Pamiętnik młodej mamy – recenzja książki „Mama, smoczek!”

„Mama, smoczek!” Magdy Fres jest niewątpliwie jedną z takich książek. „Ta historia dowodzi, że energia wszystkich ludzi pochodzi od kobiet. Tylko i wyłącznie” – czytamy na okładce. I już po przekartkowaniu kilku pierwszych stron uświadamiamy sobie, że mamy przed sobą bardzo intymny, „babski” dziennik. Mimo to idealnie byłoby, gdyby po tę publikację sięgnęli także mężczyźni: ojcowie i wszyscy ci, którzy w przyszłości planują zostać tatą, by przekonać się, jak tak naprawdę wygląda dzień młodej mamy i jakie towarzyszą jej emocje.

Autorką dziennika jest Małgosia, która w wielu 35 lat doczekała się potomka, pieszczotliwie zwanego Rumpelkiem. Bohaterkę mamy okazję poznać nieco wcześniej, po doświadczeniach związanych z poronieniem. Teraz jest szczęśliwą mamą, która chowa na dnie szuflady doktorat z psychologii i, sama nie wie kiedy, zamiast mówić o „cudzie matkowania, o relacjach z dzieckiem, o filozofii macierzyństwa, o sztuce życia w ogóle…”, zaczyna „pinkolić o kaszkach”. Na szczęście „pinkoli” w sposób barwny i z dużą dozą autoironii. I uczciwie przyznaje się na przykład do… zjadanego „na raz” całego opakowania ptasiego mleczka. Choćby z tego powodu wszystkie mamy, którym macierzyństwo, a szczególnie jago początki, nie jawią się usłane różami i które na maminą codzienność chciałyby spojrzeć z dystansem, powinny sięgnąć po tę właśnie książkę. Przyglądając się perypetiom bohaterki, wiele z nich odnajdzie siebie: osobę, która zmaga się nie tylko z ogromem zajęć, jakie niesie ze sobą pojawienie się w domu dziecka, ale i przypływem nawracającego kiepskiego nastroju, choćby z takiego powodu, że mąż zaczyna coraz częściej opowiadać o… koleżance z pracy.

„Znalazłam w necie artykuł na temat domatorstwa (cocooning). Upodobanie do przebywania w domu traktowane jest w nim jako hobby. Doszłam do wniosku, że często je uprawiam, nawet nie zdając sobie z tego sprawy…” – pisze książkowa Małgosia. I trafnie zauważa, że o ile maklerzy giełdowi, doradcy personalni, policjanci kryminalni żyją w ciągłym „niedoczasie”, młode matki charakteryzuje „małoczas”. Ich czas kurczy się wprost proporcjonalnie do skracającego się czasu drzemek rosnących w oczach bobasów, dla których znacznie ciekawsze od zasypiania bywa to wszystko, czego mama tak naprawdę ma już dosyć. Zwłaszcza, gdy taka mama ma wrodzoną ogromną ciekawość świata i jego wpływu na nasze życie, gdy lubi czytać i dyskutować…

„Mama, smoczek!” jest pełna takich właśnie refleksji, przemyśleń, spostrzeżeń. I chociaż w założeniu publikacja nie jest poradnikiem, czytając zapiski jej bohaterki, można wyciągną wiele „dydaktycznych” wniosków. Ot, choćby taki, że niemowlęta to „kilkumiesięczni mali ludzie, którym wydaje się, że są przedłużeniem rąk rodziców, a nie małe złośliwe diabełki, które należy poskromić”. I kiedy zobaczymy w nich ludzi, wiele spraw stanie się znacznie prostszych…

Katarzyna Głowacka – mama poszukująca, dziennikarka, absolwentka kulturoznawstwa.

Mama, smoczek!
Magda Fres
Wydawnictwo Prószyński i S-ka