Prócz wielu niezapomnianych wspomnień wyniosłam ze szpitala ginekologiczno-położniczego również wiedzę na temat tego, jak wyglądają różne porody, jakie są konsekwencje rozmaitych działań, co pomaga, a co szkodzi podczas tego procesu. Porody były różne, fizjologiczne, w miarę szybkie, uwieńczone zmęczoną, ale płaczącą ze szczęścia mamą i wspaniałym malutkim, różowiutkim człowiekiem, ale też takie mniej fajne – te drugie jednak w zdecydowanej mniejszości.
Nie jestem położną, ale zainteresowanie tematem pozostało. Jako zwolenniczka świadomego macierzyństwa z zapałem zgłębiam temat; oglądam reportaże, rozmawiam z koleżankami – tymi, co rodziły, z tymi, które są położnymi i lekarkami, czytam różne książki na temat ciąży. Słuchając nierzadko mrożących krew w żyłach historii z porodówek, nie zrażam się specjalnie do bycia mamą, wyciągam raczej wnioski, jakiego szpitala unikać, a do jakiego warto trafić.
Często też wstępuję do księgarni, w poszukiwaniu interesującej literatury przeglądam zawartość regałów i powiększam domową bibliotekę. Ostatnio trafiłam na książkę, z opisu na ostatniej stronie: „wiodącej brytyjskiej autorki poradników” – Sheili Kitzinger. „Kryzys narodzin”, bo tak brzmi jej tytuł, zaintrygował mnie. Tematyka publikacji, traktująca o skomplikowanych porodach i traumie, jaką takie porody pozostawiają u rodzącej, jest ciekawa i warta uwagi kogoś, kto chce być mamą. Łatwiej pokonać znanego potwora niż nieznaną bestię czającą się w krzakach. Chciałabym się ustrzec traumy porodowej (moim marzeniem jest poród fizjologiczny, rodzinny… może niekoniecznie w domu, ale w domowej atmosferze), więc zaczęłam czytać.
Zaczęłam lekturę od podziękowań autorki, w których pisze ona o rysunkach, ilustracjach, ośmiu wspaniałych zdjęciach zamieszczonych w tekście… tymczasem w polskim wydaniu nie ma niczego z wyjątkiem tekstu! Pojawiające się już na początku nieścisłości sprawiły, że nabrałam sceptycznego podejścia do tej książki. I dalej w wielu miejscach to się potwierdziło. Służba zdrowia i opieka medyczna w Wielkiej Brytanii różni się nieco od tej w Polsce, inne są realia związane z ciążą i rozwiązaniem, inne metody radzenia sobie w pewnych sytuacjach i inne są procedury.
Shiela Kitzinger skupia się na samych negatywach porodu i okołoporodowej opieki medycznej. Neguje w swej publikacji większość działań fachowców, mających na celu pomoc pacjentce. Wyraźnie jest zwolenniczką porodów bez użycia farmaceutyków i pomocy lekarskiej. Sama rodziła w domu z prywatną położną, co w Polsce jest mało popularne i drogie, a zatem dostępne dla niewielu.
Na okładce książki widnieje zdanie: „Książka to fascynujące i użyteczne źródło wiedzy dla położnych, lekarzy, pielęgniarek środowiskowych, a przede wszystkim kobiet i ich rodzin”. Nie całkiem się z tym zgadzam. Rady dotyczące niesłuchania poleceń lekarza są jak dla mnie dość kontrowersyjne, a ich użyteczność dla położnych chyba kończy się na tym, że otrzymują informację o tworzącej się grupie świadomie niewspółpracujących rodzących. Ważny jest z pewnością trudny temat porodu u kobiety, która w przeszłości doświadczała przemocy seksualnej, tu faktycznie są cenne rady dla służb medycznych.
Mam takie odczucie, że kobiety w ciąży, zestresowane samym faktem pojawienia się dziecka, trochę się wystraszą, czytając o tych wszystkich okropnościach, jakie czekają na nie na porodówce. Brnąc przez instrumentalne traktowanie, nacięcie krocza, kleszcze, ssak… i inne atrakcje związane z porodem instrumentalnym, jak i konsekwencje wymienionych działań, można dojść do ciekawego rozdziału dotyczącego metod ochrony krocza przed nacięciem lub pęknięciem. Chyba większość kobiet chciałaby po porodzie jak najszybciej wrócić do formy, by zająć się swym nowo narodzonym i roztoczyć nad nim troskliwą opiekę. Nacięcie krocza na pewno nie jest zabiegiem poprawiającym komfort, czasami jest jednak konieczne. Wcielone w czyn rady zamieszczone w publikacji mogą skutecznie zredukować ryzyko tego zabiegu, a co za tym idzie, mogą poprawić stan rodzącej i młodej mamy.
Dalsza część publikacji traktuje o traumie i o tym, jak sobie z nią radzić. W społeczeństwie nadal pokutuje opinia, że do psychologa czy terapeuty chodzą tylko „psychiczni”, a kobieta z maleńkim dzieckiem powinna się tylko cieszyć każdą nieprzespaną godziną. Bzdura – po to są specjaliści, by z ich pomocy korzystać i uświadomienie tego czytającym jest zdecydowanym plusem tej książki.
Mimo wszystkich zastrzeżeń lektura jest ciekawa, każdy punkt widzenia będzie istotny podczas przygotowywania się do porodu. Zaznajomienie się z tematyką pozwoli na dogłębniejszą dyskusję ze specjalistą, rozwiewającą wątpliwości.
Basia Zalewska – pedagog, niania, nauczycielka przedszkola.
www.basiopisanie.blogspot.com