Stop prześladowaniu – recenzja książki „Nie wolno mnie gnębić! Pierwsza rozmowa o przemocy rówieśniczej”

„Już im daję te pieniądze i wszystko jest dobrze, nie mów nikomu, mamo”. „Darek wczoraj obiecał pani, że już będzie dla mnie miły”. „Nie ma sensu nic robić, nikt mi nie pomoże”. Ofiara zazwyczaj jest bierna i osamotniona. Jej zachowanie nakręca prześladowców, którzy nie ponoszą żadnych konsekwencji swoich czynów – i eksperymentują dalej.

Często zdarza się, że my sami mamy błędne wyobrażenie o zjawisku prześladowania. „Zignoruj ich i przestaną” – mówi wielu rodziców i nauczycieli. Niestety, oni zazwyczaj nie przestają. Za to u ofiary pojawiają się bóle brzucha i inne objawy lęku przed szkołą, samoocena dziecka leci na łeb na szyję, a cała energia skupia się na unikaniu „bullich”. Inna popularna rada: „postaw się, oddaj im” zazwyczaj jest absurdalna.

O tym, jak rozpowszechnione jest to zjawisko, świadczy rozrastający się słownik młodzieżowy. „Bully” (od angielskiego bullying – prześladowanie w szkole) oznacza właśnie prześladowcę. Ofiara jest „na gnębie”. Szkoła dzieli się na ludzi „szacunku”, normalsów i ofiary. Aby uniknąć dostania się do tej ostatniej grupy, trzeba walczyć o swoją pozycję w jednej z pozostałych. Nie wszyscy mogą.

Dziś, gdy tak dużo mówi się o dyskryminacji w odniesieniu do orientacji seksualnej, lekceważy się fakt, że to ostatnie staje się całkiem modne (rzecz jasna w zależności od środowiska) – a „na gnębie” można być właściwie z dowolnego powodu. Okulary, dziwny sposób chodzenia, „szopa” na głowie, „sucharowe” poczucie humoru, wzrost, waga, dziwne ciuchy, bycie przedstawicielem mniejszościowej subkultury, wpadnięcie w oko „zajętemu” chłopakowi, za dobre oceny, małe kompetencje społeczne, roztargnienie, kiepska gra w piłkę, brak przyjaciela – to wszystko autentyczne powody prześladowania, znane mi z praktyki zawodowej.  Patrząc pobieżnie, nie potrzeba do bycia „na gnębie” niczego szczególnego.

Warto też pamiętać, że odrzucenie przez grupę rówieśniczą powinno być sygnałem alarmowym dla opiekunów dziecka – niestety często mówi o wewnętrznych problemach samej ofiary, którymi pilnie należy się zająć.

Książka Marii Trojanowicz-Kasprzak przeznaczona jest dla uczniów podstawówek i ich rodziców, ale może być pomocna także w przypadku starszych uczniów.
Dzięki temu, że wypełniają ją obrazki i stosunkowo niewiele tekstu, daje doskonały pretekst do rozmowy. Często łatwiej jest pokazać prześladowanie, niż o nim powiedzieć – zwłaszcza, gdy samemu jest się ofiarą. Towarzyszy temu ogromny wstyd dziecka. Wielu rodziców nie kojarzy niechęci do szkoły z możliwością bycia obiektem prześladowania. Warto zaopatrzyć się w pozycję, która umożliwi profilaktyczne poruszenie problemu z dzieckiem. Możemy się przy okazji dużo dowiedzieć o szkole z perspektywy przerwy…

Po przeznaczonym dla dorosłego wstępie autorka podaje gotowy przepis na rozmowę z dzieckiem – przepis ilustrowany. To dobry pomysł. Jedyną usterką książki są w moim odbiorze ilustracje, wykonane techniką, która wygląda na mało profesjonalną. Choć przedstawienie scen gnębienia jest realistyczne, w pierwszej chwili kreska odpycha. Szkoda, że książka może przez to tracić w oczach potencjalnych czytelników.


Katarzyna Wozinska – psycholog i trener; żona, mama małego Ignasia. Pracuje w Centrum Słowo – Psychologia z Duszą w Poznaniu (www.centrumslowo.pl).

Nie wolno mnie gnębić! Pierwsza rozmowa o przemocy rówieśniczej
Maria Trojanowicz-Kasprzak
wyd. Wydawnictwo Pedagogiczne ZNP, 2013