Niekonsekwentna konsekwencja

Jedno z rozwiązań to po prostu zaprzeczenie temu, że konsekwencja jest ideałem, do którego powinniśmy dążyć jako rodzice. Takie stanowisko przyjmuje m.in. Thomas Gordon, autor bestsellerowego poradnika Wychowanie bez porażek, w którym pisze: „Jeśliby nawet rodzice próbowali zachowywać się konsekwentnie, nie mogliby być takimi w rzeczywistości. Tradycyjne przypominanie rodzicom, że muszą być konsekwentni wobec swoich dzieci we wszelkich okolicznościach nie liczy się z faktem, że sytuacje są różne, dzieci są różne, a ojciec i matka są ludźmi, którzy różnią się od siebie nawzajem”(s.26, T. Gordon, Wychowanie bez porażek. Rozwiązywanie konfliktów między rodzicami a dziećmi, tłum. A. Makowska, E. Sujak, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1991). Ale jak mamy w takim razie potraktować wyniki badań, które jednoznacznie wskazują na niekonsekwencję oczekiwań rodzicielskich jako na jedną z głównych przyczyn porażek wychowawczych?

Może zamiast odrzucać zasadność czynienia z konsekwencji zasady wychowawczej, powinniśmy zastanowić się nad tym, na czym konkretnie polega bycie konsekwentnym i dlaczego właściwie jest to takie ważne w procesie wychowawczym? Myślę, że postawa, którą krytykuje Gordon, nie jest tym, co zwykle rozumiemy przez konsekwencję. Gdyby konsekwencja miała polegać na całkowitym ignorowaniu okoliczności sytuacyjnych, jak twierdzi cytowany autor, to istotnie byłaby to bardzo niepożądana postawa, zarówno w wychowaniu, jak i w każdej innej sferze życia. Nie chwalilibyśmy nikogo za konsekwentne dążenie do celu, bo byłoby to dążenie nie tyle wytrwałe, co ślepe i po trupach. Konsekwentna postawa nie mogłaby też pełnić wtedy tych funkcji, jakie rzeczywiście pełni w wychowaniu. Jakie to są funkcje?

Konsekwencja ma służyć przede wszystkim zapewnieniu dziecku poczucia bezpieczeństwa oraz budowaniu przez wychowawcę swojego autorytetu. Żeby dziecko mogło czuć się bezpiecznie, musi wiedzieć, że nasze wymagania są możliwe do spełnienia. Tymczasem nie da się spełnić wymagań, które są niespójne lub zmieniają się z chwili na chwilę.

Jest klasa zachowań, których nie akceptujemy, niezależnie od okoliczności – są to przede wszystkim zachowania agresywne. Jednak to, czy pozwolimy dziecku zjeść loda, zależy już głównie od sytuacji – ile czasu zostało do obiadu, czy dziecko ma zdrowe gardło, ile już zjadło danego dnia słodyczy itp. Jeśli będziemy dziecku uzasadniać swoje decyzje, to pomożemy mu utworzyć stabilne skrypty sytuacyjne, co oznacza, że dziecko będzie wiedziało, czego się od niego oczekuje, np. w restauracji, a czego na gościnie. Co więcej, nauczymy je odróżniać dobre argumenty od złych i zwracać uwagę na te cechy sytuacji, które mogą być istotne przy ocenie danego zachowania.

O niekonsekwencji możemy natomiast mówić wtedy, kiedy nasze decyzje odnośnie akceptacji danego zachowania są czysto arbitralne. Jeśli jeszcze wczoraj chwaliłam córkę za to, że maluje po ścianie, a dzisiaj już na nią za to krzyczę i nie potrafię wytłumaczyć, co się od wczoraj zmieniło, to nie może ona wytworzyć sobie spójnego schematu dotyczącego moich oczekiwań. Podobnie dzieje się wtedy, kiedy moje uzasadnienia są tylko pozornymi uzasadnieniami. W powyższym przykładzie – argument „już dosyć się narysowałaś” nie jest żadnym argumentem.

Problemy wychowawcze wielu rodziców biorą się stąd, że ich dzieci szybko uczą się rozróżniać, kiedy mogą sobie na co pozwolić, ale nie w oparciu o uzasadnienia dopuszczalności danych zachowań w poszczególnych sytuacjach, tylko o przewidywanie, kiedy rodzice będą egzekwować swoje wymagania, a kiedy poprzestaną na tym, że je wypowiedzą. Mimo że zachowaniem takich rodziców rządzi pewien schemat, który dzieci potrafią odczytać, to ich postawa jest niekonsekwentna. Dlaczego?

Konsekwencja wymaga od nas nie tylko tego, żeby nasze wymagania były spójne między sobą, ale także tego, żeby były one faktycznie wymaganiami, a nie tylko zaleceniami, do których dziecko może się zastosować albo nie, zależnie od swojej woli. Kiedy zabraniamy czegoś dziecku, ale nie interweniujemy, kiedy dziecko zaczyna to robić, to odbiera ono komunikat, że mu na to pozwalamy. Wybiórcze egzekwowanie oczekiwań z punktu widzenia dziecka jest więc tym samym, co ich niespójność.

Nie oznacza to jednak, że z dzieckiem nie można negocjować. Rodzic, który każe dziecku iść spać, ale po negocjacjach daje mu jeszcze 10 minut na skończenie zabawy, nie postępuje niekonsekwentnie, o ile faktycznie pilnuje tych 10 minut. Konsekwentne egzekwowanie wymagań nie musi się wiązać z autorytarną władzą rodzicielską i terrorem. Istotne jest to, żeby nie wdawać się z dzieckiem w próby sił i umieć wyegzekwować to, co już nie podlega negocjacjom.

Konsekwencja to więc przede wszystkim odpowiedzialność za swoje słowa i pozawerbalne komunikaty kierowane do dziecka – postępowanie zgodnie z zasadą, że jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć B. Dlatego konsekwentna postawa zaczyna się od rozważnego mówienia A. Jeśli składamy obietnice, których nie będziemy mogli dotrzymać, wymagamy od dziecka zadań, które przekraczają jego umiejętności lub wydajemy mu sto poleceń na minutę, to jesteśmy niekonsekwentni na starcie. Nieprzemyślane groźby lub wygórowane oczekiwania lepiej jest wycofać, przyznając się do błędu, niż karać dziecko w imię źle pojętej konsekwencji.

Elżbieta Matuszewska – filozof, psycholog, doktorantka w Zakładzie Etyki Instytutu Filozofii UW,  członkini redakcji czasopisma naukowego „Etyka”.