Współczesny świat kształtuje w nas bardzo silną potrzebę posiadania. Często realizując ją zaspokajamy szereg innych potrzeb, choćby bezpieczeństwa, akceptacji, uznania ze strony innych, czy przynależności do określonej grupy. Świat materialny zyskuje tym samym najwyższą wartość. Jak ustrzec przed tym nasze dziecko? Pragniemy dać mu wszystko, co najlepsze. Jednak nie chcemy wychować materialisty. Pytamy więc, jak to zrobić…
Po pierwsze – wartości
To w głównej mierze nasz system wartości decyduje o tym, czy wychowamy człowieka nastawionego na „mieć”, czy na „być”.
Tak więc pytanie, jakie sobie zadamy powinno raczej brzmieć: czym jest to, co jest najlepsze? A właściwie, co jest najlepsze naszym zdaniem. Jeśli najlepsze znaczy najdroższe, najpopularniejsze, najnowsze, najbardziej oryginalne – to możemy być pewni, że nasze dziecko będzie szczęśliwe tylko wtedy, gdy mu to właśnie damy, a na świat będzie patrzyło z perspektywy „mieć”. Przez pryzmat posiadania będzie też oceniało ludzi. To nie jest trudne zadanie.
Natomiast jeśli „najlepsze” równa się danie naszemu dziecku siebie, swojego czasu, energii, ciepła, uwagi, to możemy być pewni, że wychowamy wrażliwego człowieka, szanującego innych za to, jakimi są ludźmi, a nie co posiadają. I to, wbrew pozorom, nie jest aż tak trudne, jak nam się wydaje.
Po drugie – wyrażanie uczuć
Myślę, że obok wartości, którymi kierujemy się w życiu, niezwykle istotny jest sposób, w jaki okazujemy uczucia. Ma to ogromne znaczenie w kwestii, jak nasze dziecko postrzega i będzie postrzegało siebie i świat. Kochamy nasze pociechy. Oczywiste. Czy na pewno jest to dla nich oczywiste? Jak dajemy im to odczuć, jak im to okazujemy, jak o tym mówimy i czy w ogóle mówimy? Kiedy jest malutkie, nie mamy z tym większych problemów, przytulamy, całujemy, pieścimy, powtarzamy czułe słowa. Im jest starsze, tym więcej uwagi zwracamy na to, co robi źle, gdzie popełnia błędy, w którym miejscu nas nie słucha. Oczywiście w podtekście często myślimy: „Chcę, żebyś był bardziej samodzielny, zadowolony z siebie” lub „Kocham Cię i chcę, żeby Ci się udawało”. Szkoda, że nasze dziecko tak rzadko to słyszy. W konsekwencji może czuć się wiecznie słabe i nic nie warte. Przytulenie, uśmiech, ciepłe słowo niewiele kosztują, a wiele dają. Kiedy okazujemy czułość i miłość maluchowi na co dzień tylko za to, że jest, sprawiamy, że czuje się kochany i wie, że ma w nas oparcie. Dzięki temu będzie w przyszłości człowiekiem zadowolonym z siebie i świadomym swojej wewnętrznej wartości. I nie będą o tym stanowiły posiadane dobra materialne.
Po trzecie – dobry przykład
To obserwując rodziców dziecko uczy się najwięcej. Nasze zachowania wynikają z powyższego – z wartości, którymi się kierujemy i z naszej umiejętności wyrażania tych wartości.
Powinniśmy być uważni na to, co mówimy i robimy. Jeśli chcemy, aby nasze dziecko szanowało swoje zabawki, ubrania, książki, musimy mu pokazać, że my szanujemy rzeczy, które mamy i na które pracowaliśmy. Dobrze jest, jeśli maluch wraz z rodzicami doświadcza tego, że zanim kupimy coś wartościowego jakiś czas na to czekamy oszczędzając, a potem cieszymy się z zakupu, na który ciężko pracowaliśmy, okupiliśmy wysiłkiem. Tym sposobem uczymy dziecko, że nie może mieć wszystkiego, czego tylko zapragnie, bo na wiele rzeczy trzeba zasłużyć i poczekać, a potem o to dbać. Jeśli coś nie przychodzi łatwo, najczęściej się o to dba. Więc, kiedy nasze dziecko zniszczy zabawkę, nie kupujemy mu nowej od razu. Powinno poczuć tą stratę i nauczyć się, że zepsute nie zamienia się w mig na nowe, że rzeczy nie są łatwo dostępne i trzeba na nie zasłużyć. To nauczy je szanowania rzeczy materialnych.
Ponad wszystko jednak powinniśmy nauczyć naszą pociechę, że pieniądze są jedynie środkiem do celu, a nie celem samym w sobie. Obserwując rodziców każdego dnia dziecko musi wiedzieć, że nie żyjemy dla pieniędzy, a dla wspólnie spędzonych chwil w rodzinie. Dlatego kupując nowy, duży telewizor zasugerujmy, że teraz nareszcie będziemy mogli urządzać sobie rodzinne seanse filmowe, prawie jak w kinie… :). A tak na marginesie, takie działania są dobrym początkiem w wyrabianiu nawyku oszczędzania.
Po czwarte – nagrody
Są bardzo istotnym elementem wychowania. Umiejętnie rozdawane pozwalają dziecku budować poczucie własnej wartości i utrwalają dobre nawyki. Nagrody kojarzą się nam głównie ze spełnianiem zakupowych zachcianek dziecka. Obieramy na cel sklep z zabawkami i z głowy. Zapewne z tego powodu obawiamy się, że nasz maluch może stać się małym materialistą. I poniekąd słusznie. Czas uświadomić sobie, że nagroda to nie tylko nowa zabawka.
Jeśli przyjrzymy się naszemu maluszkowi lub przypomnimy sobie ten pierwszy okres życia naszego dziecka, zauważymy, że już wtedy promieniało, gdy je chwaliliśmy. Ta potrzeba uznania rozwija się razem z dzieckiem. Im jest mniejsze, tym bardziej łase będzie na te najprostsze pochwały: przytulenie, buziak, pogłaskanie, uśmiech – głównie dlatego, że bardziej potrzebuje kontaktu fizycznego. Z wiekiem to się zmienia, jednak ta potrzeba nie mija i nawet dużo starsze dzieci powinniśmy czasami tak nagrodzić. To przede wszystkim utwierdza w byciu kochanym i przekonaniu o własnej wartości. A więc o ważnych wartościach w życiu.
Nic tak nie ucieszy malucha jak czas spędzony z rodzicami. Kiedy pochwały nie skutkują, obietnica wspólnej zabawy przy klockach, malowaniu, czy czytaniu książek powinna zdać egzamin. Nie wspominając o długim, połączonym z ciekawymi atrakcjami spacerze!
Jeśli już bardzo chcemy sprawić dziecku prezent, niech to będzie nagroda za jakieś specjalne osiągnięcie i niech to będzie niespodzianka. Mile widziane są prezenty, którymi będziemy mogli bawić się razem z dzieckiem i dodatkowo wykorzystać ten czas na bycie z nim. Może to być np. ciastolina, puzzle, ciekawa gra itp. Bardzo istotny jest tu ten moment zaskoczenia. Przyzwyczajając maluszka do nagród rzeczowych za każde dobre zachowanie sprawiamy, że będzie powielał te zachowania jedynie dla nagrody.
Nasze wartości, priorytety, a dalej idąc nasze zachowania, decyzje w wychowaniu dziecka jako pierwsze będą miały wpływ na to, jakimi kategoriami będzie później postrzegało siebie i świat.
Urszula Jaszczuk – pedagog, terapeuta