
Zdarza się jednak, że nasze dziecko opornie wkracza w świat matematyki i nawet proste pytanie: „kto ma więcej nóg, ty czy stół?” staje się problemem. Wyliczenie wszystkich stołowych odnóży, nazwanie ich kolejno: jedna noga, druga noga (….) czwarta noga i podsumowanie słowami: stół ma cztery nogi, dla dziecka jest abstrakcją. Noga to przecież noga, pierwsza, czy czwarta nie robi różnicy, a tym bardziej ich liczba nie robi wrażenia.
Kiedy usiłowałam zachęcić sześcioletnią Basię do zadumy nad ilością kocich łapek, to usłyszałam, że kotki mają zawsze cztery łapki, chyba, że mówimy o jakimś chorym kotku, to może łapkę schował. Basia nie wydawała się zaciekawiona światem liczb, a podstawowe pojęcia dotyczące mniejszości – większości były jej obojętne. Jaka to różnica, czy dostanie mniej, czy więcej cukierków niż brat, przecież jak ona swoje zje to poprosi i dostanie jeszcze kilka. Motywowana tym, że dostanie, jak powie ile konkretnie cukierków chce – zacinała się i rezygnowała z dodatkowej porcji słodyczy. Unikała zwrotów np. „druga strona”, „pierwsza truskawka”. Wolała stosować opisy przedmiotów i zjawisk, omijając wszystko to, co może wiązać się z konkretną ich ilością, lub wielkością!
Na pomoc przyszły nam gry planszowe, w których należy posługiwać się sześcienną kostką. Grać i wygrywać – to jest to! Ale żeby wziąć udział w grze trzeba wiedzieć, że wygrywa większa liczba oczek. W ten oto prosty sposób Basia została zmuszona do wkroczenia w świat matematyki…
Początki zabaw z matematyką
Nikt nie twierdzi, że trzy- czy czterolatek musi od razu znać tabliczkę mnożenia. Ale w zabawie z pięciopalczastą pacynką może spróbować wskazać, która postać-paluszek jest pierwsza, a która druga, czy ile dziecko ma paluszków u rączek. Pewnie, że w tym wieku dziecko nie kojarzy jeszcze cyfry z ilością, ale takie proste zabawy są podstawą do późniejszych zmagań z matematyką.
Pięciolatka można zachęcać już do zabaw z figurami geometrycznymi. Układania śmiesznych ludzików z samych kwadratów, kół, czy trójkątów, to doskonała pożywka dla wyobraźni matematycznej. Ogrody z ósemek, samochody z ukrytą w rysunku karoserii cyfrą cztery, suknia księżniczki zaprojektowana z samych trójek, to tylko kilka zabaw matematycznych, do których możemy zachęcić nasze dziecko, takie preludium do matematyki.
Ciastolinowe cyferki
Jeśli jednak sześciolatek ma problemy z przypasowaniem ilości elementów do liczby i z trudem operuje liczbami z pierwszej dziesiątki, to warto się temu przyjrzeć z bliska i spróbować zabawy w ciastolinowe cyferki.
Jak to zrobić?
• Należy przygotować kartoniki z szablonami cyfr od 1 do 9 i kilka kawałków kolorowej plasteliny lub ciastoliny.
• Przy każdym kartoniku kładziemy tyle wałeczków ciastoliny, ile wynosi narysowana cyfra, np. 2 – dwa kawałki, 4 – cztery kawałki
• Dziecko ma za zadanie wykleić szablony odpowiednią ilością masy.
Ćwiczenie jest rozciągnięte w czasie, ponieważ dziennie możemy wprowadzić dwie, lub trzy cyfry. Później możemy je rozszerzyć o liczby dwucyfrowe i wypełnianie szablonów np. wydzieranką z kolorowego papieru. Ale zawsze liczba elementów wypełniających zarys liczby, musi odpowiadać jej wartości. Jest szansa, że dzięki tej zabawie dziecko znajdzie zależność między liczbą, a jej wartością. Jeśli mimo naszych zachęt, zabaw i ćwiczeń świat liczb i figur pozostanie dla naszego dziecka niepojętą magią, to trzeba będzie się wybrać do specjalisty, pedagoga, który przebada nasze dziecko pod kątem dojrzałości matematycznej.
Pamiętajmy…
Wprowadzając nasze dziecko w tajemnice matematyki zapoznajmy się z kilkoma zasadami, których jako rodzice powinniśmy przestrzegać:
• Jeśli sami nie byliśmy orłem z matematyki, to nie znaczy, że nasze dziecko również jest antymatematyczne.
• Nie istnieje pojęcie „niezdolności matematycznej” – istnieje tylko nieodpowiednie podanie materiału, niedostosowane do możliwości dziecka.
• Predyspozycje do matematyki można odziedziczyć, ale wcale nie trzeba. To nie majątek po przodkach.
• Zanim powiemy „źle” na widok nieprawidłowo wykonanego zadania, najpierw spytajmy: „jak to zrobiłeś?”, bo inaczej nie znajdziemy miejsca popełnienia błędu i nie zlokalizujemy trudności.
Katarzyna Lewańska-Tukaj – pedagog