Co ja robię tu?


Mnie się to raz zdarzyło. Siedziałam w pracy od 9 do 17, standardowo. Miałam full time job. Codziennie to samo, rutyna, excell, email, telefon. Rozwój? Cele? Organizacja będąca moim pracodawcą wyznawała inne wartości od tych, które wyznawałam ja. A więc codziennie przyjeżdżałam do pracy, wiecznie spóźniona, otwierając drzwi wejściowe (przeszklone), spoglądałam, czy czasem mój szef albo jego szef nie przechodzą w pobliżu. Skradałam się do biurka i udawałam dzielnego, zapracowanego, niemającego czasu na głupoty pracownika. Taka rola, w którą wchodziłam każdego dnia, była super doceniana. Ci, co mieli czas na kawę czy papierosa, byli wiecznie krytykowani za nicnierobienie. Za to oni byli nieustannie informowani o wszystkich nowinkach w firmie. Ja pilnowałam się swoich zasad i tańczyłam tak, jak mi zagrano. Pilnowałam swojego stanowiska, dyskutowałam z przełożonym, robiłam dobrą i mądrą minę – tak jak było trzeba.

Siedziałam kiedyś za biurkiem i odliczałam czas do 17.00 – kiedy to bez wyrzutów sumienia będą mogła wyjść z firmy i stanąć w korku prowadzącym do domu. Siedziałam i rozmyślałam – „Co by tu…”. Zamiast tego „co by tu”, zabrzmiało w mojej głowie pytanie: „Co ty tutaj robisz???”. Wtedy właśnie, w tamtej konkretnej chwili, zdałam sobie sprawę, że ja najbardziej działam przeciwko sobie! Nie rozwijałam się, nie wzbogacałam swoich umiejętności, nie wykorzystywałam talentów. Co najgorsze, miałam poczucie, że marnuję własny czas; własne życie przechodziło mi obok nosa. I wtedy zaczęła się nowa historia i nowe plany. O nie, nie rzuciłam pracy z dnia na dzień. Zaczęłam planować (świadomie) swoje życie.

Z perspektywy czasu doceniam jednak te wcześniejsze doświadczenia. Mam poczucie, że idę we właściwym kierunku. Mam wizję tego, co chcę i jak to ma wyglądać, a każde działanie ma na celu przybliżenia mnie do efektu końcowego. Jestem wdzięczna swojemu byłemu pracodawcy, że nieświadomie doprowadził do tego, że dowiedziałam się czegoś bardzo pozytywnego o swoim życiu. Jeśli moja ówczesna praca byłaby wtedy bardziej wymagająca i lepiej wypełniałaby moje życie, mogłabym żyć w takim letargu jeszcze wiele, wiele lat…

Skąd to się wzięło? Z sytuacji, w której się znalazłam – ze świadomości, a reszta z marzeń…

Spełniaj swe marzenia!

Justyna Kwiatkowska – trener i certyfikowany coach Pracowni Sukcesu. Pracuje głównie z kobietami i młodymi mamami, które chcą harmonii w swoim życiu prywatnym i zawodowym. Prywatnie mama dwójki chłopców, dzięki którym podjęła ryzyko i zajęła się własnym projektem w biznesie. Pasjonatka rozwoju osobistego i niepoprawna optymistka wierząca w to, że każde działanie ma swoje pozytywne intencje. W wolnych chwilach rozwija swoje kompetencje i pisze. Więcej o projekcie Justyny www.pracowniasukcesu.com