Z taką „chmurą” skłębionych myśli zasiadłam do lektury poradnika „Zintegrowany mózg – zintegrowane dziecko”, którego autorów: D. J. Siegela i T. P. Brysona kojarzyłam w kontekście, coraz bardziej popularnej w biznesie i zarządzaniu, koncepcji myślenia integracyjnego. Zastanawiałam się przy tym, czy techniki kształtowania umysłu, które pozwalają odróżnić wybitnego przywódcę od nieszczególnie ambitnego menedżera miałyby w jakiś sposób być przydatne dla rodziców? Tymczasem dla Siegela i Brysona teoria integracji mózgu okazała się punktem wyjścia do stworzenia książki naprawdę użytecznej dla tych, którzy na co dzień przebywają właśnie z dzieciakami. I nie jest tutaj żadnym nadużyciem wydawcy cytowanie Daniela Golemana (autor „Inteligencji emocjonalnej”), który zachęca, by po pracę Siegela i Bryson sięgnął „każdy, kto kocha swoje dziecko i troszczy się o nie”.
„Zintegrowany mózg…” zasadza się na teorii, iż umysł można kształtować, a na pewno – stymulować jego rozwój. I warto to robić już we wczesnym dzieciństwie. Posiłkując się taką koncepcją stworzono książkę, która pozwala inaczej spojrzeć na własne dzieci, a zwłaszcza – ich umysły. Bo przecież (chcemy w to wierzyć, prawda?) to nie jest tak, że dzieciaki przeciwko nam „spiskują”, aby stale poszerzać granice naszej cierpliwości i urozmaicać nam życie, stające się dzięki nim niekończącym się wyzwaniem. To ich rozwijające się umysły „przejmują ster” – jak trafnie ujmują to autorzy poradnika. I w tych umysłach kiełkują pomysły, których realizacja często spędza nam sen z powiek. To w dziecięcych głowach schowane są lęk, złość czy gniew – emocje i uczucia, których maluchy (a nawet – nastolatkowie) nie zawsze potrafią wyrazić, a nam wielokrotnie tak trudno jest rozpoznać czy zrozumieć.