Nie taki zastrzyk straszny

Wszystkie te czynności, mające na celu ochronę życia i zdrowia maluszka, wiążą się ze szczególnie przykrą dla dziecka procedurą „ukłucia igłą”…

O ile doświadczeń z pierwszego pobytu w szpitalu dziecko nie jest w stanie sobie przypomnieć, o tyle szczepienia, którym poddawane jest w drugim, szóstym, dziesiątym czy czternastym roku życia budzą wielki strach. Jak zachęcić dziecko do wizyty u lekarza oraz przekonać, że „nie taki diabeł straszny jak go malują”?

Dobrze, by dziecko w razie infekcji, badań okresowych czy kwalifikacji do szczepień udawało się do jednego i tego samego lekarza pediatry. Wszyscy, niezależnie od tego, po której stronie lekarskiego biurka zasiadamy, życzylibyśmy sobie, by wizyt było jak najmniej. Jednak w sytuacji nawracających schorzeń, chociażby tak często występujących u dzieci angin, maluch często ma styczność z pediatrą i zachęcony, bądź zniechęcony pierwszymi wizytami, będzie mniej lub bardziej ochoczo podejmował próby udania się na kolejne.

Zwracaj uwagę na reakcję swojego dziecka, jakie przejawia po kontakcie z lekarzem. Pamiętaj też, że bardzo dużo zależy od naszego nastawienia do osoby leczącej dziecko. Gdy jesteśmy wobec niej nieufni, nie oczekujmy, że maleństwo bez krzyku odda się w ręce lekarza. Dlatego też im częściej dziecko będzie widywało tego samego, swojego ulubionego doktora, któremu ufają także rodzice, tym mniejszy strach będzie towarzyszył mu podczas badań.

Dobrym pomysłem na oswojenie dziecka w gabinecie lekarskim jest przyjazny wystrój oraz gadżety w postaci karteczek, pluszaków czy naklejek „dzielny pacjent”, które lekarz po wizycie daje małemu pacjentowi – w pewien sposób wynagradzają one dziecku strach i czasem niestety zadany ból. Szukaj więc takich miejsc, które chociażby nie odstraszają swoim surowym wnętrzem.

Dziecku, które w wieku sześciu lat czeka podanie szczepionek przeciwko błonicy, tężcowi, krztuścowi oraz poliomyelitis, jesteśmy już w stanie wytłumaczyć celowość ukłucia. Jeśli w sensowny sposób przekażemy informację, że podany w szczepionce antygen, wyzwala w jego organizmie powstanie przeciwciał, które po „wystawieniu organizmu na chorobę” czy po styczności z zarażoną osobą, będą broniły go przed zachorowaniem, dziecko bardziej świadomie podda się procedurze. W rozmowie przed sczepieniem dodajmy też, że choroba, na którą może cierpieć, gdy nie zostanie zaszczepione, prócz tego, że sama w sobie jest przykrym doświadczeniem, to może spowodować powikłania, nierzadko kończą się pobytem w szpitalu. Pamiętajmy, że nasze dziecko ma prawo wiedzieć, dlaczego idzie do lekarza, skoro jest zdrowe, dobrze się czuje i nic go nie boli. Przy tej okazji starajmy się przemycić maluchowi sensowność różnych działań prozdrowotnych i profilaktycznych. Utrwalmy w jego myśleniu przekonanie, że lepiej jest zapobiegać, niż leczyć i dążmy do tego, by jako dorosła, świadoma zagrożeń i swojego wieku osoba, po ukończeniu 45. roku życia raz na 3 lata badała na czczo cukier, regularnie mierzyła ciśnienie tętnicze krwi lub w przypadku córek, od momentu rozpoczęcia współżycia przynajmniej raz na 3 lata wykonywała badanie cytologiczne.

Sami też możemy swoim prozdrowotnym podejściem i stawianiem się na czas na badania profilaktyczne dawać dzieciom dobry przykład. Pamiętajmy, że dla naszych dzieci, nawet tych będących w okresie buntu i zaprzeczenia, ciągle jesteśmy wzorem, a one w przyszłości będą odbiciem nas, naszych działań i starań, włożonych w wyjaśnianie im funkcjonowania organizmu i złożoności ludzkiej natury.

Natalia Napierała – absolwentka Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu