Dziecko szczęśliwe, czyli jakie?


Na drodze wychowywania doświadczymy wielu wątpliwości. Na nasze „nie” możemy usłyszeć krzyk, zobaczyć łzy. Czy wtedy sprawiamy maluchowi przykrość, umniejszając jego szczęście? Czy też wychowujemy dziecko na szczęśliwego człowieka, wyznaczając granice i zapewniając stałość życia? A może zakup kolejnej ciekawej zabawki wywoła u szkraba radość? Trzeba przyznać, że troszkę można się w temacie szczęśliwości pogubić.
 
Jedno jest pewne – gdy chcemy wychować dziecko na szczęśliwego człowieka, przede wszystkim musimy uwzględniać jego indywidualność. Każdy maluch, nawet ten najbardziej nieporadny czy zapłakany, jest odrębną jednostką! Mimo że jest tak bardzo od nas uzależniony, że wymaga opieki i pomocy pod każdym względem. Nasze uwzględnianie indywidualności jest niczym innym, jak akceptacją – charakteru malucha, trudności, jakie przysparza, po prostu całego małego człowieka. My jesteśmy dla dziecka, nie ono dla nas. Może wymarzyliśmy sobie pięcioletniego Chopina albo geniusza matematycznego, a tymczasem widzimy, że idealny obraz nie dotyczy akurat naszego smyka? Gdy nie będziemy akceptować, nie będziemy autentycznie cieszyć się, a stąd już niebezpieczeństwo zachwiania poczucia własnej wartości u dziecka.
 
Czyli dziecko szczęśliwe jest z pewnością dzieckiem akceptowanym. Dziecko szczęśliwe jest też dzieckiem często przytulanym. Bliskość, kontakt fizyczny, czułość bliskich zapewniają nie tylko komfort psychiczny, kształtują poczucie bezpieczeństwa, ale też wpływają korzystnie na rozwój układu nerwowego. Przytulanie jest tak samo ważne (jeśli nie ważniejsze), jak troska o dobre jedzenie, wygodne, czyste ubranko, przytulny pokoik. 
 
Dziecko szczęśliwe jest też dzieckiem, które ma swoich rodziców autentycznie blisko. Ich obecność przekłada się na jakość spędzanego wspólnie czasu, na rozmowy, na zainteresowanie osobą dziecka. Bliskość musi też mieć odzwierciedlenie we wspieraniu dzieci, w podążaniu za ich zainteresowaniami, w udzielaniu koniecznej pomocy.
 
Dziecko szczęśliwe poznaje  swoje mocne strony, nabiera wiary we własne możliwości, staje się odważne. Jest chwalone (ale mądrze – nie za wszystko). Jego rodzice dotrzymują obietnic, mówią prawdę i są autentyczni w swoim zachowaniu. Wiele razy, przy różnych okazjach słyszymy, że szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko. Coś w tym musi być. Gdzie maluch ma uczyć się szczęścia, jeśli nie widzi go u najbliższych?
 
Nie wpadajmy jednak w pułapkę bezstresowego wychowania. Dziecko nie będzie szczęśliwe, jeśli nie postawimy granic. Nasza konsekwencja wcale nie wyklucza bliskości i miłości. Co więcej – maluch jest spokojniejszy, gdy wie, na czym jego świat „stoi”, co w nim wolno, a czego nie.
 
Anna Chmielewska – pedagog, absolwentka pedagogiki opiekuńczo-wychowawczej oraz edukacji elementarnej i terapii pedagogicznej na UAM w Poznaniu