Jednak sama kwestia kontrastu czarnego rysunku na białym tle wydawała mi się konkretna i dobrze dobrana do parametrów ostrości widzenia niemowląt. Jakież było moje zdziwienie, gdy nad łóżeczkiem synka koleżanki zobaczyłam rysunki – co prawda czarno-białe, ale wykonane na zasadzie konturu i wypełnienia drobnymi elementami, np. kropki, kreski. Poddałam wówczas w wątpliwość ich przydatność dla rozwoju ze względu na brak dostosowania do ostrości widzenia niemowlęcia w wieku do 6-ciu miesięcy (mogły rozmywać się przed oczami dziecka w szara plamę). Dodatkowo wśród nich pojawiły się również rysunki zwierzęcych drapieżników np. zarys orła, a znałam wyniki badań, które mówiły o tym, iż wszystkie małe zwierzęta oraz nasze dzieci boją się cieni charakterystycznych dla drapieżników. Właściwie zbulwersował mnie fakt, że ktoś coś takiego dopuścił dla niemowląt i dodatkowo nazywa to „rozwojowym”.
Gdy urodziłam drugie dziecko, poproszono mnie o zrecenzowania serii czarno-białych książeczek pt. „Oczami Maluszka”. Zgadzając się, nie sądziłam, że seria ta aż tak zachwyci mnie i moją córeczkę. Nie powtarzają się w niej żadne błędy, które wychwyciłam w moim pierwszym spotkaniu z czarno-białymi obrazkami.