– Każdy z rodziców mówi do dziecka swoim językiem ojczystym. Jest to tak zwana metoda OPOL (z angielskiego One Parent One Language). My także ją stosujemy: ja mówię po polsku, mąż po niemiecku. Ta metoda jest najbardziej popularna ze względu na to, że zwykle rodzicom mówienie do własnego dziecka we własnym języku przychodzi najłatwiej i w sposób najbardziej naturalny. Można jednak inaczej.
– Używamy języka mniejszościowego w domu (Minority Language at Home). Ta metoda jest bardzo skuteczna w przypadku, w którym oboje rodzice znają oba języki. Znam pary angielsko-holenderskie i w ich przypadku ta metoda sprawdza się znakomicie: w domu mówi się po angielsku, na ulicy po holendersku. Tę metodę stosowali też moi rodzice w Niemczech. Należy zauważyć, że w tym przypadku jeden z rodziców nie mówi swoim językiem ojczystym. Rodzice jednak często świadomie decydują się na tę metodę, aby wzmocnić język mniejszościowy.
– Ustalenie jednego lub więcej dni tygodnia dniem mówienia w innym języku. Jak wróciliśmy z Niemiec do Polski, moi rodzice ustanowili niedzielę dniem mówienia po niemiecku, abym nie zapomniała tego języka. Przestrzegali tej zasady niezwykle konsekwentnie i efekty widać do dzisiaj. Ta metoda nadaje się bardziej dla starszych dzieci, ale przy konsekwentnym stosowaniu może być bardzo skuteczna.
Wybór metody jest mniej ważny, niż konsekwencja w jej stosowaniu. Dziecko szybko nauczy się, że mama mówi inaczej niż tata, ale sytuacja, w której rodzice mówią raz tak, a raz inaczej jest dla dziecka niekorzystna. Wybór metody to jednak dopiero początek.
W idealnej sytuacji te metody sprawdzają się świetnie: jeżeli dziecko otrzymuje tyle samo impulsów w obu (lub więcej) językach, jego wszystkie języki będą rozwijały się w takim samym tempie. W przypadku bardzo małego dziecka jest to jak najbardziej możliwe.
Potem jednak będzie trudniej. Gdy dzieci pójdą do szkoły, język szkolny szybko stanie się językiem dominującym. Dziecko spędza tam coraz więcej czasu, a to oznacza mniej czasu na języki mniejszościowe. Co wtedy robić? Dobrze wtedy znaleźć grupę matek z dziećmi mówiącymi tym samym językiem i organizować regularne spotkania. Istnieją też różnego rodzaju dwujęzyczne szkoły czy przedszkola. Możliwości jest wiele. Ważne jest jednak to, aby dobrze przemyśleć i zaplanować działania w celu umocnienia języków mniejszościowych.
Warto ustalić sobie cele językowe. Czy chcemy, aby dziecko rozumiało nasz język, czy wymagamy aktywnej znajomości? Czy chcemy także, aby dziecko pisało i czytało we wszystkich językach, czy wolimy koncentrować się na języku urzędowym? Te pytania będą miały różne odpowiedzi w zależności na przykład od tego, jaką wagę rodzice przywiązują do wielojęzyczności dziecka, czy też od czasu, jaki mogą przeznaczyć na komunikację z dzieckiem w wybranym języku. Dobrych odpowiedzi jest tyle, ile rodzin – nie ma jednej poprawnej.
Przede wszystkim powinniśmy rozmawiać z dzieckiem o wielojęzyczności. Warto umiejętność poługiwania się wieloma językami pokazać w jak najbardziej pozytywnym świetle – mówić na przykład: „Zobacz, ten pan jest taki uprzejmy i mówi do nas w naszym języku”, zamiast „Niestety, nie mówię w tym języku co ten pan”.
Nie możemy zmusić dziecka do wielojęzyczności. Ma ona być przyjemnością, nie karą i ciężkim obowiązkiem. Rodzice powinni występować w roli ogrodników, nie policjantów. Colin Baker, specjalista od dwujęzyczności i ojciec trojga dwujęzycznych dzieci ujął to w ten sposób: „Ogrodnik nie może sprawić, aby zasiane przez niego ziarenka języka wyrosły. Jedyne, co ogrodnik może zrobić, to zapewnić im najlepsze warunki do wzrostu: żyzną ziemię, światło, wodę i opiekę.”
Ta maksyma dotyczy wychowania dzieci w ogóle. Rodzice mogą stosować wszelkie metody wychowawcze, jednak nie zawsze odnoszą sukcesy. Tak samo stosowanie się do wymienionych przeze mnie metod nie daje gwarancji na wielojęzyczność. Jednak sam fakt, że rodzice chcą, próbują i mają możliwości wychowania wielojęzycznego dziecka, może stać się dla niego niezwykle pozytywnym doświadczenien. Być może sprawi, że syn czy córka, nawet jeśli nie będą mówili językiem swoich rodziców, obudzą w sobie fascynację językami i innymi kulturami w ogóle. To zaś już jest bardzo wiele.
Olga Mecking – Z zawodu tłumaczka języka niemieckiego. Ukończyła germanistykę na Uniwersytecie Warszawskim oraz medioznawstwo na Uniwersytecie w Bremie. Mieszka z mężem Niemcem w Holandii. Ma dwie wspaniałe córeczki, Klarę (2,5 roku) i Julię (11 miesięcy). Jej rodzina jest wielojęzyczna i wielokulturowa. W tak zwanym wolnym czasie, o ile nie zajmuje się czytaniem (lub innego rodzaju wypoczynkiem), pisze bloga: www.europeanmama.blogspot.com. Jak dzieci są w domu, śpiewa, czyta, skacze i turla się po podłodze. Interesuje się wielojęzycznością oraz metodami wychowywania dzieci w różnych kulturach. Uwielbia gotować.