Rodzice Olafa Marchwickiego: Olaf, gdy był młodszy, nie myślał o aktorstwie, ale zawsze był bardzo towarzyski i śmiały, więc gdy dowiedzieliśmy się z telewizji o castingu do serialu „Chichot losu”, pomyśleliśmy, że mógłby spróbować. Miał wtedy 7 lat i nie bardzo rozumiał, co to jest ten casting, za to od razu stwierdził, że fajnie by było być w telewizji. Nie wiem, jak to możliwe, ale udało mu się za pierwszym razem – dostał małą epizodyczną rolę i spędził 2 dni na planie zdjęciowym. Myślę, że gdyby na tym pierwszym castingu Olafowi się nie powiodło, to już byśmy więcej nie próbowali. Na planie serialu tak mu się spodobało, że cały czas nas później pytał, czy nie mógłby zagrać znowu chociaż jeszcze raz, więc zapisaliśmy go do agencji aktorskiej i zaczęliśmy chodzić na castingi. To wymaga dużej cierpliwości, a od rodziców również sporej dyspozycyjności czasowej, ale już wkrótce Olaf dostał możliwość zagrania w reklamie, a po pół roku znów mu się poszczęściło i wygrał casting do serialu „Plebania”, gdzie dostał stałą rolę Pawełka Tracza. Grał w „Plebanii” przez rok i jeśli chodzi o aktorstwo, to bardzo dużo się tam nauczył, ponieważ miał okazję występować u boku profesjonalnych aktorów – Krystyny Tkacz i Dariusza Kowalskiego.
Teraz, gdy zdobył doświadczenie przed kamerą, jest mu już łatwiej dostać rolę. Zagrał do tej pory w kilku serialach i dwóch filmach fabularnych, z których jeden – „Last minute” w reżyserii Patryka Vegi można już oglądać w kinach, a drugi film Lee Mackintosha Jonesa „Matka” jest obecnie jeszcze w trakcie produkcji. Olaf wie jednak, że cały czas trzeba się rozwijać, więc z własnej inicjatywy zapisał się na zajęcia aktorskie i dubbingowe.
Można powiedzieć, że z aktorstwem miał sporo szczęścia, ale też włożył w swoją pasję dużo pracy – jest przy tym bardzo uparty i gdy coś postanowi, trudno go zniechęcić.
EŚ: Czy trudno jest być rodzicami dziecka związanego z show biznesem? (chodzi mi tu o logistykę, dostarczanie syna na plan itp.).
Rodzice: Na co dzień nie odczuwa się, że Olaf ma cokolwiek wspólnego z aktorstwem. Jest zwykłym dzieckiem, chodzi do szkoły i na zajęcia dodatkowe, jak jego koledzy i koleżanki. Natomiast jeżeli gra w danym momencie w jakimś filmie, to faktycznie logistycznie bywa ciężko – oczywiście ze względu na wiek musi mu na planie towarzyszyć opiekun, więc my, jako rodzice, musimy przeorganizować swoje obowiązki i dostosować się do wymogów produkcji. Zwykle jest to jeden lub dwa dni zdjęciowe na miejscu, ale zdarza się nawet kilkutygodniowy wyjazd na plan filmowy – tak jak to miało miejsce przy okazji „Last minute”. Na szczęście my akurat mamy elastyczny czas pracy i zawsze któryś rodzic może towarzyszyć Olafowi na planie lub zawieźć na casting, ale myślę, że gdybyśmy oboje pracowali „na etacie”, czyli w określonych godzinach, to byłoby to bardzo trudne.
EŚ: Jak w przypadku Olafa wygląda godzenie obowiązków szkolnych z pracą na planie?
