Labirynt czwartoklasisty, czyli duże zmiany w życiu dziesięciolatka

Jak wygląda labirynt?

Pierwsze oznaki nowej sytuacji przychodzą podczas przygotowań do roku szkolnego. Edukacja jest rozdzielona tematycznie i kupowanie pomocy naukowych zajmuje znacznie więcej czasu. Dzieci zaczynają się borykać z tym, że każdy przedmiot wymaga innego zestawu książek i pomocy naukowych. Z paru książek robi się kilkanaście! To dopiero początek nowości.

Kolejny szok dla 10-latka to 1 września. Wszystko jest nowe, czasem nawet szkoła, bo zdarzają się podstawówki trzyletnie. Jak nie szkoła, to zmienia się sala, czasem też wiąże się to z przeniesieniem na inne piętro, gdzie dzieci poruszają się już nie jako najstarsi z maluchów, ale najmłodsi ze starszaków. Grupy dzieci rzadko przechodzą do IV klasy niezmienione, a zdarza się i tak, że są rozbijane i tworzone na nowo. Ten fakt nabiera znaczenia szczególnie w kontekście zmian wartości w głowach 10-latków, którym coraz bardziej zależy na grupie rówieśników.

Z przejściem do starszej grupy wiąże się zarówno duma, jak i niepokój, przez który nie prowadzi już specjalnie przygotowana wychowawczyni (pedagog wczesnoszkolny), ale kierunkowy nauczyciel z uprawnieniami pedagogicznymi – takimi samymi dla 10-, jak i 21-latków. Czasem mimo braku tego wykształcenia są to ludzie dobrze przygotowani, ale brak wykształcenia w połączeniu z mniejszą liczbą godzin spędzanych z klasą w większości wypadków ma duże znaczenie. Tymczasem nadal mamy do czynienia z dziećmi, które chcą się przytulać, bawić i czuć zgodnie ze swoim wiekiem!*

Oswojenie się z tymi nowinkami to wcale nie koniec, bo po uroczystym 1 września, lekkim odczuciu, że dzieje się nowe, nadchodzi czas zmierzenia się z zupełnie nową edukacją.

Ciepłe oceny opisowe zmieniają się w suche cyfry, którym towarzyszy zmiana oczekiwań ze strony nauczycieli. Dziecko musi się szybko nauczyć, który nauczyciel czego od niego wymaga na poziomie zarówno wiedzy, jak i zachowania. Trzeba odrzucić budowane przez trzy lata przyzwyczajenia do jednej osoby i błyskawicznie przystosować się do nowej sytuacji.

Nowe oczekiwania mogą spowodować, że nagle dziecko bardzo zdolne w jakimś kierunku, zderzając się z innymi oczekiwaniami, zacznie przynosić słabe oceny nie ze względu na poziom trudności czy nakład pracy, ale przez inny sposób patrzenia na pracę przez nauczyciela. Nie każdy z belfrów jest gotowy przyznać, że „inaczej” też jest dobrze i raczej woli szybko i skutecznie przestawić dziecko na dojrzalsze spojrzenie na problem. Pół biedy, jak robi to jeden nauczyciel, ale czwartoklasista ma kilku nowych nauczycieli.

Jak się po labiryncie poruszać?

Dziecko w walce z taką liczbą zadań na pewno skonfrontuje się z niepowodzeniami, trudem, może nawet z bezsilnością. Z dużym prawdopodobieństwem – po raz pierwszy w „karierze szkolnej” w takim natężeniu. To trudne, bo inne zadania dopiero wywołają jego rozwój – na początku jest to prawie to samo dziecko, które w czerwcu kończyło trzecią, jeszcze dziecięcą klasę. Dlatego zdecydowanie potrzebuje rozsądnej pomocy.

Na pewno zaś nie potrzebuje wyręczania, co bywa reakcją troskliwych rodziców na bezradność dziecka. To ono musi nauczyć się walczyć z problemem, a dobrze też, żeby ten problem dostrzegł nauczyciel, któremu zależy na sukcesach dziecka, tymczasem praca domowa zrobiona przez rodzica tego nie zdradza. Dobrze, jeśli dziecko otrzymuje pomocną dłoń, wsparcie i kibicowanie rodziców. Ale nadal – to ono jest uczniem i nie wolno o tym zapominać.

Wsparcie potrzebne jest też w odczytywaniu wyników nauki w pierwszych miesiącach. To naprawdę nie musi być proste zwierciadło umiejętności i pracy, warto wierzyć w swoje dziecko i pomagać mu optymalizować wyniki w nauce, by wykorzystywało swój potencjał. Jeśli widzicie, że jego niepowodzenia to kwestia czasu – powiedzcie to, pokażcie swoją wiarę.

W kontekście wyników ważna jest komunikacja ze szkołą. Jeśli widzicie, że wasze dziecko nie unosi obciążeń – rozmawiajcie. Dowiedzcie się, czy inne dzieci mają podobnie, poszukajcie z nauczycielami przyczyn problemów, czy jest to kwestia zmiany sposobu uczenia się, czy też problem leży gdzie indziej, w stresie albo braku jakichś pojedynczych umiejętności. Wy widzicie dziecko w domu, nauczyciele w szkole i dopiero razem macie pełen obraz dziecka, dający możliwość znalezienia rozwiązania niektórych problemów.

Jednym z najczęstszych zdań, jakie dziecko powinno od was usłyszeć w tym czasie, to: „dasz radę”, „wierzę w ciebie”. Warto wesprzeć też w dziecku dumę, że jest już czwartoklasistą. Pokazać, że jego nowe obowiązki związane są z pierwszym wchodzeniem w dorosłość! I tu znowu wracam do ważnej rzeczy. To są nadal dzieci i w tym nagłym skoku w „dorosłą edukację” potrzebują ciepła, zabawy i miłości. Zadań do wykonania jest bardzo wiele, ale dziecko pozostaje dzieckiem i trzeba o tym pamiętać.

* Za kilka lat będą to dzieci o rok młodsze!

Jarek Żyliński – psycholog wychowawczy (Uniwersytet Warszawski), założyciel Małej Doliny, w której rodzice i dzieci wspólnie zdobywają wiedzę (teoretyczną i praktyczną) związaną z rozwojem; prowadzi warsztaty dla rodziców; pisze artykuły i posty na psychoblogu.

Konsultacja: Zofia Kirejczyk – pedagog, wychowawca „świetlicowy” IV klasy w Szkole Podstawowej Przymierza Rodzin im. Jana Pawła II w Warszawie