Jaka szkoła dla „innych”?


Boimy się „łatek”, wizyt u psychologów, pedagogów, nie mówiąc o psychiatrach. Orzeczenie z poradni wydaje się wyrokiem Sądu Ostatecznego. Rodzice kolegów z klasy izolują swoje dzieci przed kontaktem z dzieckiem z problemami. Nawet jeśli podczas pobytu  w szkole relacje są poprawne, to nie zapraszają na urodziny, nikt nie chce siedzieć obok podczas wycieczek. A przecież to widać, słychać i czuć – dziecko nie potrafi tego nazwać, ale zdaje sobie sprawę, że ten świat dookoła nie jest taki sam dla wszystkich. Podczas lekcji różnice w tempie pracy, radzeniu sobie z zadaniami, oceny są jeszcze bardziej widoczne. Porównywanie się dziecka do innych jest bardzo silne – niełatwo przetłumaczyć jemu, sobie i innym, że rozwój i możliwości to indywidualna sprawa. I tutaj jest pułapka – zaczyna się nakręcać spirala uczucia walki i ucieczki. Szkoła kojarzy się ze stresem, porażką, zwątpieniem i zaniżoną samooceną. Nie możemy zapominać, że najważniejsze jest dziecko – psychika, rozwój, poczucie bezpieczeństwa i szczęście. 

Przychodzi czas, kiedy zaczynamy się zastanawiać, czy nie przenieść dziecka do innej szkoły. Wybór jest trudny i złożony. Trzeba rozważyć wiele czynników: czy mamy orzeczenie, czy jest potrzeba kształcenia indywidualnego, czy dziecko jest w normie intelektualnej, czy szkoła zapewnia pomoc psychologa, logopedy, pedagoga specjalnego, jak liczna jest klasa i cała szkoła. Czy nowa szkoła jest publiczna, prywatna, specjalna, czy ma klasy integracyjne? Ważne są kwestie finansowe i logistyczne. Jednak pierwsze i najważniejsze jest dziecko. Szkoła i nauka powinna być przecież przyjemnością. Ocena pracy, możliwości i zdolności rozpatrywane w podejściu indywidualnym. Sukces budowany przez samo dziecko. Jego wiara, że da radę, umie, nie jest gorsze, tylko inne. 

Czy zmieniać szkołę? Jeśli tak, to kiedy? Gdzie? To bardzo indywidualna sprawa i jak zawsze i wszędzie, miejsce tworzą ludzie, a nie budynek. Musimy kierować się przede wszystkim dobrem dziecka. Pamiętajmy, że niepełnosprawnością fizyczną i intelektualną nie można się od nikogo zarazić, ale „normalnością” niestety też nie.

Marta Kaczmarek – terapeuta i diagnosta SI