„Słowo na A” – recenzja książki

 
„Słowo na A” to książka o Maksie i jego świecie. Czytelnik z każdym rozdziałem coraz lepiej poznaje chłopca, u którego w wieku kilkunastu miesięcy zdiagnozowana autyzm. To książka o osobie, która stoi za diagnozą, a nie o samym autyzmie czy szerzej niepełnosprawności. Autor ma właśnie taki cel – ukazać nam osobę, a nie słowo, które ją definiuje. Udaje mu się to w 100 procentach. 
 
Jest to również książka o ojcu, Nikodemie Sadłowskim, i drodze, jaką przeszedł od rozpoczęcia diagnozowania niepełnosprawności syna, do znalezienia na nowo sensu życia. Sześć lat temu jego świat się zawalił (zresztą nie po raz pierwszy, bo autor ma bogatą przeszłość). Na jego ruinach zbudował inne życie – osobiste, rodzinne i zawodowe – „kręcące” się wokół autyzmu, ale w niesamowicie pozytywny sposób. Pchające do ciągłego rozwoju. Do wytyczania i osiągania kolejnych celów. Życie, w którym jest przestrzeń na przeżywanie emocji, na zrozumienie własnych reakcji, na wspólne wraz z żoną radzenie sobie z rzeczywistością. W postawie autora zadziwia mnie otwartość, z którą pisze o trudnościach: strachu o zdrowie syna, wątpliwościach, czy jako ojciec daje z siebie wszystko, wspieraniu żony. Wreszcie jest to również książka o żonie Nikodema, Ewie, i młodszej córce, Livii. Krótkie wzmianki o nich przewijają się przez kolejne rozdziały, jakby autor chciał chronić ich prywatność, jednak nie mógł pisać o życiu swoim i syna bez zaznaczenia obecności reszty rodziny, reszty sieci wsparcia. Emocje łączące poszczególnych bohaterów tej opowieści są niemal namacalne. Czytelnik, poznając historię konkretnej rodziny, uwrażliwia się na tematy związane z niepełnosprawnością. Niejako przy okazji poszerza swoją wiedzę o autyzmie i świadomość tego problemu. 
 
Grono odbiorców książki można zakreślić zarówno szeroko, jak i wąsko. Nie mam wątpliwości, że „Słowo na A” jest wyraźnym i odważnym głosem rodzin osób niepełnosprawnych. Nikodem Sadłowski, nie przebierając w słowach, pisze, czego nie powinno się mówić rodzicom niepełnosprawnych, co pomaga, a co dołuje. Mam przeczucie, że otwartość autora, który dzieli się tym, co przeżył jako ojciec diagnozowanego dziecka, może być oczyszczająca dla rodziców, którzy mierzyli się lub mierzą z podobnymi problemami. Może być pomocą w zmienianiu otoczenia dla własnego dziecka, a nie na odwrót.
 
Z drugiej strony jest to książka dla wszystkich rodziców. Niepełnosprawność nas otacza. Może spaść na nas, jak grom z jasnego nieba, trafiający bliżej lub dalej. Potrzeba budowania świadomości dotyczącej niepełnosprawności – to jest właśnie misja Nikodema Sadłowskiego. Będąc ambasadorem własnego dziecka, jest również ambasadorem autyzmu i niepełnosprawności. Każdy może wynieść z tej lektury ważną lekcję empatii i zrozumienia, a także pogłębić swoją wrażliwość. Z tego powodu jest to również książka dla specjalistów, psychologów, pedagogów i lekarzy. 
 
Poruszany przez autora temat autyzmu i niepełnosprawności, czyli szerzej kryzysów, jakie dotykają rodziców i rodziny, jest też okazją do mówienia o zasadach skutecznej komunikacji, o przyzwoleniu na wyrażanie emocji, o wzajemnym wsparciu, o wspólnym wychowywaniu dzieci przez oboje rodziców, lub odpowiedzialnym decydowaniu się na zakończenie związku. Choć w najmniejszym stopniu nie jest to poradnik, „Słowo na A” inspiruje do zadbania o relacje, jakie panują w rodzinie: między małżonkami, między rodzicem i dzieckiem. Książka jest jak dramat psychologiczny, który poszerza samoświadomość widza i w ten sposób może oddziaływać na jego życie.
 
Gorąco polecam, szczególnie u progu nowego roku. „Słowo na A”, jak żadna inna książka, pozwala zrozumieć, że „pewne rzeczy są >>tylko<<, a nie >>aż<<. Tak, dziękuję, wszystko super, mój syn ma tylko autyzm”. 
 
Martyna Wieszczeczyńska
Psycholog dziecięcy, żona i mama
 
Słowo na A
Nikodem Sadłowski
Grupa Wydawnicza Harmonia