„Cyfrowi rodzice. Dzieci w sieci. Jak być czujnym, a nie przeczulonym” – recenzja

 
To pytanie zadaje Yalda Uhls we wstępie książki „Cyfrowi rodzice”. Słuchacze jej prelekcji zazwyczaj odpowiadają, że to radio lub telewizja. Pasuje także Internet. Tymczasem jest to reakcja społeczeństwa na pojawienie się powieści romantycznej, u schyłku XIX wieku. Czy pochłanianie przez młodych powieści okazało się zgubne dla ich umysłów? Wręcz przeciwnie, pedagodzy dokładają starań, by obecne pokolenie czytało więcej. Podobny scenariusz dotyczył radia, telewizji, komputerów, a w ostatnim czasie właśnie Internetu. Nowe media wywołują niepokój w rodzicach, tymczasem młode pokolenie je „chłonie”. Czy powtarzalność tego scenariusza nie jest uspokajająca? Nie po raz pierwszy to młodzież wprowadza dorosłych w świat nowej technologii.
 
Być może sposób rozprzestrzeniania mediów jest powtarzalny. Zmienił się natomiast jeden ważny czynnik: czas. Jak podaje autorka, dotarcie do 50 milionów odbiorców zajęło radiu 38 lat. Telewizji 13. Facebookowi… 2 lata. Gdyby utworzyć państwo z użytkowników Facebooka, byłoby to największe państwo świata. Te dane przyprawiają o zawrót głowy. Wyłania się z nich najważniejsze medialne zadanie stojące przed rodzicami współczesnego pokolenia: dbać o bezpieczeństwo dzieci w sieci, zmieniającej się tak dynamicznie, że trudno za tym nadążyć. 
 
„Cyfrowi rodzice” to wyciągnięta przez autorkę pomocna dłoń dla wszystkich rodziców. Zarówno tych, którzy znają się na współczesnych mediach, jak i dla tych, którzy są „offline”. Dla rodziców małych dzieci, przed którymi stoi dylemat, czy dawać maluchowi do ręki tablet, czy puszczać bajkę przed ukończeniem 2. r.ż. Zalecenia pediatrów, by ograniczyć „ekrany” do zera dzieciom do lat 2, są szeroko znane, ale rzeczywistość jest inna. Możemy wybierać wśród wielu elektronicznych zabawek i programów skierowanych właśnie do najmłodszych. W książce znajdziemy wiarygodne dane z badań naukowych o wpływie mediów na rozwój dzieci. Pozwoli to bardziej świadomie podejmować decyzje nad wprowadzaniem maluchów w wirtualny świat.
 
Rodzice dzieci szkolnych też mają do podjęcia wiele decyzji, na przykład kiedy wyposażyć dziecko w komórkę. Jeszcze bardziej temat się komplikuje, gdy pociecha osiąga wiek nastoletni: czy pozwolić na założenie konta na Facebooku, czy w pokoju dziecka postawić telewizor lub komputer? Autorka sama stała przed koniecznością odpowiedzi na te pytania. Jest matką dwóch dorastających dzieci. Jej rady są konkretne i kompleksowe, z drugiej strony nie narzuca swojego punktu widzenia, podjęcie ostatecznej decyzji zostawia rodzicom, którzy może nie znają wirtualnego świata, ale „znają życie”. A życie swojej rodziny znają najlepiej.
 
Książka skłania do refleksji nad własnym podejściem do mediów. Wszak jako rodzice jesteśmy wzorcami dla naszych dzieci. Ile czasu spędzamy w sieci? Do czego ją wykorzystujemy? Czy dziecko nie musi rywalizować z ekranem o uwagę rodzica? To tylko niektóre z pytań, które nasuwają się w czasie lektury „Cyfrowych rodziców”. 

Kolejne zagadnienia dotyczą wychowania. Jeśli życie dorosłego kręci się wokół ekranów, trudno oczekiwać od dziecka braku zainteresowania wirtualnym światem. Takie działanie byłoby niespójne. Z drugiej strony, jeśli w naszym domu nie ma telewizji, komórkę wyłączamy wraz z przekroczeniem progu, a z Internetu korzystamy tylko w pracy, trzeba rozważyć wprowadzanie dziecka w medialny świat. Bo jeśli nie zrobią tego rodzice, zrobi to ktoś inny. Prawdopodobnie z pogwałceniem zasad, które obowiązują w naszym domu.
 
Polecam czujnym matkom i czujnym ojcom. Od czujności do przeczulenia niedaleka droga. Ta książka dobrze wytycza szlak ku rozsądnemu korzystaniu z mediów w rodzinie.
 
Martyna Wieszczeczyńska
Psycholog dziecięcy, żona i mama
 
Cyfrowi rodzice. Dzieci w sieci. Jak być czujnym, a nie przeczulonym
Yalda T. Uhls
wyd. IUVI