Jest czy go nie ma? – recenzja książki „Tabu w literaturze i sztuce dla dzieci”


Jako pokłosie powstała książka, która zebrała wątki i problemy pojawiające się podczas trwania projektu. Jest ona zbiorem artykułów, których twórcy przyjmują przeróżną perspektywę, w zależności od tego, jaką rolę dla literatury (bo to głównie o niej jest mowa) pełnią: naukową, praktyczną (pisarze, ilustratorzy, wydawcy) czy też orędowniczą (bibliotekarze). Każdy ma inne spojrzenie, każdy inne wnioski wysnuwa.

Podstawowa sprawa to samo pojęcie tabu. Pochodzi ono z polinezyjskiego obszaru językowego i tam oznaczało coś świętego, niedotykalnego, zakazanego. Przenosząc je na grunt polski (czy szerzej – literatury) można mówić o tematach, o których się nie pisze. Jednak niektórzy z autorów artykułów twierdzą, że tabu jako takie już nie istnieje, są za to tematy trudne. Jakie? Śmierć, choroba, żałoba, seksualność, przemoc (także w rodzinie), rozwód rodziców, wydalanie… Są to tematy, z którymi często dorośli mają kłopot, nie wiedząc, jak zacząć o nich rozmowę z dzieckiem, która prędzej czy później nastąpi. Nie zapominajmy o dziecięcej ciekawości świata i jego postrzeganiu. Młody człowiek w innych kategoriach postrzega dobro i zło. Wszystko na początku jest przede wszystkim ciekawe i jako takie wymaga sprawdzenia, dowiedzenia się czegoś więcej. Literatura pomaga więc, dając gotowe narzędzia do niełatwych rozmów.

Polska, jako kraj konserwatywny, wciąż nie jest zbyt otwarta na podejmowanie „kłopotliwych” tematów. Na szczęście są wydawcy, którzy się ich nie boją i to ich głos zawarty na końcu książki, uważam za niezwykle cenny. O ile większość artykułów dotyczy kultury skandynawskiej, o tyle te ostatnie wypowiedzi pochodzą z „naszego podwórka”. Jak się okazuje, na drodze do otwartego podejmowania tematów uchodzących za tabu stoją rodzice i bibliotekarze i bywa, że to oni ograniczają do nich dostęp. To oni noszą w sobie lęk przed nimi. Od nich więc tak naprawdę należy zacząć edukację. Dużą rolę odgrywają tutaj wydawcy i krytycy, którzy działaniami promocyjnymi i odpowiednimi recenzjami namawiają rodziców do zakupów.

Pamiętajmy, że twórcy literatury mają na względzie przede wszystkim dobro dziecka i jeśli podejmują trudne tematy, to dlatego, że widzą zapotrzebowanie, że pragną pomóc, że chcą oswoić z sytuacjami, które mogą się zdarzyć, a niektórym zdarzają się często; że podają gotowe wskazówki, jak sobie z nimi radzić lub uświadamiają, że one istnieją, a dziecko nie jest z nimi odosobnione. Literatura może pełnić przecież rolę terapeutyczną, o czym pisze Maria Molicka, powołując się na Brunona Bettelheima.

Książka uświadamia, na jakim etapie stoi literatura dziecięca – o ile w Skandynawii książki na trudne tematy są dobrze przyjmowane, o tyle w Polsce wciąż jest jeszcze sporo do zrobienia, ale wszystko idzie w dobrym kierunku. Może nie jest to lektura dla przeciętnego rodzica, ale dla takiego, który świadomie wybiera książki dla swojego dziecka i który sam pragnie zgłębiać ich problematykę i w oczach potomka uchodzić za eksperta. Po takiej lekturze, z otwartym umysłem, łatwiej będzie podejmować w rozmowach trudne, a może właśnie ŻYCIOWE tematy. Polecam!

Agata Hołubowska

Tabu w literaturze i sztuce dla dzieci
Pod red. B. Sochańskiej i J. Czechowskiej
Wyd. Media Rodzina, Duński Instytut Kultury, 2012