Ruch wspiera rozwój mowy

Dziecko od chwili urodzenia ćwiczy całe swoje ciało (robiło to także wcześniej, jeszcze w brzuchu mamy). Macha rączkami, nóżkami, napina mięśnie. Ta codzienna gimnastyka przygotowuje je do podboju świata: trzymania pionowo główki, siadania, stania i wreszcie – pierwszych kroków. Ale nie tylko. Wzmacnianie mięśni jest niezbędne również do tego, aby padły pierwsze słowa. Najpierw dziecko musi nauczyć się własnego ciała, panowania nad nim; musi uświadomić sobie, gdzie kończę się JA, a zaczyna reszta świata, jakie jest moje położenie w przestrzeni. Artykulacja wymaga precyzyjnej i świadomej pracy wielu układów, którymi steruje mózg. Musi on dojrzeć i wyćwiczyć się, zanim malec powie pierwsze „mama”. Przebiega to wieloetapowo. Na każdym z tych etapów możecie dziecku pomóc.

Zacznijcie od razu. Od pierwszych dni. Nie tylko mówcie do dziecka, ale też delikatnie dotykajcie jego buzi i całego ciała, nie ograniczając się wyłącznie do czynności pielęgnacyjnych. Taki masaż jest nie tylko przyjemny, zapewniający poczucie bezpieczeństwa, ale również pomaga w określeniu własnych granic, wyodrębnieniu się z reszty świata. Po upływie pierwszych tygodni, gdy malec wydłuża stopniowo okresy czuwania, zauważycie u niego rosnące zainteresowanie otoczeniem. Trzeba to wykorzystać i dostarczyć maluszkowi odpowiednich bodźców. Zabierajcie go ze sobą, gdy idziecie do kuchni (połóżcie w leżaczku lub noście w chuście), niech przysłuchuje się waszym rozmowom – nie trzymajcie dziecka w ciszy! Bujajcie i kołyszcie nie tylko wtedy, gdy płacze – stymulujecie w ten sposób zmysł równowagi, uczycie percepcji przestrzeni.

Około 4. miesiąca życia u waszego malca poza krzykiem i płaczem, którym informuje świat, że coś jest nie tak, pojawiają się także inne dźwięki: takie trochę śpiewne wypowiadanie samogłosek – to głużenie. Jest to już bardzo konkretne przygotowywanie się do mówienia. Dziecko ćwiczy w ten sposób mięśnie artykulacyjne: wargi, język, podniebienie, krtań. Dwa, trzy miesiące później głużenie zamienia się w gaworzenie – czyli właściwy etap rozwoju mowy. Wtedy wasza pociecha z uwagą zacznie przysłuchiwać się własnym wytworom, powtarzać co bardziej udane. Wyraźnie usłyszycie różnicę – to już nie są przypadkowe dźwięki, ale świadomie powtarzane produkcje przeważnie mające postać sylab typu: gagaga, dadaja, itp. To też czas, gdy wszystko, co znajdzie się w zasięgu paluszków, ląduje w buzi. W ten sposób młody człowiek poznaje świat, ale też dostarcza sobie bodźców dotykowych. Pomóżcie mu. Dawajcie mu do gryzienia, lizania i ogólnie memłania zabawki o różnych fakturach (dbając oczywiście, aby były czyste i odpowiedniej wielkości – zbyt małe grożą połknięciem lub zadławieniem). W tym czasie zaczynacie też powoli rozszerzać menu swojej pociechy – nowe smaki, to nowe bodźce. Wzbogaćcie  jedzenie pod względem jego struktury – zupki przetarte na gładko są dobre tylko na samym początku – dość szybko należy przyzwyczajać dziecko do nieco bardziej złożonych konsystencji, bo żując je, maluszek może ćwiczyć te same mięśnie, które biorą udział w mówieniu.

Wasze maleństwo nie tylko przysłuchuje się swojej radosnej twórczości, ale również ze wzmożoną uwagą obserwuje i naśladuje otoczenie. Z tego względu zasada, aby dziecko miało jak najczęściej możliwość obserwowania waszej twarzy podczas mówienia, jest teraz szczególnie ważna. Pociecha jest już też znacznie sprawniejsza ruchowo. Mięśnie posturalne, czyli te podtrzymujące głowę i tułów w pionie są już na tyle silne, aby rozpocząć z malcem trochę odważniejsze harce, jak np. turlanie, przetaczanie na dużej piłce (może być plażowa), podskoki na maminych kolanach. Dotyk, który stosujecie przy masażu, może też być znacznie mocniejszy. Warto pobawić się w ściskanie, z wyczuciem oczywiście, końców palców czy przedramion – większość dzieci reaguje na takie zabawy z wielkim entuzjazmem, a wy całkiem przy okazji dostarczacie bodźców do układu czucia głębokiego (to układ zmysłowy odpowiedzialny m.in. za percepcję ułożenia poszczególnych części ciała, jego prawidłowe funkcjonowanie jest niezbędne przy każdym ruchu, w tym także przy precyzyjnych ruchach artykulacyjnych).

Około 10.-12. miesiąca życia większość dzieci mobilizuje wszystkie siły do wielkiego przedsięwzięcia, jakim jest samodzielne stanie na dwóch nogach i pierwsze kroki. Może to być czas, kiedy rodzice z niepokojem zauważają jakby zahamowanie rozwoju mowy. Nie ma się co martwić – dziecko ma po prostu chwilowo ważniejsze sprawy na głowie i to dosłownie: ilość bodźców do odebrania, przetworzenia i zintegrowania w mózgu na tym etapie rozwoju jest ogromna. W momencie, kiedy czynność chodzenia stanie się nieco bardziej zautomatyzowana, malec znów powróci do ćwiczenia się w mówieniu. Trzeba o tym pamiętać i nie próbować na siłę sadzać dzieciaczka do oglądania książeczek, gdy on akurat znajdzie się na etapie poznawania świata jako istota dwunożna. Chodzenie sprawia dziecku ogromną radość. Zyskuje ono zupełnie nową perspektywę oglądania otoczenia (z góry!), a poza tym ma dwie wolne ręce, które nie tylko wyżej sięgają, ale też mogą przenosić znacznie więcej i większych rzeczy. Wspierajcie dziecko w tym okresie, dostarczając mu zabawek typu piłki, wózeczki czy samochodziki na sznurku. Wszelkie zabawy angażujące zmysł równowagi pomogą maluchowi szybciej nabrać wprawy w sprawnym poruszaniu się. Zadbajcie, aby otoczenie uczącego się chodzić szkraba było bezpieczne (rogi stołów, ostre krawędzie, zatrzaskujące się drzwi itp.). Jednak nie chrońcie dziecka przesadnie – upadki w tym czasie są normalne i wręcz konieczne, malec musi nauczyć się bezpiecznie przewracać.

Okres intensywnego rozwoju ruchowego, mimo towarzyszącego mu często spowolnienia rozwoju mowy, dla tego ostatniego wcale nie jest czasem straconym. Bodźce płynące z układu dotykowego, równoważnego i proprioceptywnego (czucie głębokie) wpływają na dojrzewanie mózgu. Sami zobaczycie, że gdy tylko dziecko pewniej stanie na nóżkach, mowa zacznie się szybko rozwijać.

Joanna Król – Logopeda, terapeuta integracji sensorycznej