Koniec wakacji – koniec relaksu?

Początek września to też czas, kiedy zastanawiamy się nad drogą „kariery” naszych pociech. Przedszkola, szkoły, różnego rodzaju kluby, ogniska proponują różnorodne zajęcia dodatkowe: języki obce, taniec, sztuki walki, naukę gry na instrumencie, naukę pływania itp.

Hasła reklamowe zapalają w naszych głowach czerwoną lampkę: czy wystarczająco dobrze dbamy o rozwój naszych dzieci? Czy zapewniamy im wystarczająco dobre warunki do zdobywania wiedzy i nowych umiejętności przydatnych w ich dalszej karierze szkolnej, a później zawodowej?

Czasami, idąc za swoimi obawami i wątpliwościami, nie pytając o zdanie samego zainteresowanego, czyli naszego dziecka, zapisujemy je na wszystkie zajęcia, które według nas „mogą mu się przydać w przyszłości”. Język obcy – bo w dzisiejszych czasach podstawa, sztuki walki – żeby umiało się bronić, taniec –  żeby miało poczucie rytmu i poruszało się z gracją, też mu nie zaszkodzi lepienie w glinie, a w weekend w ramach rozrywki jazda konna lub klub małego naukowca. W rezultacie okazuje się, że nasze dziecko w tygodniu nie ma chwili wolnego, żeby się po prostu, tak po dziecięcemu ponudzić – rano przedszkole, szkoła, potem obiad, zajęcia dodatkowe, lekcje i spać. A my, mimo nawału codziennych obowiązków, ganiamy razem z dzieckiem z angielskiego na taniec, z jednego krańca miasta na drugi, podenerwowani, zniecierpliwieni i zmęczeni do granic możliwości.

W ciągu dnia nie mamy czasu ani energii na spokojną rozmowę z dzieckiem, wspólny spacer czy zabawę, nie mówiąc już o chwili niezbędnej dla higieny naszego zdrowia psychicznego czyli tzw. „chwili dla siebie”.

Sama jako mama padłam ofiarą takiego kieratu, który sobie i swojemu dziecku zafundowałam na kilka dobrych miesięcy, myśląc, że to jest najlepszy sposób na wspieranie rozwoju mojego syna.

Podczas tegorocznych wakacji, które poświęciłam na regenerację sił po dość intensywnych miesiącach – ucząc się medytacji, wykorzystując systematycznie swoją zawodową wiedzę z zakresu technik relaksacji i uważności, dokonałam jednak pewnego przewartościowania. Zadałam sobie pytanie, czy chciałabym, aby moje dziecko szukało szczęścia, satysfakcji i spełnia w życiu uczestnicząc w ciągłej gonitwie za nowymi umiejętnościami, wiedzą, znajomościami, porównując się ciągle z kimś i rywalizując? Przecież to jest gonienie za króliczkiem, który ciągle ucieka i ciągle daje uczucie pustki i niespełnienia, nie mówiąc już o stresie, zmęczeniu i poczuciu wypalenia.

W pamięci mam wiele historii z życia dorosłych, którzy zmęczeni tą gonitwą, szukając spokoju, spełnienia, sensu i poczucia własnej wartości, trafiają do mojego gabinetu na psychoterapię. Myślą, że jak skończą kolejny kurs, kolejne studia podyplomowe wpiszą do swojego cv, awansują na wymarzone stanowisko, to ich życie się odmieni. Będą spokojni, szczęśliwi, w końcu zasłużą na to, żeby powiedzieć o sobie – jestem wartościowym człowiekiem. Będzie to też czas, w którym będą mogli sobie pozwolić na urlop, odpoczynek, relaks, odcinając kupony od swojego sukcesu zawodowego i osobistego. Okazuje się jednak, że cele osiągnęli, a poczucia szczęścia i spełnienia jak nie było, tak nie ma. Zamiast spokoju wewnętrznego, harmonii, czują się zmęczeni i wypieleni.  

Czy zatem proponowanie naszym dzieciom  przyłączenia się do wyścigu po sukces w tak młodym wieku, nie odbiera im beztroskiego dzieciństwa? Czy to jest dobra droga i sposób na szczęśliwe, spełnione życie?

W wyżej wspomnianych zajęciach nie ma nic złego, mogą być ciekawą formą spędzania czasu, mogą rozbudzić pasje i zainteresowania w naszych dzieciach, ale pod warunkiem, że nie odbierają im czasu na zabawę, radości ze spontanicznego poznawania i eksperymentowania w świecie, w zgodzie z własnymi potrzebami, umiejętnościami i zainteresowaniami.

Myślę, że ważne jest, aby  dzieci potrafiły znaleźć poczucie siły, sprawczości, zadowolenia z siebie nie na zewnątrz, ale w sobie. A to, czego możemy ich nauczyć jako rodzice, to umiejętności dokonywania wyboru własnej drogi – szanując emocje i uczucia, których doświadczają, próbując rozumieć i akceptować ich potrzeby, wybory. Ważne jest również, szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy tempo życia jest zawrotne, aby pokazać naszym dzieciom, że czasami trzeba się zatrzymać, dać sobie chwilę czasu na refleksje: Gdzie jestem? Dokąd biegnę? Co w związku z tym czuję, myślę, jak się miewa moje ciało, moja kondycja fizyczna, zdrowie? Czego teraz potrzebuję?

