Z kobiety, która pracowała i miała ciekawe życie towarzyskie, uczyła się lub miała zapewnione inne formy aktywności, nagle wylądowała w domu na 24 godziny na dobę, z małym człowiekiem, jej dzieckiem. Jedyne potrzeby, na których się skupiała – to potrzeby jej dziecka: karmienie, przewijanie, wizyty u lekarza, masa nowych obowiązków. I o ile na początku jakoś to działało, o tyle kiedy rodzina, znajomi pytali tylko o samopoczucie… dziecka, ona zaczęła się zastanawiać. Jej cały świat kręcił się wokół jednego tematu, wokół jednej historii. Kim się stałam – tylko matką, której jedynym obowiązkiem jest opieka nad dzieckiem. Gdzie teraz jest moje „Ja”, co zrobić, bym mogła być sobą?
Niestety, kobiety często takie myślenie uważają za egoizm. Ten trop myślenia nie jest spójny z obrazem ponadczasowej Matki Polki, która wszystko poświęca dla własnych dzieci, również siebie.
Rozmawiałam ze swoją babcią, miała ciężkie porody, w sumie cztery, nigdy nie wiedziała, czy przeżyje kolejny, bo takie były czasy. Płakała, jak mi to opowiadała, widać, że to były dla niej ciężkie chwile i momenty, które stanowią żywy obraz w jej emocjach. Zapytałam, czemu decydowała się na kolejne dzieci – popatrzyła smutno na mnie i powiedziała, że nie miała wyboru… Wychowanie dzieci, utrzymanie domu, praca na gospodarce na wsi – większość było na jej barkach, jej mąż, a mój dziadek, pracował. Sama z dziećmi i z obowiązkami codziennego życia żyła z dnia na dzień. Najbardziej jednak zapamiętałam, co na końcu mi odpowiedziała, że: „Wychowanie dzieci to nie jest sama słodycz” i ona mocno zdrowiem przepłaciła to wszystko, bo była sama.
Te czasy minęły, oby! Kiedy kobiety z małymi dziećmi dźwigały samodzielnie wiadra z wodą ze studni, kiedy małe dziecko spało na miedzy, kiedy kobieta plewiła z chwastu pole, by mieli co jeść.
Jednak współcześnie kobiety również zostają pozostawione same sobie. Urlop tacierzyński, maksymalnie 2 tygodnie, jest często wykorzystywany po urlopie macierzyńskim kobiety. Kobiety są w domu same z dzieckiem od rana do wieczora, bo mąż pracuje. Często rodzina i bliscy żyją w innej miejscowości i rzadko można liczyć na wsparcie w codziennych obowiązkach.
Kobiety narzekają, że nie mają czasu dla siebie. Obowiązki, spełnianie potrzeb dziecka wypełniają całe dnie młodej mamy. Ludzie mówią, że kobiety siedzą w domach. „Znasz kobietę, która siedzi w domu z małym dzieckiem?” Często zadaję to pytanie osobie, która tak twierdzi. Często to „siedzenie w domu” pozostaje w sferze marzeń, tak posiedzieć godzinę i nic nie robić. A nawet jeśli kobieta ma tę godzinę, psychicznie nie pozwala sobie na nicnierobienie, bo przecież jest jeszcze wiele do zrobienia.
Potrzeby kobiety schodzą na inny plan, dalszy? Równoległy? Nieosiągalny? Jeśli już może wyjść na kilka godzin w weekend, często odczuwa gdzieś w sobie wyrzuty sumienia, bo przecież partner nie do końca zna dziecko i jego potrzeby, czy sobie poradzi, czy da radę, a dziecko może tęsknić i chcieć do mamy, a jej nie będzie… tysiące pytań pojawia się w głowie.
W pewnym momencie, kiedy zazwyczaj zbliża się czas powrotu młodej mamy do pracy, kobiety pytają same siebie ponownie lub po raz pierwszy: „Kim jestem? I czego chcę?”. Często okazuje się, że dotychczasowo praca nie satysfakcjonuje, wymaga dużych nakładów czasowych, dojazdy, powroty, a w ogóle to w tym momencie kobiety stwierdzają, że nie lubią swojej pracy.
Czego chcę? Jak można widzieć, czego się chce, jak wokół same problemy, również z mężem, który staje się trochę obcym facetem. Wspólne kolacje i wyjścia są rzadkością, o ile są. Skąpa bielizna na długo zaległa w kącie szuflady, w dresach jest najwygodniej. Buty na obcasie, na nich to już, niektóre kobiety twierdzą, że nie umieją chodzić, do wózka jedynie pasują te – wygodne; a potem w pogoni za chodziakiem, na szpilkach się nie da.
Niby na co dzień tego można nie dostrzegać, jednak są momenty, chwilowe zawirowania myślowe, że można sobie o tym przypomnieć.
Kim jestem? Mamą, mamą, przede wszystkim MAMĄ. A żoną? A partnerką? A przyjacielem? A przede wszystkim Kobietą?
Zapomina się czasem. Ma to swoje konsekwencje. Depresji poporodowej nie ma. Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Kobiety to albo siedzą w domach, albo pracują. Najważniejsze są potrzeby dziecka. Czarne albo białe.
Tak jest?
Odpowiedzieć sobie trzeba samemu, „Kim jestem i czego chcę?”. Nie ma gotowych rozwiązań. Zadbaj o siebie, jeśli chcesz.
Justyna Kwiatkowska – trener i certyfikowany coach Pracowni Sukcesu. Pracuje głównie z kobietami i młodymi mamami, które chcą harmonii w swoim życiu prywatnym i zawodowym. Prywatnie mama dwójki chłopców, dzięki którym podjęła ryzyko i zajęła się własnym projektem w biznesie. Pasjonatka rozwoju osobistego i niepoprawna optymistka wierząca w to, że każde działanie ma swoje pozytywne intencje. W wolnych chwilach rozwija swoje kompetencje i pisze. Więcej o projekcie Justyny www.pracowniasukcesu.com