Wyobraźmy sobie prasowe ogłoszenie w dziale – dam pracę:
„Praca 24 godziny na dobę. Bez urlopów, okresu próbnego i możliwości wypowiedzenia (możliwe jedynie sporadycznie wolne popołudnia). Kontrakt podpisywany na minimum 18 lat. Niezbędne umiejętności: gotowanie, pranie, prasowanie, podstawy pierwszej pomocy i pielęgniarstwa. Ponadto komunikatywność, twórcze podejście do życia, ogólna i wielowymiarowa wiedza o świecie. Ważne cechy: odpowiedzialność, cierpliwość, wyrozumiałość, samokontrola, chęć do rezygnacji z własnych potrzeb, dobra organizacja, zwinność i doskonała koordynacja ruchów ciała.
Wynagrodzenie: konieczne własne zasoby finansowe (minimum równowartość dużego domu z ogrodem) – mogą być płacone w comiesięcznych ratach”.
Cóż, któż z nas podjąłby się takiej pracy?… Choć brzmi to niewiarygodne – co roku około 750 tysięcy Polaków. Niektórzy zresztą mają nawet po trzy lub więcej takich etatów. To rodzice swych niezwykłych dzieci. Gotowi, by podjąć niewiadome wyzwanie i szczęśliwi, że mogą to zrobić.
Wyobrażenie cudownego dziecka
Jak niesamowite musi być dziecko, że sama jego obecność jest wystarczającą zapłatą za wysiłek mamy i taty: pierwszy uśmiech wynagradzający zmęczenie, pierwsze słowa, pierwsze kroczki, pierwsze zdane egzaminy… Kiedy jest się już doświadczonym rodzicem dorosłych, żyjących własnym życiem dzieci, wspomnienia tych „pierwszych razów” i uśmiechu dziecka wywołują zwykle właśnie takie – wzniosłe i głębokie – przemyślenia.
Kiedy jest się jednak rodzicem przechodzącego przez fazę buntu dwulatka, przechodzącego przez fazę buntu cztero-pięciolatka lub przechodzącego przez fazę buntu nastolatka, refleksje nasuwają się zgoła zupełnie inne. Rodzice zostają z nimi zazwyczaj sami, bo niestosowne zdaje się okazywanie niechęci i zmęczenia. Czasem bywają nawet skłonni publicznie ponarzekać na swojego partnera lub partnerkę, ale wobec dzieci, powinni być przecież wyrozumiali. Dlaczego tak jest?
Po pierwsze, bo to przecież dopiero dzieci, które nie potrafią kontrolować swych zachowań i reakcji. A po drugie – ich zachowanie świadczy po prostu o rodzicach. To oni przekazali swe geny i na dodatek malucha wychowywali. Narzekać więc na swe dziecko, to tak, jak co najmniej mówić źle o sobie. Lepiej już zagłębić się w poczuciu winy.
Rodzice z poczuciem winy
W praktyce często spotykam matki, które czasem po cichu, a czasem dość głośno przyznają, że czują się „złymi matkami”, ponieważ:
– Miewają dość zajmowania się własnym dzieckiem – wykonywania stale tych samych czynności: nudzi je codzienna zabawa w piaskownicy lub stawianie setnej wieży z klocków, poranne i wieczorne rytuały wstawania, gotowania, sprzątania i kładzenia spać. Jak powiedziała mi jedna z mam dwójki kilkulatków: „dla mnie niemal każdy dzień, wygląda tak samo. Często nie wiem czy dziś jest poniedziałek czy środa. Mylą mi się daty i nie zauważam upływu kolejnych tygodni.”
– Myślą o tym, jak cudownie byłoby przenieść się samotnie na bezludną wyspę i zazdroszczą trybu życia bezdzietnym parom, które troszczą się jedynie o siebie samych.
– Stawiają granice, zakazy i nakazy swym wszędobylskim maluchom – jak zakładają – dla dobra i bezpieczeństwa dziecka. Niestety pociechy widzą w tym raczej tyranizowanie ich indywidualności i kwitują takie działania płaczem, tupaniem, atakiem histerii lub nawet nieprzyjemnymi słowami. Bywa to dużym ciosem dla psychiki rodzica.
– Nie wykazują wymaganej cierpliwości wobec kolejnego napadu złości maluszka i tracą panowanie nad sobą, a w efekcie krzyczą na dziecko.
Wielu rodziców, szczególnie matek, czuje się zatem winnych, ponieważ zajmując się codziennym wychowywaniem synów i córek rzadko doświadcza refleksji na temat niezwykłości czy też cudu urealnionego w osobie własnego potomka. Ów cud bowiem okazuje się znacząco różnić od wyobrażeń i na co dzień bywa po prostu bardzo wymagający.
Pomoc ekspertów od wychowywania
Jak przyznają czasem mamy, poczucie winy staje się jeszcze silniejsze po obejrzeniu prowadzonych przez specjalistów programów o właściwym wychowywaniu dzieci lub po przeczytaniu tekstu w kolorowym piśmie o tym jak powinni postępować tzw. mądrzy rodzice.
