubowanym standardom wyglądu warunkuje szczęście i powodzenie w życiu. To potworne obciążenie, prowadzące często do rozmaitych zaburzeń i skutkujące niskim poczuciem własnej wartości. Psycholog Dorothy Rowe podkreśla: największa krzywda, jaką kobieta może sobie wyrządzić, to uwierzyć, że cała jej wartość sprowadza się do bycia atrakcyjną.

Akceptacja własnej kobiecości ze wszystkimi jej aspektami to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakie można przekazać córce. W kulturze i społeczeństwie utrwaliły się natomiast bardzo negatywne stereotypy przekazu kobiecości – matka uderzająca „symbolicznie” córkę w twarz w dniu pierwszej miesiączki. To negatywny przekaz o roli kobiety i ciężarze kobiecości.

Judith Duerk w jednej ze swoich książek zwraca uwagę, jak ważne jest to doświadczenie dla dziewczynki, pisząc: „Jak wyglądałoby twoje życie, gdyby w dniu pierwszej miesiączki matka dała ci bukiet kwiatów i zabrała na obiad, a następnie razem poszłybyście do jubilera, gdzie czekałby na was ojciec? Przekłułabyś tam uszy, ojciec kupiłby ci pierwsze kolczyki, a później poszłabyś z kilkoma przyjaciółkami, twoimi i mamy, by kupić pierwszą szminkę, a później poszłabyś, po raz pierwszy, do Szałasu Kobiet, by poznać kobiecą mądrość? Jakże inaczej wyglądałoby twoje życie?”.
    
Brak takiego pozytywnego przekazu ze strony matki ma wielorakie konsekwencje. Jedną z nich może być anoreksja, u postaw której leży często nieuświadomiony lęk przed własną seksualnością, identyfikacją z własną płcią, dorastaniem. Anoreksja jest sposobem na uzyskanie sylwetki sprzed okresu pokwitania, bez wyraźnie zaznaczonych cech płciowych, czyli sylwetki dziecka…
    
Pisząc dalej o fizycznym aspekcie kobiecości, warto wprowadzić pewne uściślenie. Akceptacja własnego ciała nie równa się bynajmniej jego zaniedbaniu i brakowi troski o jego wygląd. Oznacza brak zgody na dążenie do „plastikowego ideału”, ale nie na codzienne, regularne, zdrowe dbanie o siebie. Zaniedbana matka bynajmniej nie stanowi dla córki powodu do dumy, szczególnie córki nastoletniej, dla której wizerunek nabiera szczególnego znaczenia. Dwa skrajne przypadki, oba negatywne, to matka spędzająca całe dnie w salonach piękności oraz stereotypowa matka-Polka, niepotrzebująca niczego dla siebie, donaszająca swetry „po rodzinie”. Jest jeszcze typ trzeci, coraz popularniejszy – ale równie przerażający, matka-nastolatka, kupująca ubrania w tych samych sklepach co córka…

Bycie w relacji

Wiele z nas nie zdaje sobie sprawy, że w codziennych, zwykłych, najbardziej banalnych sytuacjach, uczymy swoje córki. Patrząc na nasz związek, uczą się jak być w relacji. Jeżeli w matce widzą tylko żonę całkowicie podporządkowaną mężowi, bez własnych ambicji i zainteresowań – to jak łatwo się domyślić, wiele z nich przejmie ten wzorzec jak ciężki bagaż. Ile dorosłych kobiet mówi: „nie chcę być jak moja matka” – to smutny rachunek, tego co widziały… Odrzucić ten wzorzec wcale nie jest prosto, bo nie ma niczego w zamian…. Dokonuje się to jedynie na zasadzie negacji.
    
Podobnie negatywne są relacje matki i ojca „stopionych w jedność”, uprawiających gry rodzinne, w które nierzadko wciągane są dzieci. Smutne są też domy, gdzie panuje „wieczna harmonia”, ponieważ prawdziwe problemy zamiatane są tam „pod dywan”, a jedno z partnerów nie ujawnia własnych pragnień.
    
Obraz domu, o który troszczą się wszyscy domownicy i wizerunek matki, mającej czas dla rodziny, ale i dla siebie – to dobry punkt wyjścia do budowania zdrowych relacji w przyszłości.
    