Rodzice: Na razie na szczęście nie ma problemu z godzeniem aktorstwa z nauką, a zawdzięczamy to wspaniałej wychowawczyni Olafa, pani Mai Delurze, która zawsze pomaga mu, gdy jest nieobecny. Jest to osoba, na którą syn może liczyć – dostaje ćwiczenia do odrobienia oraz ma możliwość zaliczyć w innym terminie klasówki i testy, jeśli nie może w danym dniu być na zajęciach. Bardzo pomaga mu również jego najlepszy przyjaciel z klasy, Kuba, który pożycza mu zeszyty, aby mógł uzupełnić brakujące notatki. Bez wsparcia takich osób syn by sobie nie dał rady – wspaniale, że spotyka na swojej drodze takich bezinteresownych i życzliwych ludzi. My ze swojej strony staramy się, żeby Olaf o wszystkim pamiętał i pomagamy mu w nadrabianiu zaległości w domu, a jeśli jest czas to na planie również.
EŚ: Czy ma jeszcze czas na beztroską zabawę?
Rodzice: Olaf zawsze mówi, że właśnie gdy jest na planie filmowym albo w studiu dubbingu, to jest dla niego najlepsza zabawa. Bardzo to lubi i nie zamieniłby się z nikim, nawet gdyby miał mieć więcej czasu na komputer i inne atrakcje. Oczywiście nie gra w filmach nieustannie, więc wbrew pozorom ma sporo czasu dla siebie. Zwykle gra wtedy na komputerze, rysuje, spotyka się z kolegami albo chodzimy razem na długie spacery z jego ukochanym psem. Nie uważamy, żeby inne dzieci były mniej zajęte od niego – syna absorbuje aktorstwo, a jego koledzy i koleżanki chodzą do szkoły muzycznej, wyczynowo grają w piłkę, w tenisa czy pływają, sporo osób uprawia sztuki walki – to również bardzo czasochłonne i wymagające zaangażowania pasje.
EŚ: Nie obawiają się Państwo, że aktorstwo wpłynie negatywnie na naukę?
Rodzice: W tej chwili nie widzimy negatywnego wpływu aktorstwa na naukę – gdyby się okazało, że jest problem z nadrobieniem zaległości lub nieobecności byłoby zbyt dużo, to po prostu ograniczymy na jakiś czas aktorstwo. Gdy Olaf był w pierwszej klasie mieliśmy pewne obawy – sporo opuszczał i bałam się, jak to będzie potraktowane przez nauczycieli, ale pani Monika Dębicka, która była wtedy jego wychowawczynią, tak samo jak obecna wychowawczyni uznała, że jeżeli będzie się dobrze uczył i nie będzie problemów z dogonieniem reszty klasy, to nie ma problemu – może grać. Bardzo jej jesteśmy wdzięczni, bo na początku było najtrudniej.
Plusem częstych nieobecności jest fakt, że Olaf bardzo lubi chodzić do szkoły – nie zdążyła mu się znudzić, skoro ma czasem dodatkowe dni bez nauki.
EŚ: Czy Olaf zmienił się pod wpływem funkcjonowania w świecie aktorskim?
Rodzice: Trudno powiedzieć – nie wiemy, jaki by był, gdyby nigdy w niczym nie zagrał. Prawdopodobnie jest trochę bardziej śmiały i pewny siebie. Prywatnie jednak pozostał sobą – większość jego znajomych wcale się nie domyślała, że gra w filmach i serialach, dopiero ostatnio, gdy pojawiły się plakaty filmu, czasem ktoś go pyta, czy przypadkiem to nie on gra w tym filmie.
EŚ: Jak radzi sobie z sytuacjami publicznymi, takimi jak np. premiera filmu?
Rodzice: To oczywiście dla niego jednak stres. Do tej pory nie miał zbyt wielu „sytuacji publicznych”. „Last minute” to pierwszy film z udziałem Olafa, który miał premierę kinową. Gala premierowa była bardzo uroczysta, mnóstwo ludzi, fotoreporterzy – to wszystko było dla niego nowym doświadczeniem. Wiedzieliśmy, że ma lekką tremę, ale ponieważ byliśmy z nim oraz była tam cała ekipa filmowa, a więc osoby, które już dobrze zna i lubi, więc szybko odzyskał humor.
