Przetrwać przy ognisku, czyli przedszkole po duńsku

Dwa stopnie poniżej zera. Wiem, że Basia  wiele godzin spędzi na dworze, więc ubieram ją w kombinezon, ciepłą czapkę i rękawiczki. Kiedy odbieram dziecko z przedszkola, widzę, że nie miało zdejmowanego ubrana wierzchniego przez cały dzień.

W listopadowe, zimne dni przedszkolanka rozpala ognisko. Myślę sobie: jakie to szczęście, Basia będzie mogła ogrzać sobie ręce… Przetrwa. Bo przedszkole w Thisted  to szkoła przetrwania. Bez względu na pogodę dzieci spędzają niemal cały czas na dworze. Te najmłodsze mają prawo zjeść jeden posiłek wewnątrz, ale te starsze takiego przywileju nie posiadają.

Po pierwszych dniach przerażenia, pogodziłam się z tą myślą, przyjęłam wytłumaczenia pedagogów, że dzieci się hartują, nabywają odporności, nie zarażają od siebie – jak to się często dzieje w zamkniętych pomieszczeniach.

Żeby oswoić dziecko i siebie z nową sytuacją, kilka dni siedzę na drewnianej ławce na dworze oczywiście i obserwuję wyjątkowe zjawisko, jakim jest duńskie przedszkole.

Natura kontra intelekt
Dzieci dużo czasu spędzają, błąkając się samodzielnie lub w towarzystwie kolegów po przedszkolnym ogrodzie. Chodzą po drzewach, płotach, tarzają się w błocie albo stoją przy bramie, obserwując przechodniów. Na terenie przedszkola są zwierzęta. Pewnego razu widziałam przy wejściu nieżywą mysz, trudno się dziwić, buszują pewnie w sianie przeznaczonym dla królików, kóz, świń i innych zwierząt. Zgodnie z naturą, jak u babci na wsi.

dania2

To wszystko może się obronić, ma swój sens i uzasadnienie. Ale zaniepokoił mnie brak określonych ram, planu dnia i co najważniejsze działań edukacyjnych, nie licząc  okazjonalnego nanizywania koralików na sznurek.

Jakby nie nauczona, że Duńczykom nie zwraca się uwagi, opowiadam jednemu z pedagogów o polskim przedszkolu mojej starszej córki. Zajęcia z angielskiego, rytmika, zajęcia plastyczne i jakaś dziedzina sportu do wyboru. Wycieczki do muzeum sztuki, teatru lalkowego i muzycznego. Po każdym posiłku mycie zębów.

Pedagog patrzy na mnie z niedowierzaniem, przełyka ślinę, myśli, że konfabuluję albo że jestem milionerką. Mówię, że to było raczej przeciętne przedszkole, że w Polsce są również przedszkola o różnych profilach: artystycznym, językowym, muzycznym i przedszkola integracyjne.

Niestety, nie było to dobre zagranie. Duńczycy nie znoszą, kiedy coś jest lepsze niż u nich.

Woda, ogień, ziemia i powietrze
W statucie przedszkola czytam, że dzieci  będą oswajać się z wodą (chodzą ciągle po deszczu), ogniem (zimą ogniska pali się codziennie), ziemią (tarzają się w błocie) i powietrzem (tego im na pewno nie brakuje).

Jeśli chodzi o kształcenie, to według priorytetów najważniejszy jest: rozwój indywidualny (samotne włóczenie się po terenie przedszkola), socjalne kompetencje (widziałam kilkakrotnie, jak chłopcy okładali się pięściami), rozwój fizyczny (ciągle chodzą po drzewach), językowy i na końcu kulturalny.

Oczywiście w Danii są też  inne przedszkola, które działają różnymi metodami, mają swoje własne wytyczne. Istnieją jednak ogólnie duże różnice pomiędzy systemem kształcenia przedszkolnego w Polsce i w Danii. W Danii stawia się przede wszystkim na wychowanie socjalne i rozwój fizyczny. Bez względu na to, jaki jest to rodzaj przedszkola, dzieci spędzają co najmniej trzy godziny dziennie na dworze. W Polsce te proporcje są inne.

Nieosiągalny ideał
Rzeczywiście do tej pory w polskich przedszkolach stawiało się na rozwój intelektualny dziecka, oczywiście poprzez zabawę – mówi Beata Wielkopolan, dyrektorka 188 Szkoły Podstawowej w Łodzi, w której jest również oddział przedszkolny. – Niestety to się zmienia, ponieważ nowa podstawa programowa równa do wymogów unijnych. Te są mniej wymagające. Od 2012 roku każde dziecko od lat 5 będzie objęte obowiązkiem przedszkolnym. Nie mniej jednak uważam za bardzo pozytywny fakt przebywania dzieci na dworze, blisko natury. Być może my zapędziliśmy się zbyt daleko od tego świata, a Dania zatoczyła krąg i stawia dziś na ekologię i zdrowie fizyczne. Dla człowiek nienaturalne jest ciągłe przebywanie w zamkniętych pomieszczeniach. Dobrze by jednak było, żeby ten rozwój szedł w parze z sensoryczno-motorycznym i intelektualnym. To byłby ideał.
Beata Wielkopolan opowiada, że w statutach przedszkolnych najczęściej jest zapis o przebywaniu dzieci na świeżym powietrzu.
Zawsze znajdzie się jednak powód, żeby tego zaniechać, bo jest albo za zimno, albo za ciepło. Albo dzieci nie mają odpowiednich strojów. Ale jeśli chodzi o plan dnia, różnego rodzaju zajęcia rozwijające kreatywność i zdolności dziecka, w przedszkolach jest z reguły przestrzegany.

Justyna Zbroja
Autorka ukończyła filologię polską na Uniwersytecie Łódzkim oraz podyplomowe studium dziennikarskie na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Od czterech lat mieszka i pracuje w Danii, jest nauczycielką języka polskiego w duńskiej szkole, współpracuje z mediami polonijnymi.
Jest współzałożycielem Stowarzyszenia Polskiego w Danii (Polacy w THY-Mors) organizującego warsztaty kreatywne dla dzieci pochodzenia polskiego.