Matka ma pokazać córce, jak być w związku, ale również, kiedy bezwzględnie trzeba odejść, gdzie istnieją granice, których absolutnie nie można przekraczać. To ważne na przykład w przypadku jakiejkolwiek przemocy…

Stereotypy

Stereotyp Matki-Polki, tak utrwalony przez pokolenia, wbrew pozorom do dzisiaj pokutuje w sposobie postrzegania kobiety. Piękne, wykształcone, pewne siebie kobiety, po urodzeniu dziecka zaczynają uosabiać wspomniany stereotyp. Nie raz możemy zobaczyć taki obrazek: ubrana w piękne ciuszki  „księżniczka” w wózku, pchanym przez matkę ubraną w to, co akurat było pod ręką. Zupełnie, jak gdyby od momentu urodzenia dziecka, matka przestała być kobietą, jak gdyby zmuszona była „przekazać” urodę córce. Zresztą tego typu przekonania  są silnie zakorzenione w języku, ile razy mówi się o kobietach w ciąży, że córki zabrały im urodę? Ile matek powiedziało swoim córkom, że straciły przez nie figurę po ciąży? Dziewczynka z takim przekazem dorasta z poczuciem winy, że coś, komuś zabrała…
    
Walka ze stereotypowymi przekonaniami i niepoddawanie się im, jest ważne. Jeszcze niedawno dziewczynki wychowywano inaczej niż chłopców. Miały być grzeczne, dobrze ułożone, posłuszne, wrażliwe. Wymagano tego od nich, podczas, gdy o chłopcu ich rówieśniku mówiono z dumą i zadowoleniem: „to taki słodki łobuziak”. Matka powinna dawać córce oparcie i przekonanie, że „sobie poradzi”, że może sięgnąć po swoje marzenia, że świat stoi przed nią otworem. Powinna wspierać, ale stać pół kroku za córką, aby sama sięgała po to, czego pragnie. Uczyć ją podejmowania decyzji, ale i odpowiedzialności za nie, ponoszenia konsekwencji własnych wyborów w stopniu adekwatnym do wieku.

Rola matki – Rola córki

Matka i córka, aby ich relacja była dobra, muszą pozostawać w swoich rolach. Matka jest rodzicem, a nie koleżanką, kumpelką. To ona musi postawić granice i przestrzegania tych granic wymagać od dziecka. Jej rolą jest pokazania, co jest dobre, a co złe, co wolno, a czego absolutnie nie można. Rolą matki nie jest spełniania wszystkich zachcianek córki i bycie na jej każde skinienie, ale nie jest nią również bycie „kumpelką”, obciążającą własne dziecko swoimi zwierzeniami, problemami i wątpliwościami. Jest całkiem sporo dziewczynek przejmujących rolę „matek własnej matki”. Córka nie może być także „przedłużeniem” matki, spełnieniem jej ambicji, ale ma realizować swój „projekt na życie”.
    
To mama musi dać dziecku dzieciństwo, poczucie beztroski, którego w dorosłym życiu już nie doświadczy w takim wymiarze. Powinna być wzorem, ale nie pomnikiem. Umieć przyznać się do błędu i przeprosić własne dziecko, to dowód dojrzałości klasy i miłości. Dzięki temu córka dowie się, że każdy popełnia błędy, i że można je naprawić.
    
Matka nie może zawłaszczać córki, ale nie może też z nią rywalizować. Zarówno postawa „tyle dla ciebie zrobiłam, chyba mnie nie zostawisz”, jak i „jestem od ciebie fajniejsza” są zgubne dla relacji matki z córką. Matka powinna przyjąć postawę bezwarunkowej akceptacji – „jestem tu dla ciebie, córeczko”, możesz na mnie liczyć, będę objaśniać ci świat, do momentu, kiedy będziesz tego potrzebowała.

Wystarczająco dobra matka

Współczesne kobiety żyją inaczej niż jeszcze 50, 60 lat temu, podejmują inne wyzwania, borykają się z innymi problemami, pragną, ale przede wszystkim mogą więcej. Będąc matkami, starają się być bardziej świadome, ale nie muszą być idealne. Wystarczająco dobra matka – to termin wprowadzony przez Donalda Winnicotta, oznacza matkę, która dostosowuje się do dziecka i trafnie odczytuje jego potrzeby, poszerza jego autonomię adekwatnie do wieku, ale nie próbuje być idealna, dając sobie przyzwolenie na błędy. To duża ulga, ponieważ dążenie do perfekcji zabija radość z bycia matką.

Magdalena Lange-Rachwał – psycholog. Absolwentka filologii polskiej. Posiada wiedzę z zakresu logopedii, zdobytą w Podyplomowym Studium Logopedycznym UW. W swojej pracy wykorzystuje język jako ważny element wyrażania siebie. Kieruje się  mottem Ludwika Wittgensteina: „Granice mojego języka są granicami mojego świata”.