„Najbystrzejsze dzieciaki na świecie i jak się nimi stały” – recenzja książki

 
Myli się ten, kto zakłada, że czytanie o systemach edukacji to nudy. Autorka sama tak myślała, dlatego przez lata stroniła od tego tematu. Zaangażowała się jednak w próbę rozwiązania zagadki niewydolności amerykańskiego systemu oświaty (mimo ogromnych sum wydawanych na szkolnictwo, jedno na czworo uczniów nie kończy szkoły średniej). Powstała wielowątkowa opowieść, oparta na analizie badań, danych, wywiadach i wreszcie relacji „agentów terenowych”. Są prawdziwe historie, różnorodne emocje, zwroty akcji – jak w dobrej powieści. Wszystko za sprawą trojga głównych bohaterów, amerykańskich uczniów, którzy decydują się spędzić rok szkolny w zagranicznej szkole. Suzanne z Sallisaw w Oklahomie jedzie do małego miasteczka w Finlandii. Eric z Mennetonce w Minnesocie będzie się uczyć w Busan w Korei. Natomiast Tom z Pensylwanii spędzi rok w naszym polskim Wrocławiu.
 
Mamy szansę zajrzeć do szkół średnich w trzech państwach, o odmiennym doświadczeniu i innym modelu nauczania. Edukacja w Finlandii jawi się jako utopia, w Korei szkoły to szybkowar, natomiast nauczanie w Polsce według Amandy Ripley przeszło gwałtowną metamorfozę. I to metamorfozę udaną. Czy ktoś w Polsce ocenia wprowadzenie gimnazjów za sukces? Tymczasem wyniki testu PISA (Programme for International Student Assessment) jednoznacznie wskazują, że ten eksperyment był udany. Polska z 21 miejsca w czytaniu (2000 r) wskoczyła na 13 (2003 r). Wyniki z matematyki nie są już takie spektakularne, ale to też wielki postęp, gdyż z 20 miejsca (czyli poniżej średniej dla krajów rozwiniętych), przeszła na miejsce 18 (powyżej średniej dla krajów rozwiniętych). Co ważne, w 2000 roku test PISA pisali uczniowie kończący 4 letnie liceum, w 2003 roku byli to uczniowie gimnazjum. Te dwa testy mogą więc obrazować wartość reformy. Jakie można wysnuć wnioski z ich wyników? Zapraszam do lektury. Dodam jeszcze, że Finowie, z wiodącym systemem edukacji na świecie, również nie są ze swojego szkolnictwa zadowoleni. Podobnie Koreańczycy. Autorka odkryła, że niezadowolenie w tej dziedzinie to prawidłowość.
 
Możliwość przyjrzenia się naszemu rodzimemu szkolnictwu to tylko jeden z wątków książki, dla mnie najciekawszy, bo oceniany z boku, przez obcokrajowca. „Najbystrzejsze dzieciaki na świecie”, dzięki analizie danych, zdradzają, co robić, by system edukacji rzeczywiście uczył. Niestety, same odkrycia nie wystarczą, by uzdrowić szkoły w danym państwie, nad czym boleje autorka. Trzeba dokonać szeregu radykalnych zmian. Dla mnie książka była pełna innych małych odkryć. W Korei dzieci codziennie sprzątają szkołę. Jedzą w niej kolację. Śpią na lekcjach. W dniu egzaminu kończącego szkołę średnią ruch lotniczy jest przekierowywany, tak by nie rozpraszać uczniów. Natomiast w USA podręcznik do matematyki dla 8 klasy ma… 800 stron. Wszystko dlatego, że nie ma jednolitej podstawy programowej. W Stanach Zjednoczonych nie ma też matury, egzaminu podsumowującego lata nauki.
 
Okazuje się, że Polska naprawdę może być dumna z centralnych rozwiązań edukacyjnych. Czy kolejna reforma to dobry pomysł? Odpowiedź nie jest prosta, ale ta książka dostarczy argumentów potrzebnych do jej znalezienia. Polecam nauczycielom, rodzicom, wreszcie decydentom – wszystkim, którym zależy na wysokim poziomie polskiej edukacji.
 
P.s. W grudniu 2016 mają się ukazać wyniki testu PISA, pisanego przez uczniów w 2015 roku. Czy będą dla Polski równie optymistyczne? Można by na ich podstawie wnioskować o zasadności wprowadzenia obowiązkowej matury z matematyki.
 
Martyna Wieszczeczyńska
Psycholog dziecięcy, żona i mama
 
Najbystrzejsze dzieciaki na świecie i jak się nimi stały
Amanda Ripley
Wyd. PWN