„Nie ma rodziców doskonałych” – recenzja książki

 
Isabelle Filliozat, znakomita francuska psychoterapeutka, już od wielu lat pomaga rodzicom radzić sobie z emocjami dzieci, z ich gniewem i rozmaitymi problemami wychowawczymi. Teraz dotyka delikatniejszej materii – tematu niewygodnego, drażliwego, trochę przemilczanego – czyli niedoskonałości rodzica.

Tak, w doskonałym świecie, w którym młode matki w tydzień po porodzie znów mają talię osy, a presja otoczenia każe im wrócić do pracy, wspinać się po szczeblach kariery, perfekcyjnie zajmować się domem, biegać na fitness, no i uśmiechać się do swoich pociech niezależnie, czy śpią jak aniołki, czy nie sypiają w ogóle. 

W świecie, w którym ojcowie muszą zarobić na kredyt we franku, wygodne duże auto, luksusowe wakacje na Teneryfie, pracować na dwa etaty i oczywiście zajmować się też domem, z oddaniem biegać na wywiadówki i być zawsze „pod ręką” żony. W tym świecie rodzicom, choć kochają swoje dzieci z całego serca, czasem puszczają nerwy, czasem ich reakcje są zbyt nerwowe, głos sam się podnosi, czasem też, niestety, nie tylko głos, by później tygodniami nie móc sobie tego wybaczyć.

Niby nic nowego, każdy rodzic na swój sposób to przerabiał, ale autorka idzie krok dalej. Analizuje, skąd takie zachowania w nas się biorą. Nie usprawiedliwia, ale też nie piętnuje. 

Książka dzieli się na cztery części, w których krok po kroku przechodzimy oczyszczający proces. Od poznania naszych relacji, reakcji i emocji względem własnych dzieci. To, dlaczego tak dramatyzujemy, dlaczego działamy pod wpływem impulsów. Przyznajemy się, że to, jakimi jesteśmy rodzicami, jest dalekie od obietnic danych naszemu maleństwu, kiedy było jeszcze wewnątrz naszego ciała. I, na szczęście, książka nie kończy się na tym rozdziale… Ufff!

W drugiej części autorka przedstawia przyczyny rodzicielskich wybuchów – ale bez trywialnego uogólniania. Każdy przypadek może być inny: a to zmęczenie, choroba, złe doświadczenie, trauma z dzieciństwa, lub/i miks tego wszystkiego z domieszką indywidualnej konstrukcji emocjonalnej. 

Kolejna część jest już zapowiedzią pozytywnej zmiany, bo oto autorka tłumaczy zmiany naszych zachowań względem dzieci i zmiany naszych dzieci z wiekiem. Dotykamy zagadnienia czasu: „małe dzieci mały kłopot, duże dzieci…”, „czas leczy rany”, i tak dalej.
Ostatnia część książki przynosi propozycje naprawcze, jest zaproszeniem do podróży w głąb siebie, w środek swojej historii, w samo sedno własnej relacji z dzieckiem. Przecież na każdy z impulsów, który jest zapalnikiem emocjonalnej destrukcji, jest jakiś sposób – i w końcu go poznajemy. Poznajemy, analizujemy, rozmawiamy i naprawiamy. Ta ostatnia część książki „Nie ma rodziców doskonałych” to poradnik rodzicielstwa świadomego. Wcale nie lukrowanego, bez gniewu i odrobiny nawet smutku. To zaproszenie do poszukania w sobie początku dobrej, mądrej drogi, po której całe dorosłe życie będą kroczyły nasze dzieci. I to, w jaki sposób będą rozwiązywały konflikty, jak będą wychowywały własne dzieci, w dużej mierze zależy od nas samych.
Niespełna trzysta stron, a inwestycja na całe życie. Polecam wszystkim rodzicom – tym, którzy dopiero czekają na swoje dzieci też!

Kalina Cyz
 
Nie ma rodziców doskonałych
Isabelle Fillozat
wyd. Esprit, 2016