Odpowiadając na te pytania, łatwiej odnaleźć właściwą ścieżkę w życiu, która jest naszą ścieżką, zgodną z naszymi potrzebami, wartościami, marzeniami, pragnieniami. Innymi słowy, mamy szanse przeżyć życie po swojemu, a nie żyć potrzebami, oczekiwaniami innych ludzi. Zatrzymując się, łapiemy azymut na szczęście i spełnienie w nie zawsze łatwej codzienności. Przed stresami i trudnościami trudno ochronić nasze pociechy, a życie pod kloszem wcale nie jest szczęśliwe, ale to, co możemy im podarować w posagu, to umiejętności radzenia sobie z nimi.

I aby taki prezent dać swojemu dziecku czasami musimy zacząć od pracy na sobą, nad własnymi przekonaniami, emocjami, sposobami radzenia sobie z trudnościami. Matka, ojciec, którzy nie czują się szczęśliwi, spełnieni, wartościowi, nie wychowają szczęśliwego, pewnego siebie i swojej wartości dziecka.

Łatwo powiedzieć, ale jak to zrobić?

Przede wszystkim zatrzymać się. Dla mnie taką kotwicą stały się techniki relaksacyjne – ćwiczenia oddechowe, wizualizacyjne, medytacyjne, uczące koncentracji uwagi, jak też ćwiczenia ukierunkowane na pracę ze zestresowanym ciałem. Stosunkowo łatwo i szybko można się ich nauczyć, a potem najważniejsza jest systematyczność, bo one działają tylko wtedy, gdy się je stosuje. Nie wymagają specjalnych warunków, dużych nakładów finansowych czy też diametralnej zmiany w stylu życia. Na początek wystarczy codziennie znaleźć 15 minut  dla siebie. Nie zawsze, mając dzieci, możemy sobie pozwolić na zamknięcie się w pokoju z słuchawkami na uszach, ale to nie szkodzi. Ćwiczenia relaksacyjne można wykonywać, idąc z dzieckiem na spacer, zmywając naczynia, jedząc lub przegotowując posiłek.

Nauka i praktyka technik relaksacjach niesie za sobą jeszcze inne korzyści. Uczymy się uważności i dbania o siebie oraz otaczających nas ludzi. Mamy lepszy kontakt ze sobą, ze swoimi emocjami, potrzebami. Potrafimy rozpoznać w sobie napięcie, stres, który czasami ukrywa się w naszym ciele, powodując bóle mięśni, kręgosłupa, głowy, spadek odporności. Czasami doświadczamy go w postaci negatywnych myśli o sobie, naszej przyszłości czy też o przeszłych sytuacjach i zdarzeniach. Mimo że realnie nic trudnego nie dzieje się w naszym życiu, od samego myślenia, planowania, przewidywania wszystkich możliwych scenariuszy, które mogą się nam przydarzyć w najbliższym czasie, czujemy się zmęczeni, wypaleni, bez sił. Bywa, że stres chowa się w naszych emocjach. Nasze życie uczuciowe zdominowane jest przez lęk, smutek, przygnębienie czy złość i rozdrażnienie.

Dzięki stosowaniu różnych technik relaksacyjnych, uczymy się rozpoznawać nawet subtelne objawy przeciążenia stresem, a także wiemy, jakie ćwiczenia pomagają nam przywrócić równowagę w naszym organizmie.

Ćwiczenia relaksacyjne są również dobrym pomysłem na zabawę z dziećmi. Już maluszki  uspakajają się i chętnie zasypiają przy dźwiękach spokojnej, relaksacyjnej muzyki. Przedszkolaki chętnie uczestniczą w zabawach opartych na ćwiczeniach wizualizacyjnych czy  aktywnościach angażujących pracę z ciałem. Wykorzystując oddech, potrafią wyciszyć się i uspokoić po intensywnej zabawie czy też będąc w silnych emocjach. U dzieci w wieku szkolnym znajomość i stosowanie ćwiczeń relaksacjach wpływa pozytywnie na zdolność koncentracji i utrzymywania uwagi, poczucie własnej wartości. Łatwiej radzą sobie z trudnościami i obciążeniami w szkole i poza nią.

Dzieląc się swoimi prywatnym i zawodowym doświadczeniem i wiedzą, zachęcam do chwili refleksji, zanim zapiszemy nasze dzieci na kolejne zajęcia dodatkowe. Po pierwsze porozmawiajmy z naszymi pociechami o propozycjach spędzania czasu poza przedszkolem i szkołą. Proponujmy, a nie narzucajmy, zachęcajmy, ale nie zmuszajmy. Pamiętajmy też, aby pozostawić sobie i naszym dzieciom czas na zabawę, odpoczynek i relaks. Myślę, że dla dzieci, które będą obserwowały rodziców, którzy potrafią radzić sobie ze stresem, napięciem dnia codziennego, będzie to ważna lekcja, pozwalająca im w przyszłości znaleźć się w dorosłym zabieganym świecie.

Techniki relaksacyjne, wspólna zabawa, mogą być pewnie nie jedynymi, ale przydatnymi narzędziami, aby utrzymać w sobie dobre samopoczucie, zarówno fizyczne, jak i psychiczne. I pamiętajmy, żeby być wystarczająco dobrym rodzicem, nie wystarczy tylko wiedza i umiejętności. Liczy się również osobowość, postawa życiowa, wartości i przekonania.

To przede wszystkim od nas zależy, czy koniec wakacji musi oznaczać dla nas i dla naszych dzieci początek stresu, zabiegania, przeciążenia, braku czasu dla siebie.

Ania Kubicka
– psycholog, psychoterapeuta, prowadzi konsultacje psychologiczne, psychoterapię, treningi relaksacyjne oraz warsztaty w Pracowni Psychologii Praktycznej PePe