Stres i bariery – towarzysze dzieci i dorosłych

Naszym życiem i sposobem patrzenia na świat kieruje głowa. Jedynie w nielicznych, szczęśliwych przypadkach dzieląc się władzą z sercem. To ona reaguje w określony sposób na czynniki stresujące, powoduje, że odbieramy daną sytuację w ten czy inny sposób, w niej również siedzi wewnętrzny krytyk, który przekonuje, że nie jesteśmy w stanie poradzić sobie w określonej sytuacji. I to właśnie nasz umysł odpowiedzialny jest za zakotwiczony i nagromadzony w ciele stres i bariery. O tym czym są i jakie są ich następstwa, a także w jaki sposób radzić sobie z nimi a przede wszystkim chronić nasze dzieci postaramy się odpowiedzieć wraz z Michałem Zawadką – trenerem, mówcą oraz autorem książek.

Ramię w ramię ze STRESEM

Stojący w korku i tym samym spóźniony na spotkanie, wchodzący na ważną prezentację, przygotowujący się do egzaminu, czekający na wyniki badań, szykujący się na randkę… jest z nami wszędzie – nieodłączny towarzysz, zbudowany z naszych myśli – PAN STRES. Codzienne życie pokazuje, że nie jesteśmy w stanie go uniknąć. To, w jaki sposób będziemy radzić sobie z nim, zależy w dużej mierze od nas samych. Warto uzmysłowić sobie, że to nie sam stres (czy też czynniki stresujące) lecz nasza reakcja na niego jest tym, co może nam zaszkodzić. Na każdym z poziomów: fizycznym, psychicznym i behawioralnym…

BARIERY z wyobraźni

Granice? Nigdy żadnej nie widziałem ale słyszałem, że istnieją w umysłach niektórych ludzi”, Thor Heyerdahl.

Bariery to ograniczenia w naszym działaniu, postrzeganiu i odczuwaniu. Są to wyobrażenia, które tworzymy sami lub inni tworzą na nasz temat i stawiają nam na drodze. Odgradzają nas od świata, nie pozwalają patrzeć na otoczenie ufnymi oczami dziecka oraz podchodzić do codziennych spraw z radością i otwartością. Za budowanie kolejnych murów odpowiedzialni jesteśmy głównie my sami. Niestrudzenie tworzymy w myślach wyimaginowane bariery: „nie potrafię”, „nie umiem”, „nie uda mi się”, „ nie chce mi się”, „nie mam talentu”, „popełnię błąd”, „ośmieszę się”… i tak w nieskończoność. Kolejne cegły do pieczołowicie tworzonej barykady dokłada również otoczenie, zarówno to bliskie jaki i to dalsze – rodzina, nauczyciele, koledzy. Musicie jednak pamiętać, że to wy kierujecie na tej budowie…

Konsekwencje, konsekwencje…

Stres jest stanem całego organizmu. Zmobilizowany przez myśli, daje się odczuć na każdym z poziomów naszego funkcjonowania, zarówno fizycznym jak i psychicznym. W odpowiedzi na czynniki stresujące nasze ciało wysyła nam sygnały w postaci przyspieszonego pulsu, kołatania serca, ucisku w gardle czy sztywności karku. Od strony psychicznej możemy spodziewać się uczucia lęku, rozdrażnienia, apatii, przygnębienia, ataków złości a także obniżenia poczucia własnej wartości. Reakcją na zakorzeniony w nas stres będą również zmiany w zachowaniu: zaburzenia snu, utrata apetytu lub obżarstwo, impulsywne działania, konfliktowość, a także nadmierne palenie i nadużywanie alkoholu… No cóż, bez wątpienia nie jest to korzystny dla naszego zdrowia, zrównoważony stan. Pół biedy jeżeli zdarza się raz na jakiś czas. A co jeżeli stres przedłuża się i staje się stresem chronicznym? Wtedy na końcu drogi czekają poważne choroby i podobnie jak w przypadku stresu krótkotrwałego obejmują obszary zarówno fizyczne jak i psychiczne.

Bardzo groźne na poziomie psychicznym są również – bariery – blokujące twory naszej wyobraźni. Większość z nas je posiada, mniejsze lub większe, obejmujące różne kompetencje i umiejętności – przez co niektórych praktycznie nie zauważamy, inne zaś utrudniają nam życie od początku pojawienia się. Te drugie stopniowo będą niszczyć nas od środka, by w końcu całkowicie zablokować, ograniczyć i odizolować od otoczenia. Doskonale rozwiną niskie poczucie własnej wartości, brak wiary we własne siły, negatywne widzenie rzeczywistości, apatię i lęk. Osobie z dużymi ograniczeniami trudno normalnie funkcjonować w społeczeństwie, staje się ona wyalienowana a w skrajnych wypadkach wymaga pomocy specjalistów.

Czym skorupka za młodu…

Dużym wyzwaniem w wychowaniu dzieci jest konfrontacja własnych przekonań dotyczących tego co jest dla nich dobre z dopuszczeniem do siebie prawdy o tym, że świat się zmienia i że nasze rozwiązania mogą nie pasować do młodego pokolenia. Jak również dopuszczenie sytuacji, że nasze sposoby myślenia mogą być błędne i wyrządzać im krzywdę, nawet jeżeli nie mamy takiej intencji. W ten sposób działa nadopiekuńczość i czarnowidztwo, które teoretycznie mają chronić dzieci przed wszelkimi możliwymi nieszczęściami, niedogodnymi sytuacjami i porażkami, a tak naprawdę odbierają im umiejętność radzenia sobie z wyzwaniami, obawami, konfliktami i stresem. Z pozoru chcąc dobrze szkodzimy dzieciakom. Likwidujemy ich sprawczość, poczucie autonomii i samostanowienia o sobie. Tym samym w życiu naszych pociech pojawia się zniechęcenie i minimalizm działania w obawie przed oceną innych.

