Kto ma prawo planować czas wolny?

 Są jednak w naszym kraju osoby, które czas wolny spędzają właśnie tak, i są ich miliony. To dzieci w wieku szkolnym, które po spędzeniu pięciu godzin w budynku szkoły otrzymują zadania domowe wykonywane przez kolejne godziny. Co więcej, w odrabianie lekcji bardzo często zaangażowani są też rodzice. W ten sposób czas wolny sporej części społeczeństwa planuje ktoś nienależący do domowników. Ktoś, kto wcale nie został do tego powołany.

Czego dziecko chce, a czego potrzebuje?

Wiele dzieci chciałoby wyjść na dwór, pokopać piłkę, pobawić się z kolegami albo zagrać w grę planszową. Spędzać znacznie więcej czasu z rodzicami na zabawach, rozmowach czy nawet na wspólnym oglądaniu telewizji. Jednak nie mogą tego robić, ponieważ powszechnie naukę i zadania domowe uznaje się za ważniejsze. Problem w tym, że nie jest to prawdą. O tym, jak ważny jest sen czy ruch na świeżym powietrzu, można przeczytać we wcześniejszych rozdziałach. Warto sobie uświadomić, że to nie wszystko.
 
Dziecko do prawidłowego rozwoju potrzebuje także bliskiej relacji z rodziną – nie tylko rodzicami, lecz także rodzeństwem czy dziadkami. To podczas obserwowania życia swoich bliskich dowiaduje się, co to znaczy być w związku z drugim człowiekiem, jak funkcjonuje rodzina. Gdy spędza czas z rodzeństwem, uczy się bronić swojego zdania poprzez kłótnie i nierzadko bójki. Umiejętność radzenia sobie w sytuacjach społecznych, funkcjonowania w związku jest czymś, co w dorosłym życiu będzie dziecku – i to każdemu dziecku, niezależnie od tego, jakie zdobędzie wykształcenie – o wiele bardziej potrzebna niż umiejętność rysowania szlaczków, wymieniania dopływów Wisły czy wyciągania pierwiastka z 256 bez użycia kalkulatora. To w dużej mierze od umiejętności funkcjonowania w rodzinie będzie zależeć przyszłe szczęście dziecka.
 
Warto zatem spojrzeć na to, co wydaje się zachciankami dziecka, z nieco innej perspektywy. Mogą to być w praktyce odzwierciedlenia głębszych potrzeb. Jeżeli będziesz umiał wsłuchać się w słowa dziecka, być może odkryjesz w nim chęć pobycia z rodzicem w spokojnej, ciepłej atmosferze, bez przymusu i zniecierpliwienia, które są stałym elementem wspólnego odrabiania pracy domowej.

Magia zadań domowych

Zadania domowe często bywają rodzinnym polem bitwy. Dzieci nierzadko po spędzeniu pewnej liczby godzin w szkole nie mają już ochoty na kontynuowanie nauki w domu. Rodzice pełni zapału i wiary, że odrabianie lekcji jest właśnie tym, co zaważy na jakości edukacji ich dzieci, siadają więc wraz ze swymi latoroślami i poświęcają dużą część czasu wolnego na wspólne kolorowanie, rysowanie szlaczków, wklejanie nalepek, pisanie po śladzie czy wykonywanie dziesiątek podobnych zadań matematycznych. Kończy się na tym, że obie strony są zmęczone nie tylko nauką, lecz także sobą nawzajem. Czy rodzice mogą pomóc dziecku i nauczycielowi? Problem w tym, że nie ma właściwie dowodów na to, by zadania domowe odgrywały istotną rolę w edukacji i by odrabianie ich wpływało w szczególnie pozytywny sposób na rozwój dziecka. Zwłaszcza małe dzieci – sześcio-, siedmio- czy ośmiolatki – potrzebują po wyjściu ze szkoły zupełnie czegoś innego niż siedzenie nad książkami. Muszą mieć czas na wolną, niczym nieskrępowaną zabawę, na ruch na świeżym powietrzu, na pozbawione nadzoru nauczycielskiego kontakty z rówieśnikami. Nade wszystko potrzebują chwil spędzanych z rodzicami. Co więcej, kontakt ten nie powinien opierać się głównie na wspólnym wypełnianiu ćwiczeń, co często kończy się awanturami czy obrażaniem się.
 
 
Zamiast stawać po stronie nauczyciela i zmuszać dziecko do odrabiania zadań domowych, warto spojrzeć na sytuację krytycznym okiem i zastanowić się, jak ty zareagowałbyś, gdybyś miał robić coś takiego. Gdyby twój szef kazał ci po wyjściu z biura wykonać resztę pracy w domu bądź specjalnie zalecił dodatkowe zadania na wieczór, prawdopodobnie nie zgodziłbyś się lub zażądał dodatkowej zapłaty za pracę po godzinach. Dziecko nie ma takiej możliwości. Istnieją kraje, w których właściwie nie zadaje się pracy do domu (np. Finlandia), a wyniki edukacyjne są tam o wiele lepsze niż w Polsce.
 
Warto porozmawiać z innymi rodzicami i z nauczycielem na temat zasadności zadawania dużej ilości pracy domowej. Rodzic powinien uzbroić się w konkretne argumenty – powiedzieć, że zadania domowe zajmują dziecku bardzo dużo czasu, który mogłoby spędzić na zaspokajaniu swojej potrzeby kontaktu z najbliższymi.
 
Często nauczyciele, o ile problem zgłosi grupa rodziców, dają się przekonać, jeżeli nie do likwidacji zadań domowych, to chociaż do zmniejszenia ich ilości i zmiany charakteru. Jeśli zamiast podobnych do siebie zadań i wypełniania ćwiczeń zadaniem dzieci będzie odszukanie informacji na interesujący temat, przygotowanie prezentacji, którą będą mogły przedstawić na forum klasy, czy wykonanie jakiegoś projektu, to zadanie domowe przestanie być nudnym i mechanicznym zajęciem, od którego większość dzieci pragnie się jak najszybciej uwolnić, a stanie się okazją do dowiedzenia się czegoś nowego i zdobycia kompetencji w poszukiwaniu informacji. Nawet jeżeli takie zadanie będzie wymagać pomocy ze strony rodzica, odrabianie lekcji będzie miało zupełnie inny charakter – rodzic będzie przewodnikiem w poszukiwaniach, doradcą, a nie kimś, kto nadzoruje, by zadania zostały wykonane. Daje to szansę na spędzenie czasu z rodziną, wspólne wyjście do biblioteki czy szperanie w internecie oraz jest świetną okazją do rozmów na nowe tematy.
 
Istnieje wiele powodów, dla których warto wejść w dialog z nauczycielem, wysłuchać jego racji i przedstawić swoje. Należy przy tym pamiętać, że nauczyciel nie jest wrogiem rodzica ani ucznia, lecz ich cel jest w gruncie rzeczy spójny – przekazanie wiedzy i umiejętności dziecku. 
 

Natalia i Krzysztof Minge, Jak wspierać rozwój dziecka w wieku 6-13 lat?