„Dużo radości, mniej przyjemności. Paradoks współczesnego rodzicielstwa” – recenzja książki

 
Demotywatory z cytatami z książki Jennifer Senior na pewno miałyby tysiące lajków. Być może to świetny pomysł na kampanię reklamową tej książki. To nie jest kolejny poradnik dotyczący wychowania. To książka o byciu rodzicem. Rodzice są tutaj na pierwszym planie, a dzieci są najważniejszym elementem scenerii ich życia. Odwrotnie niż w najlepiej sprzedających się poradnikach dla rodziców, gdzie bohaterami są dzieci w różnym wieku.
 
Autorka przygląda się temu, jak pojawienie się potomstwa, jego rozwój i dorastanie, zmienia życie kobiety i mężczyzny. Sięga po dane socjologiczne, badania psychologiczne, rozmawia z wieloma rodzicami. Poszukuje odpowiedzi na pytanie: co sprawia największą trudność dzisiejszym rodzicom? Za klucz obiera chronologię dorastania dzieci, a każdy rozdział ma swoich bohaterów. Jessie zajmuje się trójką dzieci i stara się rozkręcić firmę w domu, najmłodsze dziecko ma kilka miesięcy. Angie jest mamą dwójki dzieci, pracuje na zmiany jako pielęgniarka, nierzadko z mężem widzi się 15 minut dziennie, gdyż on też pracuje w trybie zmianowym. Sharon samotnie wychowuje wnuka w wieku przedszkolnym, pochowała dwoje dzieci. Będziemy mieli okazję też poznać rodziców dzieci szkolnych, którzy poświęcają mnóstwo energii i czasu na organizację zajęć pozalekcyjnych swoich pociech. W rozdziale o dorastaniu spotkamy się z grupą matek szukających porozumienia ze swoimi nastolatkami. Chociaż bohaterowie są Amerykanami, problemy z którymi się borykają są uniwersalne. 
 
Książka nie ocenia współczesnych rodziców. Opisuje ich sytuację, przedstawia rzeczywistość w jakiej żyją. Jest jak okulary, a nie lustro. Dzięki lekturze można uważniej spojrzeć na problemy, których doświadcza się będąc rodzicem (na przykład dlaczego matki małych dzieci częściej krzyczą? Badania wskazują na związek między przerywanym snem a wybuchowością), dostrzec że są one normalne (badane Teksanki wolały zmywać naczynia, drzemać, robić zakupy, odpowiadać na e-maile niż spędzać czas z dziećmi), lepiej zrozumieć siebie. Współcześni rodzice, wychowując dzieci, trwają w wielkim paradoksie, i to nie jednym. Za cel wychowania stawiają sobie danie dziecku szczęścia. Tylko czy jest to możliwe? Dziecko prędzej czy później będzie musiało poczuć się nieszczęśliwe. I nie będzie to oznaczało porażki wychowawczej jego rodziców. Posiadanie dzieci jest obecnie źródłem egzystencjalnego spełnienia, a nie, jak dawniej, elementem codziennego życia (opartego na obowiązku i biologii). A jak poczuć to spełnienie przy nieprzespanych nocach, albo nastawianiu kolejnej pralki? Podstawowym obowiązkiem rodziców jest dbanie o ich wszechstronny rozwój. Jak wytyczyć drogę tego rozwoju, skoro nie wiadomo, jak będzie wyglądał świat, gdy potomstwo wejdzie w dorosłość?
 
Książka intryguje. Ma dużo zwrotów akcji. Nie zawsze łatwo się czyta prawdę… Z wieloma kwestiami będziecie się zgadzać, z jeszcze większą ich liczbą wolelibyście się nie zgadzać (ale takie jest życie). Warto przeczytać ją do końca! Bo wtedy inaczej patrzy się na pierwsze rozdziały. W mojej ocenie największą zaletą tej książki jest jej chronologiczna narracja. Warto więc poczytać o tym, co jeszcze przed nami. Książka uchyla rąbka tajemnicy co nas czeka, gdy maluchy podrosną i pójdą do szkoły. Zapowiada przygody z nastolatkami. Pozwala to spojrzeć inaczej na trudy wczesnego rodzicielstwa (analogicznie do wczesnego dzieciństwa). Otóż: ani się spostrzeżemy, a będziemy tęsknić do zabrudzonych dywanów, nieprzespanych nocy, tulenia zapłakanych maluchów, które uderzyły się w kolano. Czas płynie, dzieci rosną.
 
Na zakończenie dodam, że książka nie ma wydźwięku pesymistycznego. Ale trzeba przebrnąć do końca, do ostatniego rozdziału traktującego o radościach rodzicielstwa. Jeśli rodzic zostanie zapytany, co daje mu szczęście, prawie na pewno odpowie, że dzieci. Te same dzieci, które nie dają w nocy spać, które ciągle trzeba upominać, dla których rezygnuje się z tylu przyjemności. To kolejny, chyba największy paradoks: w naszej pamięci doświadczenia wyglądają inaczej, niż w czasie, kiedy je gromadzimy. Trudy rodzicielstwa to we wspomnieniach pełnia rodzicielstwa; to, co nadaje życiu rodziców prawdziwy sens i kierunek.
 
Dla kogo jest ta książka? Dla rodziców. Myślę, że nie przyszłych rodziców, tylko dla tych którzy już wiedzą, co to znaczy być rodzicem. Przyszli rodzice mogliby się przestraszyć. I stracić szansę na nadanie swojemu życiu prawdziwego sensu.
 
Martyna Wieszczeczyńska
Psycholog dziecięcy, żona i mama
 
Dużo radości, mniej przyjemności. Paradoks współczesnego rodzicielstwa.
J. Senior
Wyd. Media Rodzina