Zachowuj się grzecznie! Czyli jak?

„Jesteś niegrzeczny!”

Typowa scenka: przed sklepem mama spotka dawno niewidzianą koleżankę, zanim wpadną na pomysł umówienia się na kawę, muszą wymienić wszystkie swoje żale i radości nie bacząc na to, że zakupy ciążą niemiłosiernie a pociechy usiłują sobie znaleźć jakieś ciekawe zajęcie. Dziewczynka Pani nr 1 i dwóch chłopców Pani nr 2 za wszelką cenę nie dopuszczają do nudy: wygrzebują piach ze szpar między płytami chodnika, kręcą młynka na słupku zagradzającym wjazd na posesję, bawią się w chowanego za plecami mam. Wszystko to jest kwitowane pełnymi zniecierpliwienia uwagami obu pań: „zostaw to, bo się ubrudzisz”, „przestań biegać”, „odejdź ode mnie” albo „stój spokojnie”. Na końcu pada sakramentalne: „jesteś niegrzeczny/a!”. Czy na pewno?

„Bądź grzeczna i pobaw się sama!”

Scenka kolejna. Rzecz dzieje się w domu Pani nr 1 i jej córeczki. Mała marudzi, żeby mama poczytała jej książkę, pobawiła się z nią, albo poszła do parku. Pani nr 1 zasłania się obowiązkami domowymi, brakiem czasu i prawem do odpoczynku, aż w końcu używa koronnego argumentu: „bądź grzeczna i pobaw się sama”.

Te dwie scenki prezentują niekonsekwencję dorosłych i dowolność w interpretacji pojęcia grzeczność. Pojmowanie świata przez dziecko jest proste: czarne to czarne, białe to białe, albo mam umieć się sobą zajmować bez względu na sytuację, albo nie muszę tego robić. Od czego uzależniona jest definicja grzeczności w pojęciu dorosłego? Od wielu czynników: od humoru, pogody, natłoku zajęć, nastroju szefa. Łatwiej nam znieść radosne krzyki naszych pociech kiedy dzień w pracy minął bez konfliktów, niż w sytuacji, kiedy musieliśmy zostać godzinę dłużej za biurkiem. Jesteśmy źli, rozdrażnieni i potrzebujemy ciszy. Prędzej będziemy wyrozumiali dla wesołego rejwachu w weekend czy na wakacjach, kiedy jesteśmy wypoczęci, niż w środku tygodnia pracy, tylko czy pięciolatek widzi różnicę między tym stanem rzeczy? Raczej nie.

Co to jest ta „grzeczność”?

Od czego zacząć wychowanie w grzeczności? Najpierw odpowiedzmy sobie sami na pytanie, czym dla nas jest grzeczność i czym była, jak mieliśmy 3-4 lata. Zapytałam kilku dorosłych dziś osób, z czym, z dzieciństwa kojarzy im się słowo GRZECZNOŚĆ.

– „W dzieciństwie wymagano ode mnie żebym odpowiednio się zachowywała, zwłaszcza przy starszych osobach, nie psociła, nie sprawiała innym kłopotu, nie hałasowała. Spokój, cisza i zabawa we własnym zakresie”

– „Mama pewnie miała długą listę pobożnych życzeń, jeśli chodzi o moją grzeczność. Zaczynał się ten spis od informacji, że nie wolno sprawdzać cierpliwości sąsiadów koncertami na puszkach i butelkach, a kończył czymś w rodzaju że być grzecznym, to znaczy być powietrzem. Byłem, ale chyba morowym, bo już jako pięciolatek miałem za sobą próbę podpalenia kosza na śmieci (oczywiście w celach naukowych). Czego będę wymagał w ramach grzeczności od mojego dziecka? Żeby nie było bardziej niegrzeczne niż ja, to wystarczy”

– „Nie pamiętam, z tego co wspominają rodzice, byłam grzecznym dzieckiem, wiem, że dużo ze mną rozmawiali i tłumaczyli. Czego wymagam od córki w ramach grzeczności? Dziękuję, proszę, dzień dobry, szacunek do starszych, przestrzeganie porządku dnia – nic wielkiego”

Jasne zasady – dobre efekty

To tylko trzy wypowiedzi, a jak rozbieżne mają pojęcia o grzeczności! Kolejnym krokiem „ugrzeczniania” powinno być nakreślenia zasad grzeczności w sposób jasny, prosty i przystępny dla dziecka. Zacznijmy od bajek i opowieści, których bohaterowie używają „czarodziejskich słów”, lekko moralizujących książek i zabaw przeplatanych zwrotami „dziękuję bardzo”, „jest mi miło” .

Ale grzeczność to nie tylko słowa, to podstawowe zasady prawidłowego funkcjonowania w małych, dziecięcych społeczeństwach, jakimi są grupy przedszkolne, rodzinne czy środowiskowe. Ciężko je wpoić jeśli dziecko odbiera z grupy sygnały sprzeczne niż te, które wysyłają rodzice, ale od czegóż autorytety – im wyżej stoimy, tym więcej osiągniemy! W podstawowym procesie wychowawczym, jakim jest wpajanie dziecku grzeczności, obowiązuje prosta zasada: „czym skorupka za młodu nasiąknie…” . Przedszkolak powtarzający z uporem swoje pierwsze zasłyszane „cholela jaśna”, wygląda śmiesznie, ale w tym przypadku nasz uśmiech jest przyzwoleniem na przeniesienie tego typu zachowań na lata późniejsze. Sześciolatek powtarzający głośno na podwórku kilka nowo poznanych, nieparlamentarnych wyrażeń, wzbudzi oburzenie wśród przechodniów, a przecież jeszcze niedawno uchodziło mu to nie dość, że na sucho, to na dokładkę przy aprobacie dorosłych! Czy to dziecko było niegrzeczne? Nie, to dorośli nie przestrzegali zasad dobrego wychowania. Zasad, które powinni sami jasno nakreślić.

Katarzyna Lewańska-Tukaj – pedagog

playdoh_ego