Niewysłuchiwanie emocji, brak rozmów o nich, a nawet często spotykany przeze mnie zakaz pokazywania ich – są również poważnymi czynnikami stresogennymi. Obserwuję u dzieci wyrobiony strach przed własnym odczuwaniem – „nie pokażę emocji, bo będę słaby”, „nie chcę być obiektem wytykania, wyśmiewania, hejtu”, „wolę robić minimum, żeby się nie narażać, dzięki temu uniknę problemów i stresu”.

Sztuką pokonania stresu, a raczej strachu (bo stres jest reakcją wynikającą z obaw przed czymś), nie jest wyeliminowanie go tylko zbudowanie poczucia własnej wartości dziecka, które pozwoli mu podejmować wyzwania, popełniać błędy i rozwijać się na nich podczas codziennych „sparingów” z trudnymi sytuacjami. Dzięki temu nauczy się działać pomimo strachu, a nie „paraliżować” z jego powodu. Bez wystawiania dzieci na sytuacje niewygodne i konfliktowe pozbawiamy ich możliwości życia prawdziwym życiem, gdzie każdego dnia będą mierzyć się z samym sobą i tysiącami różnych wyzwań. Kiedy młode pokolenia będą w swoich małych, codziennych konfrontacjach poznawać konsekwencje własnych działań i decyzji, to dzięki temu będą odpowiedzialniej działać, rozwijać się i szanować zarówno siebie, jak i to, co je otacza –mówi Michał Zawadka.

BEZSTRES – czy to możliwe?

Jeśli zmienisz sposób w jaki widzisz świat, świat wokół ciebie się zmieni”, Albert Einstein.

Jak wiadomo wszystko jest stanem umysłu i sposobu patrzenia na świat. Są ludzie, którzy nawet w trudnej sytuacji życiowej są szczęśliwi, a są i tacy, których najmniejsza przeszkoda wpędza w czarną rozpacz i nieprzespane noce. Jak radzić sobie gdy niefortunnie zakwalifikowaliśmy się do grupy numer 2, czyli tych którzy zawsze widzą szklankę do połowy pustą. Dla życiowych czarnowidzów i tych którzy w stresującym pędzie życia nie potrafią zatrzymać się i wyciszyć – idealne wydają się być techniki mindfulness. Mindfulness, czyli trening uważności pozwala nauczyć się obserwować własne myśli (przyczynę i twórcę barier i stresu) oraz emocje. Obserwować a także przekierowywać i zmieniać na pozytywne. Praktyka ma wiele składowych: przede wszystkim uczy poświęcać uwagę temu co dzieje się TU i TERAZ, czyli bieżącej chwili. Uczy skupienia, wyciszenia i świadomej obecności. Bazuje na kontakcie z naturą, praktykowaniu technik oddechowych i wspomaga się medytacją. Mindfulness uczy zmiany sposobu bycia i reagowania na różnorakie bodźce – by lepiej poznać siebie i radzić sobie z życiowymi trudnościami. Jest drogą do samoakceptacji i bycia dla siebie wyrozumiałym. Cechy te są niezwykle potrzebne w świecie perfekcjonistów – ciągle zestresowanych, podnoszących sobie poprzeczkę i nie uznających błędów. Należy jednak pamiętać, że praktyki mindfulness wymagają cierpliwości i zaangażowania, jak również, że w momencie gdy nasz organizm pogrążony jest w głębokim kryzysie potrzebujemy profesjonalnej pomocy terapeuty… którą na dalszym etapie doskonale uzupełni i wspomoże trening uważności.

Niech mury runą

Jak pokonywać bariery…?

Najlepiej ich nie tworzyć.

Pamiętajmy o tym, że możemy czegoś nie wiedzieć, że dobrze jest dowiadywać się i sprawdzać. Że błędy nie dyskwalifikują a rozwijają. Są składową życia i wspaniałą lekcją, z której należy wyciągnąć wnioski. Że nie trzeba być „idealnym”, żeby być doskonałym. Przekazujmy tę wiedzę naszym dzieciom i zarażajmy je pasją odkrywania, poznawania i doświadczania.

Pokazujmy im, że większe korzyści są z konfrontacji z nieznanym, niż z ucieczki przed nim. Tylko z naciskiem na „pokazać”, a nie opowiedzieć. Kiedy zobaczą jak sami mierzymy się z barierami, jak pokonujemy strach i opanowujemy stres nauczą się działać w ten sam sposób.

Ponad wszystko doceniajmy zamiast oceniać gdyż jest to największa dźwignia do pokonywania wszelkich ograniczeń – świadomość własnej siły. Michał Zawadka.

Tekst powstał we współpracy z Michałem Zawadką, autorem bestsellerowych książek z zakresu rozwoju osobistego i społecznego dzieci oraz młodzieży m.in. „Chcę być kimś” i „Zarządzanie marzeniami”.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

19 − 13 =