Okazuje się, że dzisiejsza łatwość w dostępie do wiedzy i zasad „właściwego wychowania”, którą poprzednie pokolenia zdobywały jedynie od własnych matek i przez doświadczenie, obraca się paradoksalnie przeciwko współczesnym rodzicom. Ogrom porad, wskazówek, metod i sposobów na spędzanie czasu z dzieckiem, uczenie go reguł, samokontroli czy poszerzanie możliwości intelektualnych, opartych zresztą nierzadko na wynikach badań naukowych, znajdziemy nie tylko w czasopismach, książkach czy stronach internetowych dla rodziców. Każda kobieta spodziewająca się dziecka otrzymuje ich mnóstwo u lekarza, w szkole rodzenia, od koleżanek, a nawet od nieznajomych na ulicy. Gdy zaś opuszcza szpital – już jako młoda mama – dostaje grubą teczkę z materiałami o pielęgnacji i wychowywaniu dzieci.
Można się w tym wszystkim zagubić, a nawet uznać, że ponieważ inni lepiej wiedzą jak należy wypełniać rolę matki, konieczne jest porzucenie własnej intuicji i podążanie za wskazówkami otoczenia.
Mama doskonała czy zupełnie zwyczajna?
Problem polega na tym, że kreowany w mediach wizerunek rodzica jest wizerunkiem idealnym i dopasowanym do uniwersalnego dziecka, a te perfekcyjne, statystyczne postacie – nie istnieją. Istnieją za to rodzice pełni różnorodnych odczuć: czasem dumy i radości, a czasem bezradności, frustracji i złości. Dokładnie tak jak realne dzieci, które za nic mają rozważania dorosłych o tym, jaką niezwykłą rolę pełnią w rodzinie. One po prostu zupełnie zwyczajnie się cieszą, są ciekawe, pełne energii, ale i bywają rozzłoszczone, zmęczone i znudzone (wtedy swym zachowaniem, potrafią wyprowadzić z równowagi niejednego dorosłego).
Niezrozumiałe zachowania winnej mamy
Co dzieje się gdy jako rodzice nie dajemy sobie prawa do zwykłych uczuć i stosujemy wobec siebie wyidealizowane kryteria oceny? Czujemy się winni, źli, inni, po prostu gorsi. Często pragniemy wówczas wynagrodzić naszemu wyjątkowemu dziecku własne odczucia i w przypływie emocji niepotrzebnie znosimy na przykład wprowadzony przed chwilą zakaz lub zwalniamy dziecko z jakiegoś obowiązku. Czasem też, jak mówi wiele matek, stajemy się z kolei nieprzyjemne, fukające lub nawet na malucha obrażone, bo to właśnie w jego oczach dostrzegamy swą, daleką od ideału, bezradność.
Oba te scenariusze matczynych zachowań są dla naszych pociech zupełnie niezrozumiałe, choć oczywiście dzieci potrafią się i do tego przyzwyczaić. Mówią wtedy tak, jak jeden z dziesięciolatków: „wiem, że moja mama bardzo się stara, żebym był zadowolony. Ale czasem wolałbym żeby mi czegoś zabroniła, albo na mnie nakrzyczała, a nie krzywiła się i mówiła, że wszystko jest w porządku.”
Dzieci wolą prawdziwe mamy
Jakie zatem porady pojawią się na podsumowanie tego nieco antyporadowego tekstu?
1. Droga mamo, korzystaj z uwag specjalistów o opiece i wychowywaniu dzieci, ale nie porzucaj swej intuicji. Tylko ty znasz tak dobrze swoje dziecko, ono jest częścią ciebie i dlatego, nawet gdy czujesz się niepewnie, sama będziesz wiedziała, co może być dla niego dobre.
2. Spośród wszystkich osób na świecie, w tym nawet idealnych matek, twoje dziecko potrzebuje najbardziej ciebie wraz z twymi dobrymi i złymi nastrojami – czasem bezradnej i złej, a czasem wyrozumiałej i dumnej. Kiedy jesteś w swych zachowaniach prawdziwa, dziecko może cię poczuć i zupełnie swobodnie (bez winy) też czasem się pozłościć, a czasem cieszyć.
3. Pamiętaj, że idealne mamy z katalogowych zdjęć po prostu nie istnieją, tak jak nie istnieją wiecznie uśmiechnięte dzieci. Matki są zupełnie wystarczające, gdy są zwykłe i gdy któregoś popołudnia zamiast bawić się z dzieckiem, wolą wybrać się na samotny spacer, zająć własnymi zainteresowaniami lub poplotkować z koleżankami.
4. Są też ciągle wystarczająco dobre, gdy dziecku stawiają zakazy w trosce o jego bezpieczeństwo – nawet gdy maluch wówczas protestuje. Są właściwe, także gdy czasem czują się zmęczone, zniechęcone i złe. Zwykłe dzieci to rozumieją, bo one także pełne są różnorodnych uczuć i wolą móc się nimi dzielić, niż dążyć do spełniania oczekiwań idealnego dziecka idealnej mamy.
Marta Kochan-Wójcik – psycholog, terapeuta rodzinny
#macierzyństwo #mama idealna #relacje z dzieckiem #wychowanie