EŚ: Czasem dziecięcy aktorzy zostają aktorami w dorosłym życiu, jednak często też odchodzą od tego typu aktywności. Czy Olaf planuje karierę aktorską, gdy dorośnie?
Rodzice: Olaf ma teraz 9 lat i jeszcze mnóstwo czasu na wybór przyszłego zawodu. Często ktoś mu zadaje pytanie, co zamierza robić w przyszłości i czy będzie aktorem – zawsze odpowiada, że bardzo by chciał kiedyś zdawać do Szkoły Teatralnej lub filmowej, bo jeśli być aktorem to takim „prawdziwym”. Zobaczymy co z tego wyniknie – na razie jego doświadczenia z aktorstwem są bardzo fajne i sympatyczne a wiadomo, że nie zawsze tak jest.
EŚ: Czy znaleźli Państwo sposób na to, by woda sodowa nie uderzyła Olafowi do głowy? Bo przecież obracanie się wśród celebrytów niesie z sobą takie zagrożenia.
Rodzice: Na szczęście nie jest podatny na „wodę sodową”. To po prostu nie leży w jego charakterze. Kiedyś, gdy syn zaczynał grać w „Plebanii”, jedna z reżyserek powiedziała nam na osobności, że bardzo dobrze sobie radzi, ale nie będzie tego mówić przy nim, ani my nie powinniśmy go nadmiernie chwalić, ponieważ znała wiele dzieci, które zniszczyła nadmierna duma i wywyższanie się oraz złe podejście rodziców. To była bardzo mądra rada.
EŚ: Czy mają Państwo jakąś radę dla rodziców, którzy chcieliby spróbować wprowadzić swoje dzieci w świat filmu i reklamy?
Rodzice: Przede wszystkim dziecko musi to lubić – nie można promować go „na siłę”. Jeśli pasją dziecka jest aktorstwo, to rodzic musi poświęcić mu wiele czasu i cierpliwości, pomóc w trudnych chwilach, jak przegrany casting, trudności w uczeniu się roli, trema przed kamerą. Nieocenione jest też wsparcie dobrego agenta – dobra agencja aktorska umawia castingi i zdjęcia próbne i reprezentuje interesy małego aktora wobec produkcji filmowej, zapewniając dziecku dobre warunki pracy, co jest dla początkujących bardzo ważne. Trzeba się też przygotować na to, że czasem na pierwszą rolę trzeba trochę poczekać.
Olaf Marchwicki urodził się w 2003 roku w Warszawie. Pierwsze kroki w aktorstwie stawiał w wieku 7 lat na planie serialu „Chichot losu”. Wystąpił w takich produkcjach jak: „Plebania”, „Rodzinka.pl”, „Komisarz Alex” czy „Ojciec Mateusz” oraz w filmie „Matka” w reżyserii Lee Mackintosh Jones (w trakcie realizacji).
Po raz pierwszy na dużym ekranie Olafa można zobaczyć w najnowszym filmie Patryka Vegi „Last Minute”. Bartuś, którego gra chłopiec, to rezolutne i kochane dziecko, które jednak doświadczyło bardzo przykrego zdarzenia w dzieciństwie. Jego mama zmarła, a wychowania podjął się tata (Wojciech Mecwaldowski) wraz z babcią Krystyną (Aldona Jankowska).
Bartuś jest otoczony miłością i oprócz taty i babci zawsze może liczyć na swoją starszą siostrę Dominikę (Klaudia Halejcio). Gdy rodzina wygrywa w konkursie radiowym wycieczkę do Egiptu, wydaje się, że nie mogli otrzymać wspanialszego prezentu od losu. Niestety po przyjeździe do hotelu okazuje się, że biuro podróży plajtuje, konsulat milczy, a rodzinna kasa jest pusta. Myli się jednak ten, kto pomyśli, że maluch się załamie i będzie płakał w kącie. Z natury wesoły i optymistycznie nastawiony do świata chłopiec będzie dzielnie wspierał rodzinę i… zarabiał na bilety powrotne do domu!