„Pospiesz się, za 10 minut odchodzi nasz autobus, jak nie zdążymy, to będziemy czekać pół godziny na następny!” – pogania mama pięcioletniego synka, który z trudem przebiera małymi nóżkami. Informacje jakie dostało dziecko w jednym zdaniu: „10 minut”, „pół godziny” to pojęcia dla dziecka niezrozumiałe. Wręcz abstrakcyjne.
„Będę wczoraj”
„Będę wczoraj”, „byłam jutro”, takie określenia czasoprzestrzeni poprawiamy machinalnie, nie zastanawiając się nawet nad tym, co opisują. Czas przeszły pomieszany z dniem jutrzejszym, wczoraj opisane przyszłością to zjawiska normalne i charakterystyczne dla wieku przedszkolnego, a nawet wczesnoszkolnego. Z czego to wynika? Z abstrakcyjności pojęcia czasu. Bo tak naprawdę, co to jest czas. Bliżej niesprecyzowana praca wskazówek zegara, coś co biegnie szybko, albo wolno w zależności od tego, czy mama każe sprzątać zabawki, czy pozwala siedzieć przed telewizorem i oglądać bajki. „Jak ten czas szybko leci!” – woła babcia patrząc na za krótkie spodenki wnuczka. Wnuczek ze zdziwieniem spogląda w na swoje spodnie: „co leci, gdzie??”. Przeanalizujmy jakich określeń używamy opisując czas; dla nas on płynie, mija, pędzi. Tych samych przymiotników używamy w odniesieniu do pociągu, statku, samochodu, czyli namacalnych przedmiotów, które zauważalnie przemieszczają się obok nas. Zatem, jak zobrazować czas? Jak przedstawić go w formie jak najmniej abstrakcyjnej?
Pamiętne wydarzenia
Najlepszą formą określenia czasu są wydarzenia. Mogą być nimi rodzinne spotkania, czy wypady do kina albo wyjazdy na wycieczki. Coś, co wyjątkowo utkwiło w dziecięcej pamięci. Zobrazowaniem kolejnych dni jest kalendarz. Duży, z zaznaczonymi kolejno 12 miesiącami i tygodniami. Może to być kalendarz uwzględniający rok przedszkolny, czyli trwający od września jednego roku, do września następnego roku, albo zwykły kalendarz rozpoczynający się 1 stycznia i kończący Sylwestrem. W obecności dziecka zaznaczmy na nim wszystkie najważniejsze święta, zarówno te kalendarzowe, jak i rodzinne. Każde ważniejsze wydarzenie niech będzie okazją do przeanalizowania następnych. Ile jeszcze dni zostało do wiosny? Kiedy będzie Dzień Dziecka? Im więcej czasu zostało, tym na mniejsze elementy musimy go rozkładać. Im większe, tym bardziej abstrakcyjne, gorzej pojmowalne przez dziecko. Łatwiej zobrazować dwa dni: „jeszcze tylko zjesz dwa śniadanka, dwa razy pójdziesz do przedszkola, dwa razy będziemy czytać bajkę na dobranoc i już będzie niedziela, czyli dzień, w którym pójdziemy do kina”.
Trudniej przekazać informację o większych odległościach czasowych, jak odliczyć miesiące do kolejnych wakacji czy świąt Bożego Narodzenia? Wszystko zależy od wyobraźni dziecka i naszej umiejętności tłumaczenia, bo przetłumaczyć pojęcie czasu na język dziecka, nie jest wcale tak łatwo. Jeżeli jednak będziemy sukcesywnie pracować z kalendarzem, słowa: dzień, tydzień, miesiąc, w końcu przestaną być dla dziecka abstrakcją.
Po co mierzyć czas?
Zegarek. Kto jako dziecko znał się na zegarku? Pierwsze starcie z czasomierzem mieliśmy pewnie gdzieś w okolicy ośmiu lat, a i to było chyba zbyt wcześnie. Nosiliśmy dumnie na ręku pasek z cyferblatem i pewnie sami nie bardzo wiedzieliśmy czym różni się praca małej wskazówki od dużej.
W dobie zegarków elektronicznych czas prezentuje się mniej okazale niż wtedy, kiedy odmierzaliśmy go małą i dużą wskazówką. Jeśli zamierzamy zapoznać dziecko z podstawowymi jednostkami czasu, jakimi jest sekunda, minuta, czy godzina, to przyda nam się sporych rozmiarów budzik z wyraźnie zaznaczonymi liczbami oznaczającymi cyfry. Warto zrobić taki zegarek samemu, pewnie, że nie będzie on wskazywał faktycznego czasu, ale posłuży nam za model. Potrzebujemy do tego kartkę z bloku technicznego, albo kawałek sztywnego kartonika, który przytniemy na kształt tarczy zegara. Z bocznych skrawków wytniemy wskazówki, małą i dużą i przypniemy je pinezką do tarczy, z drugiej strony dociśniemy korkiem. Liczby oznaczające godziny muszą być duże i czytelne, przecież nasz przedszkolak już potrafi nieźle liczyć! Teraz wystarczy odpowiednio manipulować wskazówkami tak, żeby na tarczy można było ustawić godzinę bajki na dobranoc, albo wyjścia do przedszkola i porównać z domowym zegarem.
Zachowujmy cierpliwość w tłumaczeniu dzieciom tych pojęć. Pamiętajmy, że maluchowi trudno samodzielnie oswoić czas – który nam, dorosłym, często także się wymyka.
Katarzyna Lewańska -Tukaj – Pedagog